Rozdział 2.

9 0 0
                                    

                          Survey Corps

-Gdzie idziesz?- zapytała Carla siedząc w pokoju dziewczyn razem z Megan. Rozmawiały na temat korpusów, ponieważ dzisiejszego wieczoru miał się odbyć nabór do nich.
-Myślałam nad Zwiadowcami- dodała po chwili namysłu Brown i skierowała swe szmaragdowe tęczówki w stronę przyjaciółki.
-Kobieto! Ty tam zginiesz!- popatrzyła zdenerwowana na Megan- Jesteś w pierwszej dziesiątce! Idź do żandarmerii!
-Żandarmeria jest zepsuta- mruknęła wyższa znudzonym tonem- poza tym możesz sama do niej iść, ja mam swój cel od samego początku- dokończyła i położyła się na łóżku posyłając mały uśmiech Lanz. Tak, przez te trzy lata udało jej się nakłonić Megan do najmniejszego uśmiechu.
-Tak? To idę z tobą- powiedziała niższa i klapnęła na swoim łóżku wyglądając za okno.

Wszyscy stali na placu w grupie i obserwowali wysokiego, blondwłosego mężczyznę, który wchodzi na scenę.
-Nazywam się Erwin Smith, jestem tutaj po to by przekonać was do dołączenia do zwiadowców!- zaczął generał Smith- Jak wiecie, ludzkość powoli odzyskuje godność po upadku Marii, żeby jednak odzyskała ją całkowicie potrzebujemy waszej pomocy! Za murami można zginąć i to jest fakt niezmienny, ale ci, którzy zdecydują się poświęcić swoje serca i przyczynić się do zwycięstwa ludzkości, będą silnymi żołnierzami, którzy są w stanie stawić czoła każdemu wrogowi! Niech zostaną więc osoby na placu, które planują dołączyć do naszego korpusu!- zakończył Erwin. Ludzie zaczęli odchodzić, przede wszystkim ci, którzy byli w pierwszej dziesiątce. W końcu chcieli dołączyć do żandarmerii i ich zdanie jak widać się nie zmieniło. Pomimo to na placu zostało kilka osób, dokładniej cztery.
-Witam was w korpusie zwiadowczym!- krzyknął Erwin- Tak się salutuje! Poświęcając swoje serca!- dokończył dowódca i zasalutował, reszta uczyniła to samo.
-Jeśli mógłbym prosić przedstawcie się- dodał już spokojniej Smith- zacznijmy od lewej strony.
-Carla Lanz, Trost!- zawołała niska dziewczyna i poraz kolejny zasalutowała.
-Jakie zajęłaś miejsce?- zapytał Erwin uśmiechając się lekko.
-Siódme!- odpowiedziała Carla nadal stojąc na baczność.
-Dobrze następny!- powiedział generał i powędrował wzrokiem na czarnowłosą. -Megan Brown, Calaneth, miejsce drugie- powiedziała szmaragdowo oka i zasalutowała.
-Thomas Borto, Shiganshina, miejsce drugie- powiedział wysoki brązowowłosy chłopak stojący zaraz za Brown.
-Shin Kyuu, Mur Sina, miejsce dziewiąte!- przedstawił się blondyn o szarych oczach.
-Masz nietypowe imię Shin, mam nadzieje na owocną współpracę z wami wszystkimi!- powiedział generał i zszedł ze sceny.
Później wszyscy ruszyli do stajni, po to by wybrać swoje konie. Megan postawiła na coś prostego, kary koń miał zostać jej przyjacielem póki nie umrze pełniąc służbę (ewentualnie odejdzie na emeryturę). Jutro nowi rekruci mieli stawić w biurze, by zapisać ich w bazie danych oraz przydzielić do odpowiednich oddziałów.
-Dzisiaj ostatni raz śpimy w tym pokoju- zaśmiała się Carla i spojrzała na swoją przyjaciółkę, ta jednak nie przejmowała się tym zbytnio i dopakowywała jakieś ostatnie bibeloty to swojej torby.
-Słuchasz mnie ty w ogóle?- zapytała Lanz- Co to?- powiedziała i wskazała na małą kamienną sówkę znajdującą się w dłoniach Brown.
-Dostałam tę sówkę od ojca, jeszcze przed jego śmiercią- odezwała się Megan, po czym zawinęła przedmiot w kawałek beżowego materiału.
-Dziewczyny wasza kolej na mycie!- zawołał Thomas i zapukał do przymkniętych drzwi. Przyjaciółki wzięły swoje piżamy i ruszyły do łazienki żywo rozmawiając o tym co się będzie działo w korpusie zwiadowczym. Młoda Brown długo nie mogła zmrużyć oka z powodu nadmiernej energii i ekscytacji. Nie była zdziwiona skąd ta energia u jej osoby, w końcu dzisiaj nie było żadnego treningu, do których tak bardzo zdążyła się przyzwyczaić. Około godziny drugiej w nocy dziewczyna w końcu zasnęła.
Jechali właśnie przez mały lasek na koniach. Byli wewnątrz murów więc nie musieli się bać o niespodziewany atak tytanów. Za nimi jechał wóz z bagażami, zmierzali do bazy zwiadowczej położonej na zachód od Trostu. Na przodzie grupy jechała pułkownik Hange, która jest prawdopodobnie największą fanką tytanów w całej historii. Mimo to, ta kobieta potrafiła być poważna, kiedy trzeba. Megan i Carla od razu znalazły z nią wspólny język, dokładniej Carla gdyż młoda Brown była mało rozmowna.
Po godzinie przejażdżki dotarli do celu, jakim był stary zamek stojący na małym wzgórzu. Na najwyższej wieży można było zauważyć trzy małe kropki, które były prawdopodobnie zwiadowcami na warcie. Rekruci odprowadzili swoje konie do stajni, w tym czasie pułkownik Hange poszła po Miche.
-Dobrze- zaczęła mówić Zöe- na początku powiemy wam jakie jest przydzielenie do oddziałów, Miche czyń honory.
-Thomas oraz Shin wylądują pod moją opieką, a Carla i Megan zostaną przyjęte pod skrzydła Hange- oznajmił Miche i dał znak ręką żeby podeszli do niego jego nowi podopieczni.
-Rekrutki me drogie!- zawołała wesoło Hange- Oprowadzić was po bazie?- zapytała Zöe i nie czekając na odpowiedź ruszyła w podskokach, a za nią nowe członkinie jej oddziału.
Pułkownik Hange oprowadzała właśnie dziewczyny po bazie korpusu zwiadowców. Pokazała im już gdzie znajdują się ich pokoje, stołówka, jadalnia i gabinety. Teraz zmierzały obejrzeć miejsce, w którym prowadzą eksperymenty na tytanach. Znalazły się na małym placu, który był otoczony wysokim na 7 metrów parawanem.
-No, a to są moje eksperymenty, ewentualnie dzieci- powiedziała z bananem na twarzy Hange.
-Skąd ona bierze tyle energii?- pomyślała Brown i zaczęła się przypatrywać obiektom eksperymentów. Hange przedstawiła ich jako Albert oraz Chicacchironi. Pułkownik zaczęła gadać o tym jak pochwycili tą dwójkę oraz o ceremonii nadania imion. Carla przysłuchiwała się jej opowieściom z podziwem, natomiast Megan zaczęła obserwować Alberta i Chicacchironiego. Podeszła dwa kroki bliżej i przechyliła głowę. Albert zaczął się zbliżać, a raczej jego głowa. Kiedy tytan otworzył usta by ugryźć jej głowę to ona odruchowo zrobiła krok do tyłu i zaśmiała się pod nosem. Ponieważ Albert nie zauważył, że jego cel się odalił zamknął paszcze z głośnym dźwiękiem. Zwrócił przez to uwagę dwóch dziewczyn, które do tej pory spokojnie sobie rozmawiały.
-Uważaj na siebie!- krzyknęła Hange i razem z Carlą podbiegły do stojącej w lekkim szoku Megan.
-Wszystko dobrze?- zapytała Lanz, a Megan pokiwała lekko głową- Całe szczęście- powiedziała niższa, Hange odetchnęła z ulgą, że jej nowej podopiecznej nic się nie stało. Megan nadal w lekkim szoku po ataku, przykucnęła i zaczęła obserwować Alberta, jakby miał ją zaraz zaatakować ponownie.

(980 słów)

Mury || Attack on titan || (Oc!)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz