Third reason

279 35 2
                                    

Następnego dnia Harry znowu siedział za ladą. Szczerze mówiąc, trudno mu było podnieść się z łóżka po wczorajszej imprezie... Cały czas myślał o tej dziewczynie.

Westchnął i przeczesał włosy palcami. Przywracał sobie w pamięci momenty z poprzedniego wieczoru. Dziewczyna trzęsła się nawet w jego bluzie. Nigdy nie zapomni tego widoku. Chciał pójść dla niej po wodę, ale odwracając się w stronę blondynki już nie odnalazł jej spojrzenia... Próbował ją znaleźć, przeszedł cały dom, ale na marne. Powtarzał sobie, że po tej całej sytuacji pewnie chciała wrócić do domu, pobyć sama i otrząsnąć się. Rozumiał to, więc zrezygnował z dalszych poszukiwań. Jego ręka trochę go bolała, miał siniaki na kosteczkach, a policzek lekko mu opuchł. Ale to nic, w niektórych przypadkach warto poświęcać się dla dobra innych, prawda? 

– A ty nadal się zamartwiasz? – z zamyślenia wyrwał go znajomy głos.

– Nie strasz mnie tak, człowieku – sapnął Harry, kiedy jego serce na moment zabiło mocniej.

– Ktoś mógłby ci okraść sklep, jak jesteś w takim stanie – mruknął Ross – Nawet ze mną nie jest tak źle. A przyznaję, że wczoraj trochę przeholowałem – zaśmiał się pod nosem i z jego twarzy dało się wyczytać, że coś sobie przypomina.

– Tak, stary – parsknął brunet – Ktoś mógłby mi ukraść bułki. – niebieskooki machnął tylko ręką.

– Kiedy zamykasz ten swój biznes?

Δ Δ Δ

– Moja! – krzyknął Ross i podbiegł do piłki, odbijając ją. Od południa grali w siatkówkę. Czterech chłopaków... musieli się nabiegać. A do tego dzisiejszy skwar nie poprawiał sytuacji. Ale oni zdawali się tego nie zauważać, przejęci tylko i wyłącznie punktami. Od najmłodszych lat Harry trenował ten sport, z resztą jak Ross. To właśnie na pierwszym treningu się poznali.

*retrospekcja*

– Panowie! Rozgrzewamy się – ogłosił postawny mężczyzna – Muszę niektórych sprawdzić... – mruknął i zerknął w swój notes, zapisując coś. Ośmioletni Harry siedział na ławeczce, patrząc jak reszta chłopców odbija między sobą piłkę. Trener właśnie sprawdzał umiejętności jednego i pokiwał głową z aprobatą. 

– Czemu nie jesteś z nimi? – z zamyślenia wyrwał go delikatny głosik, odwrócił więc głowę w tamtą stronę i ujrzał bystre niebieskie tęczówki. Wzruszył ramionkami.

– Nie jestem tak dobry jak oni – wyznał i westchnął. Oczywiście, że chciał się czegoś nauczyć, ale przy chłopcach, którzy umieli już sporo, czuł się niepewnie.

– To są twoje pierwsze zajęcia? – znowu zapytał mały rudzielec.

– Tak, a twoje? – pokiwał głową i uśmiechnął się, ukazując brak jednego zęba. Mały Harry nie mógł nie odwzajemnić tego gestu – Są dobrzy, co nie?

– Jesteśmy lepsi! Tylko po prostu się nie przechwalamy... – Harry szybko załapał o co chodzi nowemu koledze i dodał:

– Właśnie. Ja tam umiem serwować przez caaałe boisko.

– A ja umiem przez dwa! 

– Wow! Naucz mnie! – zaśmiał się loczek.

– Okej. Jak masz na imię?

– Harry.

– A ja jestem Ross. Będziemy grać w jednej drużynie? Pokażemy im!

– Jasne! – powiedział z entuzjazmem brunet i od razu dołączyli do chłopców, podających sobie piłkę. Przez cały trening wspierali się wspólnie ze swoim nowym kolegą. Harry już nie czuł się tak nieswojo i niepewnie. Był wdzięczny za obecność Ross'a. Są takie wydarzenia, które - przeżyte wspólnie - muszą się zakończyć przyjaźnią...

*koniec retrospekcji*

– Stary! Wykopałeś! – krzyknął James.

– Ha! Nasz punkt – zauważył wesoły Ross. – Od zawsze ci mówiłem, że jesteśmy najlepsi stary! – wyszczerzył zęby w uśmiechu i kiwnął w stronę bruneta. Ten odwzajemnił gest i ruszył w stronę  wyrzuconej piłki. W końcu dostrzegł ją przy dziewczynie, która masowała sobie łydkę. Podbiegł i ukucnął przy niej.

– Strasznie przepraszam, jeśli cię uderzyła, koledzy chyba mają za dużo siły i...

– Nic nie szkodzi, naprawdę – dziewczyna podniosła wzrok i oboje zamarli. – Och... – wyrzuciła z siebie po paru chwilach.

– Cześć – sapnął Harry. Podnieśli się z kucek i spoglądali na siebie nieśmiało.

– Ja... nie zdążyłam ci podziękować za wczoraj... – zaczęła się jąkać. Spojrzeniem ciągle wędrowała do psa, siedzącego u jej stóp z wyciągniętym jęzorem.

– Zniknęłaś dosyć szybko – Harry pokiwał głową i zaśmiał się cicho.

– Przepraszam, po prostu... uhm... nie dałabym rady tam wytrzymać dłużej. – podrapała się po ramieniu w geście zdenerwowania.

– Jasne, nie masz za co przepraszać. Jak się czujesz? – zapytał.

– Bywało lepiej – wzruszyła ramionami i odgarnęła pasmo jasnych włosów za ucho, w tym czasie chłopak dostrzegł siniaki na jej nadgarstku. Pewnie po wczoraj... Na momencik promyczki gniewu zamigotały w jego oczach. – Ja naprawdę dziękuję... gdyby nie ty, to... – jej głos załamał się. Spuściła głowę na ułamek sekundy. – Jak mogę ci się odwdzięczyć?

– Nie musisz – uśmiechnął się do niej promiennie i wyciągnął rękę – Jestem Harry.

– Candice – uścisnęła jego dłoń. Przyjemne dreszcze przeszły po ich kręgosłupie. Uśmiechnęli się do siebie lekko, patrząc w głębię swoich oczu. Niestety nie mieli czasu, aby nacieszyć się tą chwilą, ponieważ jasny labrador pociągnął właścicielkę, która trzymała go na smyczy. Blondynka zaczęła za nim biec. To zwierzę naprawdę miało mnóstwo siły. Chłopak musiał przyznać, że wyglądało to dosyć zabawnie. 

– Miło było cię poznać! – krzyknął za nią ze śmiechem, a Candice mu odmachała. Kędzierzawy podniósł z ziemi piłkę i z szerokim uśmiechem wrócił do chłopaków.


Trzecim powodem jest poznawanie ludzi. Wszystkie nowe znajomości są wyjątkowe. Nigdy nie wiesz, ile świeżości jedna osoba może wnieść do Twojego życia. Jeden uśmiech może zacząć przyjaźń. Jedno spojrzenie może uratować relację. Jedna osoba może zmienić życie.

______

Powoli się rozkręca :) Mam nadzieję, że Wasza sobota była wspaniała :* btw już niedługo wakacje! Nie mogę się doczekać ABNSKAJHHXB ♥ Polecacie jakąś dobrą muzykę? Potrzebuję porządnego kopa! Ściskam wszystkich, dobranoc <3

Reasons to live || h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz