Rozdział 5 - Stały bywalec

269 18 5
                                    

- Często w przerwie przychodzę do was po kawę - sprostował.

- Stąd wiedziałeś kiedy zaczynam pracę...? - zapytałam podejrzliwie, a mój uśmiech nikł na bladej twarzy. Chłopak parsknął.

- Czy Ty właśnie podejrzewasz mnie o stalking? - zapytał z niedowierzaniem i kwaśnym uśmiechem. - Słuchaj, to nie tak, żebym musiał Ci się tłumaczyć, ale nie oszukujmy się - możesz sobie być nawet i najpiękniejsza we wszechświecie, ale i tak nie robi to na mnie wrażenia, chyba masz trochę wybujane ego. - odparł kpiąco i arogancko swoim niskim głosem, zerkając na mnie z przykrym rozbawieniem w swoich błękitnych oczach. Przerzucił swoją czarną torbę na ramie, schował dłoń w kieszeń i już chciał wstać gdy szybko złapałam go za drugą dłoń.

- Poczekaj! Nie znasz się na żartach? - powiedziałam z uśmiechem śmiejąc się niepewnie. Zrobiło mi się mega głupio... T.K. może był zwyczajnie zazdrosny, a ja od razu wzięłam go za jakiegoś pedofila, który sprawdza każdą moją relację na insta...

- A tak swoją drogą gdzie pracujesz? - zagadałam zmieniając temat i usiadłam na miejscu na przeciwko niego. Zerkał na mnie spod przymrużonych powiek, widocznie niechętny już do rozmowy, po czym westchnął i usiadł naprzeciwko mnie. 

- Jako informatyk, ale dorabiam sobie na porywaniu i sprzedawaniu kobiet na czarnym rynku. - zakpił zabierając swoją dłoń. Poczerwieniałam, gdy zdałam sobie sprawę, że nadal go nie puściłam. 

- Oj no nie gniewaj się, przepraszam, mój błąd, postawię Ci kawę... - zaproponowałam czując się winna. Teraz gdy o tym myślę... był jebanym mistrzem manipulacji. 

- Czy Tobie się wydaje, że dam się przekupić kawą? - spojrzał na mnie pogardliwie. - Jeśli tak to masz rację. - uśmiechnął się łobuzersko a ja odetchnęłam z ulgą... 

- dobra, duże late mrożona z bitą śmietaną, na słodko, nie żałuj syropu migdałowego w końcu i tak na twój koszt. - dodał odkładając torbę. Westchnęłam lekko poirytowana i poszłam do kuchni. Tam czekał na mnie T.K.

- To co, idziemy? Kto to w ogóle był? - zapytał przeczesując swoje zielono-czarne włosy. No tak, prawie bym zapomniała. 

- Wiesz co, to trochę skomplikowane, ale może jutro wyjdziemy razem na przerwę? To w sumie mój znajomy, któremu ostatnio trochę "podpadłam" - powiedziałam niepewnie zerkając na niego spode łba jak zbity szczeniak. Na jego twarzy malowało się przykre rozczarowanie. 

- No dobra, jak wolisz... - westchnął. 

- Przepraszam. - dodałam.

- Mówi się trudno. - odparł. Po chwili poszłam do kuchni zająć się zamówieniem.

Tymczasem T.K. przed wyjściem zerknął jeszcze raz na klienta. Chłopak to spostrzegł i uśmiechnął się z wyższością do niego jak do przegrywa. T.K. obruszył się i posłał mu mordercze spojrzenie po czy wyszedł. 

Gdy podeszłam do chłopaka z kawą, on zajmował się składaniem chusteczki. 

- Dziękuję Lucie. - odparł z uśmiechem. Zmarszczyłam brwi, a on podniósł brew i spojrzał wymownie na plakietkę z imieniem na mojej piersi. - Tak, przygotuj się, będziesz moją pierwszą ofiarą, a później spalę Ci matkę i zgwałcę dom.  - dodał wyciągając do mnie dłoń po kawę. Przez chwilę nie mogłam powstrzymać grymasu, jednak ostatecznie uśmiechnęłam się życzliwie. 

- Tylko się nie udław. - dodałam złośliwie, na co odparł z zuchwałym uśmiechem krótkie  "dzięki". - Jesteś ciekawą osobą. - zaczęłam i znów usiadłam naprzeciwko niego. Spojrzał na mnie zainteresowany nagłą zmianą tematu, jednak wciąż był nachylony nad chusteczką, którą ponownie zaczął składać. - W sumie Cię nie znam, zagadujesz do mnie przed pracą, a chwilę później pojawiasz się idealnie na mojej przerwie w kawiarni w której pracuję. A poza tym cały czas się ze mnie nabijasz. - powiedziałam wprost, a on ku mojemu zdumieniu uśmiechnął się i wrócił spojrzeniem do chusteczki. 

- To jest aż smutne. Przychodzę tutaj kilka razy w tygodniu, znam was już z widzenia i gdy postanowiłem się do Ciebie odezwać wzięłaś mnie za stalkera. - powiedział jakby lekko ironicznie. - Lucie, pamiętaj kij ma zawsze dwa końce. Może i rzeczywiście całkiem śmiesznie to wygląda z twojej perspektywy, ale dla mnie to też jest zabawne, nigdy nie zdarzyło mi się aby osoba, którą spotkałem drugi raz posądziła mnie o coś takiego. - powiedział spokojnie, a mi zrobiło się trochę wstyd. Nagle westchnął a jego głos znów był wesoły i fircykowaty - Ej no przepraszam, że sprawiam wraże pedofila, jeśli tak bardzo Ci to przeszkadza mogę wyjść. - powiedział ironicznie zerkając na drzwi. 

- No dobra przepraszam, no! - powiedziałam wyrzucając ręce pretensjonalnie do góry - a teraz doceń i pij tą kawę bo wybrałeś chyba najdroższą możliwą. - dodałam lekko nafunfolona. 

- Ciekawe, że choć jesteś taka podejrzliwa ani razu nie zapytałaś mnie o imię. - dodał popijając kawę. Uśmiechnęłam się. 

- No bo znam twoje imię. - odparłam. 

- Ta, niby skąd? - uśmiechnął się szeroko, a ja wyjęłam spod stołu kartkę, którą buchnęłam mu chwilę temu niezauważona z jego torby, gdy był skupiony na składaniu chusteczki. 

- Peter Jefferson. - uśmiechnęłam się. - informatyk i księgowy z zawodu, reklamujący usługi rachunkowe i programistyczne. - odparłam patrząc na niego z uznaniem, a on na mnie z lekkim zmieszaniem. 

- Lepkie łapki, co? - zapytał spoglądając ponownie na chusteczkę. Nie wydawał się zadowolony, ale nie przeszkadzało mi to. - Z Ciebie byłby lepszy stalker. - rzucił, a ja się cicho zaśmiałam. Wtedy przestałam go podejrzewać, wydawał się sympatyczny i całkiem zabawny, pomyślałam, że może mogłabym się z nim zaprzyjaźnić? Ale to był błąd...  


Your Boyfirend // let's pley! //Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz