rozdział II; joker

29 4 26
                                    

JOKER;
czyli zagubiona dusza która uciekła z piekła:

━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━

Błękit, róż, fiolet.

Takie barwy świateł rządziły w El Paraíso tego wieczoru, gdy Zayn po raz kolejny przyszedł na kontrolę do klubu. Od sytuacji z nożem, której co prawda na początku nie wziął na poważnie bo każdy tu chciał go ojebać na hajs i grozili mu na wszelakie sposoby, zaczął być bardziej ostrożny.

Usiadł na satynowej kanapie, tuż obok swojego wspólnika, który gdy tylko go zauważył jak na zawołanie podniósł głowę i cicho westchnął jakby z ulgą.

- Już myślałem, że nie dotrzesz - mruknął Anibal, wgryzając się w limonkę, która była pozostałością jego drinku. - Tak czy siak - kontynuował, wycierając się po chwili chusteczką, gdy sok z owocu trysnął mu na koszulę - Nic się nie wydarzyło. Żadnych nożowników, podejrzanych typów ani krzywych akcji. Ominąłeś jedynie paru śliniących się panów na widok naszej Izabeli - oznajmił, spoglądając przelotnie na ciemnowłosą kobietę przekomarzającą się z mężczyznami przy scenie należącej do tancerek.

- Ona to wszystko podtrzymuje - odparł Zayn, przenosząc na niego swój wzrok. Wyglądał na dość zmęczonego.

- Hej, hej, żeby nie było, za tydzień będziemy mieli nową panią. Biznes się rozwija, i uwierz, jesteśmy w zajebistej pozycji. Reszta dziewczyn też daje sobie radę. Spójrz, choćby Bianca - poklepał go po plecach. - Dzisiaj dużo zarobimy. Problem jest jedynie w łazience, u góry u dziewczyn. Tym trzeba się zająć. I nie pytaj jak doszło do czegokolwiek - dodał, po czym wstał. - Wezmę ci cuba libre - oznajmił, następnie kierując się w stronę baru.

Malik westchnął, opierając się o kanapę, i zaczął wodzić wzrokiem dookoła. To co robił nie było spełnieniem jego marzeń - jednak wyboru dużego to on też nie miał. Klub to było jedyne co dawało mu szansę się utrzymać na dobrym poziomie bez ingerowania w bardziej nielegalne biznesy. Spojrzał się jeszcze raz na Izabelę, a właściwie to Khair, jak przyjęło się mówić, która zarazem była jego pracownicą, jak i bliską przyjaciółką. Zauważył, że patrzy ona na jakąś konkretną osobę, i z czystej ciekawości podążył za tym tropem, w rezultacie zauważając kogoś. Kogoś przez kogo jego serce pominęło jedno uderzenie, a potem zaczęło walić z całych sił w ogólnym... Przerażeniu, a może euforii, ciężko stwierdzić.

W tym samym momencie Anibal wrócił, wskakując na miejsce obok niego, i ostentacyjnie uderzył się z otwartej dłoni w czoło.
- Jestem debilem totalnym bo podnosiłem dupę i targałem ją specjalnie pod bar po drinki, a przecież - machnął ręką dookoła - mamy tu obsługę.

- Może ja jednak wpadnę jutro - wydusił Malik, poprawiając marynarkę.

Wspólnik spojrzał na niego siorbiąc dość głośno swojego drinka.
- Czemu?

- Aha, i weź potem poproś o listę kto tu dzisiaj był - oznajmił Zayn, ignorując pytanie.

Drugi mężczyzna odłożył napój i zmarszczył brwi.

- Ty weź się nie wydurniaj, co? Siadaj, pogadamy jeszcze. Cuba libre czeka.

- No to do kibla skoczę.

- Jasna sprawa.

Czarnowłosy momentalnie poderwał się z miejsca i ruszył w kierunku toalet - a tak naprawdę to tylniego wyjścia z budynku by jak najszybciej i możliwie najdyskretniej uciec. Przetoczył się przez zaplecze po czym wkroczył w uliczkę u końca której zaparkował swój samochód. Poklepał się po kieszeni w celu sprawdzenia czy ma w niej klucze od pojazdu, następnie szybko do niego podchodząc i próbując go otworzyć, jednak drzwi się zacięły.

Śmierć Na Wynos | 1DOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz