Rozdział 14.

350 32 23
                                    

Miałam na późniejszą godzinę do pracy, więc niespiesznie zeszłam po schodach i usiadłam przy kuchennym stole obserwując, jak mama krzątała się po kuchni. Uśmiechnęłam się pod nosem, po czym podeszłam do kobiety, ponieważ musiałam coś zjeść, żeby nie umrzeć z głodu przez resztę dnia. Otworzyłam lodówkę, chwilę pokręciłam nosem i ją zamknęłam, bo nie znalazłam w niej nic ciekawego, pomińmy fakt, że była wypełniona po same brzegi. Było wszystko, tylko nie to na co miałam aktualnie ochotę. Na co ją miałam? Sama tego nie wiedziałam, ale zawartość lodówki nie spełniła moich oczekiwań. Podeszłam więc do szafki, wyjęłam z niej miskę, drugą ręką zaś otworzyłam szufladę, która była tuż przy moim udzie i wyciągnęłam łyżkę. Podeszłam jeszcze do lodówki po mleko i usiadłam przy stole. Nasypałam czekoladowe kuleczki do miski i zalałam zimnym mlekiem, mama tylko pokręciła głową z dezaprobatą i poszła do salonu, zapewne pościerać kurze.

Wróciłam na górę po swoją torbę, do której wpakowałam kolejną książkę z serii zaczętych, ale nie dokończonych, ponieważ na horyzoncie pojawiła się inna książka, którą koniecznie musiałam zacząć czytać. Takim oto sposobem miałam jakieś dziewięć książek do przeczytania, z których każda była zaczęta, zazwyczaj przeczytana do połowy. Nic na to nie mogłam poradzić, mój nawyk nigdy się nie zmieniał, choć często z nim walczyłam. Próbowałam przeczytać jedną książkę, ale nie dawałam rady i zaczynałam kolejną, lub po prostu kupowałam trzy inne, które idealnie wpasowywały się w mały stosik stojący pod oknem. Niedługo będę mogła wybudować z nich mur.

Wyszłam dość wcześnie, więc postanowiłam się przejść, spacer jeszcze nikomu nie zaszkodził, a mnie był naprawdę potrzebny. Mogłam przemyśleć wszystko, o czym chciałam porozmawiać z Ashtonem. Ułożyłam w głowie mowę i zadbałam o każdy, nawet najmniejszy szczegół, żeby o niczym nie zapomnieć. Dzień był naprawdę ładny, słońce świeciło niemalże uśmiechając się do przechodniów i zarażając ich pozytywnym nastawieniem. Na niebie nie było widać ani jednej chmurki, a wiatr był znikomy. Do sklepu weszłam w lepszym nastroju niż sama się tego spodziewałam. Uśmiechnięta zamknęłam za sobą drzwi i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Obróciłam się jeszcze raz wokół własnej osi, by upewnić się, że Ashton nie ukrywał się za którymś z regałów. Sklep był pusty, ale po chwili udało mi się usłyszeć jakieś chichoty dochodzące z zaplecza i na pewno nie był to śmiech Irwina. Zdziwiona i zaskoczona powoli udałam się w tamtą stronę, kiedy byłam już blisko nagle wszystko zamilkło, więc stanęłam na szczycie maleńkich schodów i wmurowało mnie w podłogę, dosłownie. Ashton całujący się z Amber na zapleczu, to był dopiero widok…

Coś nieznacznie zakuło mnie w okolicach serca, a cały mój entuzjazm ulotnił się jak powietrze ze starego balonika. Jak szybko się pojawił, tak szybko zniknął. Stałam tam z wybałuszonymi oczyma i nie wiedziałam co zrobić. Odezwać się, czy może odejść, usiąść za ladę i udawać, że niczego nie widziałam? Zanim zdążyłam zorientować się co robię, odezwałam się, oczywiście niepotrzebnie.

- Ponoć nie zniżasz się do takiego poziomu. – Kiedy usłyszał mój głos zaprzestał łapczywego całowania Amber, a raczej pożerania jej twarzy i nadal z zamkniętymi oczyma stał jak słup soli. Kiedy je otworzył i spojrzał na mnie, od razu odepchnął od siebie dziewczynę. Oh, jakie to zabawne.

- Emma, a co ty tutaj robisz? – Nie wiedziałam, czy tak dobrze udawał zażenowanego, czy naprawdę był. Nie chciałam w to wnikać.

- Przyszłam d pracy, ale widzę, że świetnie sobie beze mnie radzisz, także radź sobie tak przez cały dzień. Cześć, Ashton. – Odwróciłam się na pięcie, zacisnęłam mocno powieki i lekko zawiedziona opuściłam sklep. Pogoda nadal była piękna, ale mnie nie chciało się nawet uśmiechać.

Co ja sobie wyobrażałam? Że Ashton chociaż trochę mnie lubił? Po co w ogóle odstawiał tę szopkę z Amber, która to niby nie była w jego guście… Po co ty wszystko było? Zdołowana pokonywałam jak najszybciej kolejne metry dzielące mnie od domu. Nie oglądałam się za siebie, nie chciałam. Jedyne czego pragnęłam to położyć się do łóżka i zniknąć pod kołdrą cicho szlochając. Naprawdę zabolał mnie tamten widok i właśnie to najbardziej mnie wtedy przerażało. Dlaczego musiałam coś poczuć akurat do Ashtona? Czym sobie zasłużyłam na takie traktowanie? Jak mogłam pomyśleć, że mógł mnie lubić trochę bardziej niż dobrą koleżankę? Jak mogłam w ogóle tak pomyśleć, jak…

We all need to fight for something // Ashton IrwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz