W pewnym momencie akcja będzie rozgrywała się już w tym samym miejscu, także pov innego bohatera będzie oznaczone już imieniem. Ale spokojnie! Rimini napewno długo zapadnie nam w pamięci!
W 1898 roku Magdalena Rosatti, pierwsza kobieta posiadająca w swoich rękach mafie włoską, zawarła związek małżeński z Avionim Giovas. Wiedli razem spokojne życie, prowadząc mafie przez 30 lat. Póki ich smierć nie rozłączyła.
Od dziecka marzyłam o idealnym życiu. Na swoje nigdy nie narzekałam, ale wraz z wiekiem moje poglądy się zmieniały, razem z wizją idealnego życia. Jako mała dziewczynka marzyłam o mieszkaniu w pałacu z księciem na białym koniu. W późniejszym okresie chciałam być sławną piosenkarką. Na samym końcu nie marzę już o niczym. Chce przeżyć. Chociaż już nawet tego nie jestem taka pewna.
Od urodzenia nic mi nie brakowało. Rodzice zapewniali mi wszystko czego potrzebowałam, a nawet ponad to. Problem zaczął się w liceum, gdy zaczęło mi brakować samej siebie. Uzależniałam się od wszystkiego co stawało na mojej drodze. Ludzie mnie przez to wykorzystywali. Byłam za dobra dla innych. Nadal taka jestem bo nie potrafię się zmienić. Ludzie to zło wcielone, ale przecież z jakim przystajesz takim się stajesz, prawda?
Rimini
Odkąd skończyłem 19 lat moje życie diametralnie się zmieniło. Stałem się pełnoprawnym członkiem mafii rodu Rosatti. Oczywiście już wcześniej byłem zmuszony do działania w niej. Niczego bardziej nienawidzę od tego przeklętego miasta i nazwiska. Oddałbym wszystko, żeby tylko urodzić się w normalnej rodzinie.
-Halo?- Odebrałem telefon od mojego ojca.
-Za dwie godziny masz wylot do Jersey. Dostaliśmy cynk, że odbywają się tam wyścigi. Weźmiesz w nich udział i pokażesz kto jest najlepszy bo prawdopodobnie to ONI uważają się za mistrzów. Trzeba w końcu zhańbić ich nazwisko. Mieszkanie jest już wyremontowane, lokalizacja się nie zmieniła. Spełnię też twoje marzenie o ukończeniu liceum, chociaż nie rozumiem po co ci to. Nigdy nie będziesz normalnie pracować, więc wykształcenie jest ci zbędne, ale rób co chcesz.- Odpowiedział na jednym tchu, zupełnie tak jakby miał przygotowany tekst przed sobą. Jestem przekonany, że miał.
Nie jestem jakoś specjalnie zaskoczony moją podróżą. Od dziecka jeździłem na wakacje w różne kraje, przynajmniej tak mi się wydawało. Nie były to wakacje, mój ojciec latał w sprawach biznesowych, a ja myślałem, że robi to dla spędzenia razem czasu. Za każdym razem myślałem, że będzie inaczej. Czekałem, aż nauczy mnie jeździć na rowerze, zapali pierwszego papierosa, wypije pierwszego drinka i porozmawia o dziewczynach. Cóż, na rowerze nadal nie umiem jeździć, a resztę zrobiłem sam. Trzeba sobie w życiu radzić, prawda?
No to co, powrót na stare śmieci.
Jersey
Minęło już kilka dni szkoły. Wbrew pozorom naprawdę się cieszę, że w końcu mogę żyć normalnym życiem. Każda sekunda spędzona z moimi przyjaciółmi jest na wagę złota. Dlaczego miałabym podejrzewać, że to właśnie oni otworzą puszkę Pandory?
-Isabella!- Wyrwałam się z głębokiego snu na lekcji matematyki.- Mogłabyś łaskawie rozwiązać ten przykład? A może Pani przeszkadzam?- Krzyknęła tym irytującym głosem.
-Oczywiście proszę Pani!- Odkrzyknęłam piskliwym głosem z zamiarem pójścia do tablicy, a w tym samym momencie zadzwonił dzwonek.- No cóż...-Przerwałam na chwile odwracając się do nauczycielki ze zwycięską miną- Widocznie nie tym razem.
Wyszłam z klasy przyglądając się wszystkim napotkanym osobą na korytarzu. Nie jestem "znaną" osobą. Dużo ludzi mnie kojarzy, jednak ja nigdy nie chciałam wchodzić w żadne głębsze relacje z kimkolwiek poza moim gronem. Zadziwiające jest to jak dużo grup społecznych znajduje się w jednym miejscu. Czasami mam wrażenie, że wszyscy pochodzimy z innych światów. Zaczynając od słynnych prostytutek szkolnych, chodzących ze swoimi chłopakami na raz, w najlepszym przypadku na dwa, kończąc na osobach, które nigdy nie zamieniły z nikim słowa.
Z moich rozmyślań wyrwała mnie Adeline.
-Co dzisiaj robisz?- Zapytała wyciągając jedzenie z torby.
-Nic ciekawego, rodzice wyjechali więc pomyślałam, że obejrzę jakieś filmy czy coś.
-Czyli to znaczy, że...
-Nie Adeline. Nie zrobię imprezy. Dom to moja prywatna przestrzeń w której chce odpocząć sama, a nie z czterdziestoma innymi osobami.
-No proszę cię Bel...Dawno nigdzie nie byłyśmy, a to jest idealna okazja na imprezę bez wyjścia z domu!- Zrobiła taką minę, jakby nigdy nie była na imprezie, a z tego co wiem jest co tydzień.
-Nie wiem...Zastanowię się.- Odpowiedziałam, a brunetka natychmiast mnie przytuliła.- Ale to nie oznaczało tak!
-Muszę zrobić listę gości! A może zrobimy klimatyczną imprezę? Przebieraną? Lata 80?...
-Hej!- Powiedziała Lia podchodząc do nas razem z Samem i Kevinem. Nie mogę się przyzwyczaić do tego, że są narzeczeństwem i mają dziecko w drodze! Muszę z nią w końcu o tym porozmawiać, bo jeszcze nie miałam okazji. Zazdroszczę jej takiej pewności co do przyszłości.
-O czym plotkujecie?- Zapytał Sam
-Bel robi imprezę!
-Nic takiego nie powiedziałam! Mówiłam, że się zastanowię.- Powiedziałam wzburzona dokładnie podkreślając ostatnie wyrazy.
-Jaką imprezę? Kiedy?- Zapytali kontynuując rozmowę z Adeline. W tamtym momencie wyłączyłam się już z rozmowy i tylko słuchałam. Zdecydowanie decyzja została już podjęta. Impreza w najbliższy piątek. Cholera, to już za dwa dni.
Vittorio
Po długiej i męczącej podróży w końcu mogłem znowu stanąć na amerykańskiej ziemii. Znowu jestem tu gdzie spędziłem połowę swojego życia. Lubię to miasto. Przeżyłem tu bardzo dużo, przez co został mi chyba sentyment.
Wychodząc z lotniska od razu zauważyłem auto mojego przyjaciela. Znamy się praktycznie od urodzenia. Jest dla mnie jak brat, którego nigdy nie miałem.
-Stary jak ja cię dawno nie widziałem!- Powiedział Gio obejmując mnie.
-A tobie się przypadkiem orientacje nie pomyliły?- Zaśmiałem się rozluźniając uścisk.
-Widzę, że humor dopisuje. Zajebiście bo zaprosiłem dzisiaj do ciebie całą paczkę! Nawet nie wiesz jak się cieszą. W końcu będzie jak dawniej.-Uśmiechnął się do mnie.- Musimy ci tyle opowiedzieć!- Powiedział, a ja znowu poczułem się jak w domu.