Levi Ackerman przeprowadza się do nowego miasta. Musi odpocząć od wspomnień. Niestety stare nawyki pozostają. Każdy deszcz jest dla niego jak święto. Co się stanie jak na jego drodze stanie nowy chłopak? Co zrobi Eren gdy pozna Levi'a?
Eren POV Stałem za dzwonem obserwując Levi'a. Dziwny był. Wyszedł do szkoły, ale nagle się zatrzymał. Stał jak głupek na deszczu. Po chwili wrócił się do akademika i gdy już miałem za nim iść, wrócił ale bez plecaka. Po kilku minutach stania na deszczu, pozbył się bluzy, trampek i skarpet. Nie wiedziałem co o tym myśleć. Pan Nowy lubi deszcz? Staliśmy tam może trzy godziny. W końcu deszcz przestał padać, a zza chmur wyszło słońce. Delikatne, niby nieśmiałe promienie oświetliły twarz Levi'a i mogłe zobaczyć, że się uśmiecha. Levi się uśmiecha! Wyglądał mi raczej na typa, który nie wie co to uśmiech. A tu taka niespodzianka. Patrzyłem na jego cudowne kruczoczarne włosy, kiedy usłyszałem szybkie kroki gdzieś w oddali. W końcu skończyły się lekcje. Super. Wszystko mnie ominęło. Zobaczyłem, że Levi zakłada bluzę i naciąga na głowę kaptur, ale trampki pozostały w jego dłoni. Czarnowłosy powoli się odwrócił i zaczął iść w stronę akademika. Patrzyłem na niego w osłupieniu, ale szybko się opanowałem i poszedłem za nim. Morze uczniów przelało się między nami. Dogoniłem go, gdy już miał otwierać drzwi do naszego budynku.
- Levi! - zawołałem. Brunet spojrzał na mnie. - Nie było cię na lekcjach... Czekaj. Czy ty jesteś mokry? Stałeś na deszczu? Dlaczego?
Zobaczyłem jak na twarz Levi'a wypływa nikły uśmiech, ale jego oczy wyrażały raczej ból i smutek. Po chwili przybrał, widocznie normalny dla niego kamienny wyraz twarzy.
- To mi o Nich przypomina. - powiedział cicho. - Oni bardzo lubili deszcz. Staliśmy razem godzinami na dworze, czekając aż przestanie padać i wyjdzie słońce. Nawet nie wiesz jakie to przyjemnie uczucie. Wśród zimna i wilgoci, poczuć na twarz ciepłe promienie.
Po tych słowach wszedł do akademika, zostawiając mnie przed drzwiami. Stałem tam jak głupek,a w mojej głowie pojawił się wycinek z gazety: "Legendarna trójka. Chłopak ( przypuszczamy, że lider) zabił mężczyznę". Szybko zacząłem szperać w plecaku szukając tego wycinka. Zawsze go nosiłem na wypadek, gdyby spotkał kogoś z "Legendarnej trójki". Mam! Wycinek wraz z zdjęciem. Gdy spojrzałem na zdjęcie, na chwilę zapomniałem jak się oddycha. Po środku stał Levi. Po jego bokach stali chłopak i dziewczyna. O co chodzi? Czy lider "Legendarnej trójki" nie został aresztowany? I gdzie jego towarzysze? Szybko pobiegłem do naszego pokoju. Gdy tam wpadłem od razu zapytałem:
- Kto to jest?
- Ale kto? - spytał zdezorientowany Levi.
Podałem mu wycinek z gazety. Zobaczyłem, że do oczu Levi'a naplywją łzy. Upuścił wycinek i zamknął się w łazience. Nie było go pół godziny. Nie wrócił po godzinie. Nie wyszedł Po dwóch. Po trzech byłem tak zmartwiony, że zapukałem.
- Levi? - spytałem, nadal pukając delikatnie w drzwi.
- Nie wchodzić. - usłyszałem głos chłopaka.
Zignorowałem go i wszedłem do środka. Zobaczyłem, że Levi siedział na ziemi. Był cały blady, a oczy miał zaczerwienione od płaczu. Niewiele myśląc (co często mi się zdarzało) wziąłem go na "księżniczkę" i zaniosłem do jego łóżka. Co minie zdziwiło? W ogóle się nie wyrywał.
- Powiedz mi, co się z nimi stało?
- Trzeba zacząć, od początku. - powiedział wycierając łzy. - Gdy zostałem porzucony w wieku siedmiu lat, zamieszkałem sam. Po jakimś czasie poznałem Farlana. Tego blondyna że zdjęcia. Razem lataliśmy i zbieraliśmy pieniądze, które leżały w cudzych portfelach. Gdy miałem siedemnaście lat pewna dziewczyna chciała się do nas przyłączyć. Pozwoliliśmy jej. Miała na imię Isabell. Nauczyliśmy ją wszystkiego co umieliśmy, łącznie ze sprzątaniem. To ona zapoczątkowała tradycję stania na deszczu. Pewnego razu, to był chyba drugi dzień na powierzchni...
- Na powierzchni?
- Wcześniej mieszkaliśmy w podziemiu. To był drugi dzień na powierzchni. Nagle zaczęło padać. Isabell zafascynowana tym zjawiskiem, zaciągnęła nas na dwór i razem staliśmy w deszczu czekając na słońce. Nic nie mówliśmy. Nie narzekaliśmy na zimno i wilgoć. Gdy wyszło słońce dziękowaliśmy Isabell za to przeżycie. Na następny dzień byliśmy chorzy, ale się tym nie przejmowaliśmy. Po kilku miesiącach jakiś typ próbował zabić Isabell więc odwdzięczyłem mu się nożem w jego oku. Nie chciałem zabijać, ale obiecałem sobie chronić moją małą elitę. Dokładnie miesiąc później poszedłem na wyznaczone miejsce zbiórki. Była to mała polanka gdzie dzieliliśmy się łupami z innymi elitami. Gdy tam dotarłem zobaczyłem wiele ciał. Nie wiem kogo, bo mnie obchodziły tylko dwa. Głowa Isabell I ciało Farlana. Bez nóg. Farlan jeszcze żył. Powiedział mi... powiedział, że napuścili tu psy i... i że byłem cudownym liderem. Potem odszedł. Stałem tam, patrząc na ciała przyjaciół, dopóki nie usłyszałem ujadania psów. Odruchowo wyciągnąłem nóż. Gdy tylko psy pojawiły się na choryzoncie, pobiegłem w ich stronę. Było ich pięć, a ja jeden. Zabiłem je, ale dorobiłem się sporej ilości blizn. Później przyjechała policja. Zaaresztowali mnie i dali przed sąd. Dostałem tylko rok odsiadki. Ni wiem czemu tak mało, ale nie obchodzi mnie to. Bardziej się zastanawiam czemu ci to powiedziałem. - szepnął, a po jego policzkach zaczęły spływać łzy. - To byli moi przyjaciele! Moja rodzina!
Znowu mój rozsądek został gdzieś w lesie, bo przytuliłem go.
- Spokojnie Levi. Powiedziałeś mi bo potrzebowałeś się wygadać. Pamiętaj, że wszystko będzie dobrze, bo zawsze wszystko się zawsze układa...
Nie dokończyłem, ponieważ Levi już zasnął. Płacz naprawdę jest męczący. Zostawiłem go w jego łóżku a sam poszedłem spać w swoim.
♡♡♡ I drugi rozdzialik! Ale ja się umęczyłam gdy go pisałam! Zachęcam do zostawiania komentarzy, ponieważ jestem początkującym pisarzem i zależy mi na opini innych! Miłego dnia/ nocy!
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.