ZAMACH NA GAZETĘ;
czyli zasady jakich trzeba się trzymać próbując wykraść wiedzę z antykwariatu;
━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━
Adriana była kobietą, która miała przyjemność poznać swojego rycerza na białym koniu. Pokrótce jednak po uzyskaniu informacji, że w księżniczce rozwija się życie - rycerz magicznym sposobem rozpłynął się w powietrzu.
Do tej pory niewiadomo gdzie jest i czy w ogóle jeszcze stąpa po tym świecie. Wiadomy jest za to fakt, że pozostawił Adrianę kiedy potrzebowała go najbardziej. Można powiedzieć, że się załamała. Nie chciała żadnego dziecka. Przynajmniej nie ze świadomością, że będzie musiała wychować je całkiem samotnie.
W sposób czego zaczęła sięgać po używki. Żeby - jak to ona sobie tłumaczyła - zaszkodzić dziecku i się go pozbyć, a przy okazji poczuć się lepiej. Zaczęło się od palenia. Płynnie przeszło na alkohol co po jakimś czasie przemieniło się w małe uzależnienie. Ale jej się to podobało. Być może nienawidziła z całego serca wstawania rano z bólem głowy i innymi wymiotami, ale ją tylko bardzo pocieszał fakt, że będzie mogła za niedługo wlać w siebie tą magiczną substancję kolejny raz - poczuć się dobrze.
I tak właśnie żyła.
Jej brzuch się powiększał, aż wkrótce malutki książę zechciał wyjść na świat. Riana wyszła na korytarz, zapukała do sąsiada i jakoś z jego pomocą udało im się wspólnie dostać do szpitala, gdzie wypuściła swojego syna na zewnątrz. Gdy tylko go zobaczyła w trybie natychmiastowym coś złapało ją za serce. Wzięła maluszka na ręce póki miała siły i nadała mu imię:
— Harry.
Początki były trudne. Kiedy chłopiec jednak wystarczająco podrósł, zaczęła poszukiwać pracy. Zatrudniła się w klubie nocnym gdzie bez problemu mogła pokazać swoje nagie ciało, a nawet je komuś podarować. Wszystko za pieniądze. Kiedy tylko zaczęła, zielonookiego z roczkiem na karku zostawiała pod opieką tego samego sąsiada który dostarczył ją do szpitala. Plan wypalił przez trzy miesiące z tego powodu, że przemiły pan sąsiad się wyprowadził. Wtedy już zupełnie nie miała co z nim zrobić. Dlatego postanowiła, że będzie zabierać go ze sobą. Układ był prosty. Kiedy mały siedział na kolanach jej koleżanek, ona robiła swoje. Szef od samego początku nie miał dobrego zdania na ten temat ale przymykał oko na fakt, że ma małe dziecko w burdelu. Po dwóch tygodniach jednak wybuchł i wyrzucił Adrianę wraz z jej synkiem na ulicę. Można powiedzieć, że wpadła wtedy w kolejny dołek.
Nie miała już ochoty szukać pracy dalej bo wiedziała, że nikt nie przyjmie jej z dzieckiem z którym na chwilę ówczesną nie miała co zrobić. Żaden żłobek w okolicy go nie chciał, przedszkola były pełne. Musiała przez dosyć długi czas się męczyć. I tak właśnie było. Chociaż znalazła szczęście w nieszczęściu. Ponieważ Ria nie zakończyła rozdziału z używkami. W ciągu dalszym wiele paliła i popijała.
Było to jednak w pewnym momencie dla niej za mało i chciała sięgnąć po coś nowego jak... chociażby narkotyki. Bez problemu dorwała dilera. I od klienta zamieniła się w pracownika. Tu właśnie to szczęście w nieszczęściu. Samo częste zażywanie używek jest złe, co jest nieszczęściem. Szczęściem jest to, że znalazła pracę. Właśnie u tego dilera. Jej praca wyglądała akurat całkiem prosto. Potrzebny był do tego wózek, synek i jego pluszak wypchany towarem. Wybierała się na spacery i gdy docierała do wyznaczonych miejsc wyciągała z miśka nadzienie. Kiedy syn podrósł i poszedł do szkoły, niestety trzeba było wymyślić coś innego. Choćby kiedy kończył zajęcia, jego mama przychodziła z dodatkowym plecakiem szkolnym wypełnionym już tym co będzie sprzedawać. Ten z książkami zostawał w szatni, a z dragami szedł na jego plecy. I udawali się od tamtej uliczki, do innej i pozbywali się narkotyków. A kiedy chodzenie z mamą do szkoły było obciachem, pozostawało jedynie na niego czekać. Kiedy wracał ze szkoły do mieszkania od razu wciskała mu do ręki czarny bidon i wyciągała na miasto. W środku tego bidonu zawartością były dokładnie dragi, a wyglądało to tylko tak jak pojemnik z zimnym piciem na ciepłe dni, lub na odwrót, zależnie od pory.
CZYTASZ
Śmierć Na Wynos | 1D
Fanfic--> Społeczeństwo gardzi ludźmi wykraczającymi poza prawo. Dla nich to wyrzutki, oszuści, kłamcy, osoby które nie mają nic do zaoferowania poza paskudną osobowością i masą własnych problemów. Całkowicie zapominają o tym, że niektórzy nie mieli wy...