4. Lorenzin

17 0 0
                                    




Magdalena wiodła o dziwo naprawdę spokojne życie. Mimo, iż stała na czele najpotężniejszej mafii tamtych czasów, brakowało jej rozrywki. Kierowanie ludźmi kiedyś musiało się znudzić. Na pewnym etapie swojego życia zastanawiała się nad przekazaniem swojej potęgi odpowiedniej osobie, najlepiej dziecku. Tak też zrobiła, tyle, że jej mąż był bezpłodny. To nie życie stawiało jej kłody pod nogi. To ona stawiała życiu.


Jersey

Mój charakter jest dosyć skomplikowany. Można powiedzieć, że zależy on od dnia. Raz jestem wrażliwą, sympatyczną i pomocą nastolatką, która boi się pająka na ścianie, a następnie zamieniam się w osobę, którą nie obchodzi czy dożyje rana. Ludzie przez to oceniają mnie za szybko, w zależności, którą wersje mnie poznają.

Natomiast w ten dzień moja druga twarz chowała się za strachliwą nastolatką. To ona przezwyciężyła tą walkę o osobowość, ale wiedziałam, że nikt oprócz mnie nawet nie spróbuje się odezwać. Chcąc, nie chcąc musiałam chociaż udawać, że moje serce w tej chwili nie próbuje uciec gardłem.

-Pseudonim.- Powiedział mężczyzna, który wyglądał na przywódcę bandy tych idiotów z pistoletami. Wszyscy mieli na sobie czarne garnitury, przez co poczułam się jak w filmie. Szkoda, że ten film nie zwiastował dobrego zakończenia. Spojrzałam na moich przyjaciół, którzy stali jak wryci.

-Słucham?- Odpowiedziałam najmądrzejszą ze wszystkich opcji, przynajmniej tak mi się wydawało.

-Haha!- Odwróciłam się w stronę, z której pochodził dźwięk. Dostrzegłam Sama, który nie mógł opanować swojego napadu śmiechu. Pawie się dusił, jednocześnie zwijając się z bólu brzucha. To jest jakaś pierdolona komedia i horror w jednym.- Dobra, gdzie są kamery bo zaraz nie wytrzymam!- Powiedział chłopak rozglądając się wokół siebie. No cóż, tym razem ci nie wyszło.

-Sam zamknij się.- Wycedziłam przez zęby, w głębi duszy mając nadzieje, że nikt nie słyszał tego, co powiedział przed chwilą chłopak. Znowu się myliłam.

-Widzę, że kompletnie nie wiecie na czym stoicie.- Odezwał sie tak zwany „przywódca" bandy. W sumie wyróżniało go tylko to, że jego mięśnie były bardziej rozbudowane od reszty.- Zagrajmy w grę.- Szepnął w naszą stronę.- Jest was troje, idealnie. Każdy z nas przystawi wam pistolet do skroni i wystrzelimy trzy razy. Jeśli nie powiecie nic co nas zaciekawi, bum!- Zagestykulowal.- Jeśli natomiast informacja, którą od was dostaniemy będzie warta naszego czasu, zastanowimy się czy was wypuścić.


Zrobił kółko dookoła nas, zahaczając pistoletem o nasze szczęki. Nasze oddechy byly przyspieszone, praktycznie tylko to dawało mi znac, że jeszcze żyje.


Bałam sie. Tak cholernie sie bałam. Mimo tego, że moje życie nie jest idealne, wiele razy chciałam je zakończyć, ostatnie kilka dni jest dla mnie nowym światełkiem w tunelu. Znowu poczułam sie dobrze, poczułam sie potrzebna i kochana. Dlaczego w takim razie życie nie chce mi tego ułatwić? Dlaczego za każdym pierdolonym razem coś staje mi na przeszkodzie? Przysięgam, że jak tylko umrę w pierwszej kolejności zajmę sie tą osoba, która kierowała moim zyciem. Myślałam ze piekło czeka na mnie dopiero po śmierci, każdy ma prawo do pomyłki.


Z moich myśli wyrwał mnie głos.
-No to co kochani, na życie lub śmierć!- Krzyknął mężczyzna tym samym dając znac swoim współtowarzyszom o ustawienie sie na „pozycjach".-Zaczynamy odliczanie!- Usłyszeliśmy pierwszy strzał.- Nasze serca o mało nie uciekły gardłem. Moje nogi zrobiły się jak z waty, a na szyi poczułam jak zaciska mi się niewidzialny węzeł. Poleciała pierwsza łza. Nie pamietam kiedy ostatni raz płakałam, staram się tego nie robić. Nie lubie pokazywać emocji, to dla mnie oznaka słabości, którą ludzie bardzo lubią wykorzystywać.- Dwa!- Drugi strzał.

il nostro segretoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz