Rozdział 5.

307 31 2
                                    

- Cześć, Nathan – spojrzałam w bok, ale nigdzie nie było śladu po Ashtonie. Znikał zawsze wtedy, kiedy był potrzebny.

- Co ty tu robisz? – Uśmiechnął się, o nie, nie dam się na to nabrać.

- Gdybyś miał mózg, zauważyłbyś, że tutaj pracuję. – Westchnęłam i wzięłam jego płyty, by nabić cenę.

- Oj nie bądź taka wredna, chciałem być miły.

- To zapłać za płyty, weź je i bądź miły gdzie indziej.

- A może będziesz trochę milsza i powiesz mi, czy dodajecie coś w pakiecie do tych płyt? – Złapał mnie za nadgarstek i mocno zacisnął na nim palce. – Może jakieś prywatne usługi?

- Puszczaj mnie. – Próbowałam mu się wyrwać, ale nie miałam na to siły.

- Wiem, że za mną tęsknisz i chcesz naprawić to, co zepsułaś. – Przybliżył twarz do mojej.

- Ja zepsułam? Przecież to ja z tobą zerwałam. Oszalałeś.

- Może w końcu dasz mi to, czego nie chciałaś mi dać, kiedy byliśmy razem? – Zacisnął zęby, patrzył na mnie z wściekłością i wyższością, jakbym była jego zabawką. Pewnie właśnie za nią mnie uważał.

Zanim zdążyłam coś powiedzieć, pojawił się Ashton i wszedł mi w słowo.

- Słuchaj koleś, jeśli w tej chwili jej nie puścisz, to porozmawiamy inaczej, a uwierz mi, nie chcesz tego. – Złapał jego rękę i oswobodził mnie z uścisku Nathana.

Rozmasowywałam obolałe miejsce i patrzyłam na reakcję mojego byłego chłopaka. Zrobił się czerwony jak rozgrzany piec, a jego nozdrza rozszerzyły się do granic możliwości, jeszcze chwila a poszedłby z nich dym, ciemny jak jego wnętrze.

- Co, teraz jemu dajesz, tak? – Zaśmiał się złośliwie, ale było w tym śmiechu słychać nutkę rozczarowania. Potem zapłacił za płyty, zabrał je i wyszedł. Miałam nadzieję, że już nigdy więcej nie spotkam go na swojej drodze.

 Ashton odprowadził go wzrokiem, aż drzwi zatrzasnęły się za nim z hukiem. Od razu przeniósł swoje spojrzenie na mnie.

- Znasz tego kolesia? O czym on mówił? – Zniknął na chwilę, ale szybko wrócił z krzesłem, które postawił obok mojego i na nim usiadł.

- To mój były chłopak. – Nie chciałam o tym rozmawiać, ponieważ było to trochę krępujące, a Ashtona znałam zaledwie kilka dni.

- Masz niezły gust. – Lekko się skrzywił.

- Słuchaj, popełniłam w życiu niejeden błąd, ale on był największym i jakoś nie mam zamiaru słuchać, jak ktoś ze mnie kpi, jaki to ja mam wyśmienity gust. – Ashton zrobił zdezorientowaną minę.

- Ej, spokojnie, nie chciałem cię urazić, źle wyszło. Wiesz, jeśli chcesz, możesz mi powiedzieć, jak było.  Jeśli nie, to zrozumiem, ale nie ma klientów i oboje nie mamy co robić, więc może się trochę poznamy. – Wzruszył ramionami.

- Poznawanie zaczynasz od bardzo neutralnych tematów, ale w sumie, co mi szkodzi. Było, minęło. – Przejechałam ręką po włosach i spojrzałam na chłopaka siedzącego naprzeciw mnie.

- Wiesz, poznałam go w drugiej liceum, wtedy wydawał się być naprawdę fajnym kolesiem.

- Wydawał się być. – Wtrącił.

 - Kurde, Ashton, nie przerywaj mi. – Klepnęłam go w ramię i kontynuowałam mojego wywody. – To była taka licealna miłość, a jak wiadomo praktycznie każdy chciałby ją przeżyć. Po prostu się w nim zadurzyłam, a kiedy człowiek się zakochuje, nie widzi wad drugiej osoby, prawda? Idealizowałam go, choć ludzie mówili mi różne rzeczy. Nie chciałam ich wtedy słuchać. – Zamilkłam na chwilę, bo nie wiedziałam, czy to kontynuować.

We all need to fight for something // Ashton IrwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz