**•̩̩͙✩•̩̩͙*˚13˚*•̩̩͙✩•̩̩͙*˚*

763 41 80
                                    

Kolejny dzień.

(Tak wróciłam, nie mam już szlabanu kc was)

To co miało miejsce wczoraj wolałam aby zapomnieć, od samego rana unikam Ranboo, aczkolwiek nie wiem co sobie pomyślał o tym pocałunku. W sumie co ja się przejmuje, najwyżej go zezwe jak będzie narzekał, proste i logiczne.

Po porannej rutynie zeszłam na dół aby pooglądać telewizję, po rozmowie z Willbur'em i Tommy'm, postanowiłam pójść na spacer. Sięgnęłam z szafki na buty, białe Nike, poczym założyłam i udałam się do wyjścia.
Gdy chwyciłam za klamkę, poczułam coś ciepłego na ramieniu. Od razu obróciłam się i ujrzałam tam Ranboo.

-zaczekaj, pójdę z tobą- posłał ciepły uśmiech.

Po tych słowach stałam jedynie przed bramą, czekając na niego aż wyjdzie z domu. Minęło kilka minut a my szliśmy w całkowitej ciszy, było dosyć niezręcznie, więc postanowiłam zacząć jakiś temat.

-too... Na ile tu zostajesz? -spojrzałam na niego

-na 5 miesięcy, po wigilii już wracam, a co?

-nic, poprostu tak pytam.

Długo...

Idąc, kamienną ścieżką, wokół wielkie o zielonych liściach drzewa, zaproponowałam lody. Jest środek lipca, więc czemu nie. Na środku parku była budka z przeróżnymi smakami lodów.
Idealnie.

R-jaki smak bierzesz?

Y-hmm, może śmietankowy, a ty?

R-w sumie, ja też

Zaczęłam szukać portfela bo plecaku, grzebać w każdej kieszeni. Wszystko poszło na marne. Portfel z pieniędzmi został w domu. Co ja teraz zrobię?

R-masz- wręczył mi loda do ręki.

Y-ale..- położył mi palec na ustach.

-nie ma żadnego ale, kupiłem Ci bo chciałem, nawet nie warz się tego oddawać.-opuścił dłoń i złapał moją prawą rękę, i zacisnął bardziej ucisk.

Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem, ale nie chciałam już go o to wypytywać.

Szliśmy dalej trzymając się za ręce,  oraz się śmiejąc i opowiadając różne sytuacje z życia. Szło mi się z nim bardzo miło i fajnie... W sumie dawno nie chodziłam z chłopakiem po parku. Czekaj co. Chłopakiem? Nie no, co się ze mną dzieje z znów? To tylko przyjaciel...

Pov Ranboo

Chciałem aby ta chwila trwała wiecznie. Nie mogłem się napatrzeć na śmiejącą się y/n, jej uśmiech.. sprawiał u mnie jakieś dziwne uczucie, można powiedzieć że czuć to jak motylki w brzuchu. Zawsze tak mam gdy ją zobaczę. Chce aby byłam ze mną zawsze, jako....

Dziewczyna.

Nie potrafię jej tego powiedziec.. jej oczy, niebieskie, lśniące, pełne podziwu, patrzące w tej chwili na mnie, nagle przed twarzą pomachała mi ręką i powiedziała.

Y- Ty żyjesz? Czy jednak nie, i błąkasz się w obłokach po drugiej stronie?- zaśmiała się.

R- żyje, poprostu się zamyśliłem.

Y- o czym tak myślisz?

O kurde.
Co ja teraz zrobię.
Melanż?

R- może zrobimy sobie taką małą kameralną posiadówke aka melanż? Ja, ty, tubbo, Tommy, Clay, Sapnap, Willbur, i Karl? Co ty na to?

Y- w sumie, dobry pomysł! Chodź do sklepu kupimy jakieś dobre alko oraz przekąski, bo na pusty żołądek to ja pić nie chce.

Po tych słowach udaliśmy się do pierwszego lepszego sklepu, kupiliśmy 4 wódki, 2 wina, chipsy, żelki itp. Musiałem nieść przez ten kilometr te kilka kilogramów w torbach, y/n upierała się że mi pomoże, ale się nie zgadzałem. Bo taka mała kruszynka ma nieść takie coś? Chyba żart.

~Kocham cie...~ | Ranboo x reader | ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz