Rozdział 17.

472 34 10
                                    

Poprzedniej nocy się nie wyspałam, dlatego teraz leżałam z głową na ladzie i zasypiałam. Powieki były tak ciężkie, że już nie miałam siły, żeby utrzymać je w górze i zasnęłam. Nie wiem po jakim czasie, ale poczułam jak ktoś szturchał mnie w ramię, więc się ocknęłam niechętnie otwierając zmęczone oczy.

- Emma, wstawaj.

Ujrzałam lekko rozmazanego, ale wesołego Ashtona.

- Jeszcze pięć minut. – Wymamrotałam i ponownie schowałam głowę między swoimi rękami.

Usłyszawszy cichy chichot ponownie otworzyłam oczy i podniosłam głowę widząc uśmiechniętego Irwina. W jednej chwili moje zmęczenie, jakby odleciało za sprawą jego śmiechu, a w moim brzuchu zaległo się stado motyli, które chciały się jak najszybciej stamtąd wydostać. Patrzyłam na chłopaka przez lekko przymrużone powieki, a on tylko troskliwie się do mnie uśmiechał.

- No cześć. – Puścił mi oczko i poszedł na zaplecze zostawić jakieś rzeczy, które ze sobą przytaszczył. Nie miałam zielonego pojęcia co to mogło być, ale było tego sporo, bo wydawało się, że torba, którą niósł, była dosyć ciężka. Obróciłam się i obserwowałam, jak schodził po małych schodkach. Lubiłam na niego patrzeć.

Z powrotem położyłam głowę na rękach i wpatrywałam się przez chwilę w ścianę, jednak po chwili moje oczy znowu zaczęły się zamykać, a ja nie stawiając oporu poddałam się zmęczeniu. Tym razem nic nie usłyszałam, ale poczułam dwa, dosyć mocne ukłucia w talii.

- Przestań! – Natychmiast się odwróciłam i walnęłam go pięścią w ramię. – Dobra, powinniśmy zacząć jakąś pracę. – Westchnęłam i dałam znać Ashtonowi, by już sobie poszedł. Nie lubiłam, kiedy ktoś mi przeszkadzał w spaniu.

Czasami nachodziły mnie myśli, że chciałam uwiesić się chłopakowi na szyi i patrzeć całymi dniami w jego orzechowe oczy, zaś z drugiej strony chciałam trzymać się od niego z daleka, bo coś jakby mnie przed nim przestrzegało. Być może nie chciałam zostać kolejny raz zraniona i to był właśnie ten powód. Mimo wszystko znałam Ashtona dość dobrze, jak na naszą stosunkowo krótką znajomość, pomijając incydent z Amber, bo tego się nie spodziewałam. Ale przecież każdy ma czasami jakieś wątpliwości.

Ash nie odzywał się do mnie przez większość czasu, więc miałam wrażenie, że jak zwykle wszystko popsułam. Być może miał tyle pracy, że nie miał czasu nawet na mnie spojrzeć. Nie wnikałam, zajęłam się swoją robotą.

Niespodziewanie w sklepie pojawiła się Diana.

- Cześć moi ulubieńcy! – Zawołała radośnie i stanęła naprzeciw mnie. – Mam dla was małą niespodziankę. Możecie iść już do domu!

- Coś się stało?

- Nie, słoneczko. – Położyła dłoń na mojej – po prostu, ja i Frank chcemy dokonać małych zmian w sklepie, dlatego dzisiaj możecie już iść do domu, lub na jakiś spacer, jak wolicie.

Nie pytałam o nic więcej, tylko zabrałam swoje rzeczy, pożegnałam się i opuściłam sklep.

Szłam w stronę przystanku, kiedy usłyszałam głos chłopaka.

- Poczekaj! – Zawołał, więc na niego zaczekałam. Kiedy był już koło mnie, lekko zdyszany, złapał moją dłoń i splótł nasze palce. Nie spodziewałam się tego, więc przez chwilę stałam i patrzyłam na nasze złączone dłonie, jakbym zobaczyła co najmniej statek kosmiczny.

Kiedy poczułam ciepłą dłoń chłopaka, która delikatnie zacisnęła się na mojej drobnej ręce, zrobiło mi się odrobinę lżej na sercu, ponieważ nic się bardziej nie pokomplikowało, jak myślałam. Już prawie zapomniałam, jak miłe było to uczucie mieć kogoś obok siebie. Zrobiło mi się gorąco w policzki, jakby zajęły się żywym ogniem, a Ash od razu się uśmiechnął.

We all need to fight for something // Ashton IrwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz