Rozdział 8

64 4 0
                                    


Blondynka podeszła do mnie i pokazała mi zdjęcie na, którym widniała znajoma mi kobieta i mój pradziadek, w rękach trzymała dziecko, a mężczyzna wydawał się wklejony na fotografię.

-Betty, nie wiem czemu, ale czuje, że gdzieś widziałam tą kobietę

-A on?

-To mój pradziadek

-Chyba musimy odwiedzić jakiegokolwiek członka twojej rodzinki.

-Mam tylko dwóch wujków, jeden z nich jest w szpitalu, a drugi wyjechał z Riverdale po tym jak moi rodzice zginęli - Betty wyciągnęła telefon i zadzwoniła do swojego chłopaka, żeby powiadomić go o znalezisku oraz o spotkaniu w szpitalu. Zaraz po tym jak blondynka się rozłączyła wsiadłyśmy na motor i ruszyłyśmy do szpitala.

-Dzień dobry, jestem Toni Topaz, a to moja daleka kuzynka - wskazałam na przyjaciółkę - przyszłyśmy odwiedzić wujka, Arthur'a Topaz.

-Tak oczywiście, sala ta sama co zwykle - recepcjonistka znała mnie, bo zanim poznałam Cheryl często go odwiedzałam. Wtargnęłyśmy z pośpiechem, gdy przekroczyłyśmy próg w moje oczy rzucili się lekarze, którzy otaczali wujka.

-Coś się stało?

-Niestety pani wujek chyba odszedł. Prosił żeby przekazać pani ten numer - podał mi kartkę. Zaczęło mi się kręcić w głowie i czułam się jakby świat się kończył. Łzy leciały mi po policzkach mimo mojemu oporowi. Moje nogi na chwilę straciły czucie, więc blondynka musiała mnie złapać. 

-B ja... ja

-Musisz ochłonąć - dziewczyna prowadziła mnie w stronę poczekalni, a po chwili pomogła mi trafić w krzesło. Z każdą sekundą łez było coraz więcej.

-Betty, nie zdążyłam się pożegnać, odepchnęłam go przez Cheryl. Nie powinnam była nawet z nią być.

-Toni czy ty się słyszysz? Wiem, że wujek był dla ciebie bardzo ważną osobą i nie wyobrażam sobie co teraz przeżywasz, ale nie możesz się obwiniać, a zwłaszcza nie możesz obwiniać twojej relacji z Cher. To najgłupsze co możesz zrobić, rozumiesz? - przytuliła mnie, a ja się delikatnie uśmiechnęłam i otarłam łzy. 

-Betts masz tą kartkę?

-Tak jasne - przeczytałam szybko numer by sprawdzić czy go przypadkiem nie kojarzę, lecz po chwili i tak wpisałam go na klawiaturze telefonu i zadzwoniłam.

-Halo? - odezwał się znajomy mi głos. Żal, który miałam do siebie powrócił i zaczęłam płakać.

-Dzień dobry - B chwyciła telefon - jestem przyjaciółką Toni Topaz, jej wujek właśnie odszedł, ale wcześniej zostawił kartkę z numerem do pana.

-Arthur Topaz...odszedł?

-Tak - usłyszałam płacz w telefonie, a rozmówca po chwili się rozłączył.

-Toni czy miałaś kogoś oprócz wujka?

-Drugi wujek mieszka w Greendale - telefon zadzwonił ponownie, wyświetlacz pokazywał ten sam numer.

-Antoinette?

-Tak

-Posłuchaj kochanie niczym się nie przejmuj zapłacę za pogrzeb i wszystkie usługi.

-Czy mogłabym wiedzieć kim pan jest?!

-Samuel, Samuel Topaz - zdziwiłam się gdy to powiedział, ponieważ nie sądziłam, że Arthur utrzymywał kontakt z bratem.

-Wujku naprawdę miło cię słyszeć pomimo przyczyny tej rozmowy, ale musisz mi natychmiast cos wyjaśnić. Moja dziewczyna, Cheryl została porwana, na miejscu zbrodni znalazłyśmy zdjęcie i jestem wręcz pewna, że moja prababcia trzyma na nim dziecko ,które nie jest jednym z moich dziadków. Mógłbyś proszę wyjaśnić mi kim jest to DZIECKO?!

-Dziewczyna? Chyba zbyt długo nie rozmawialiśmy. Przykro mi jeżeli wydaje ci się, że możesz do mnie dzwonić z wiadomością o śmierci brata, a zaraz potem naskakiwać na mnie z innymi rodzinnymi tragediami. Do zobaczenia na pogrzebie - w głośnikach zabrzmiał dźwięk zakończonego połączenia.

-To koniec. Nie znajdę Cheryl zanim ten psychol ją zabije, a mój wujek odszedł czy może być gorzej.

-Nie mów tak, twój wujek na pewno zostawił jakąś informacje, cokolwiek - blondwłosa z niepokojem zaczęła przeszukiwać pustą już sale. Rzucała poduszkami i kołdrą, kilkukrotnie podnosiła koc aż w końcu położyła się na podłodze i spod łóżka wyjęła kartkę z adresem - proszę bardzo - podała mi wizytówkę, której treść powiedziała mi dokładnie gdzie mieszka Samuel.

-Złóżmy Samuel'owi wizytę - wybiegłam ze szpitala, wsiadłam na motor i odpaliłam silnik - Zaraz wyślę ci adres i spotkajmy się na miejscu - maszyna ruszyła z piskiem opon. Oczywiście do Greendale rodzice zabierali mnie często, więc bardzo dobrze je znałam. Po chwili stałam pod drzwiami wujka. Zapukałam. Drzwi otworzył starszy, niewysoki i siwowłosy mężczyzna.

-Czas porozmawiać w cztery oczy wuju - obiłam lekko bark o starca aby zauważył, że nie mam nastroju na jakieś głupie gierki.

-Chyba zapomniałaś o kulturze młoda damo! W taki sposób jestem pewien, że nie dojdziemy do porozumienia.

-Odpuść sobie takie gadanie po tym jak zostawiłeś brata z siedmioletnią osieroconą dziewczynką! Siądź i porozmawiaj ze mną!

-Jeśli tylko obiecasz, że zmienisz ton głosu i po rozmowie wyjdziesz to mogę się zgodzić.

-Obiecuję, ale teraz naprawdę potrzebuje wiedzieć o co chodzi z tym dzieckiem i prababcią - podałam mężczyźnie fotografie aby ten się jej przyjrzał i opowiedział historię, która może uratować życie Cheryl.

-Więc skoro i tak rozpoznałaś już prababcie, a ona i jej dzieci nie żyją to chyba powinienem ci to wyjaśnić. Dziecko ze zdjęcia to Chris Evans, na jego nieszczęście jego rodzice czyli Aria i Liam poznali się w liceum. Byli razem w bardzo poważnym związku, planowali wspólną przyszłość, ale ich plany pokrzyżowała wpadka jaką był Evans. Twój pradziadek pozostawił Arie po tym jak poznał twoją drugą prababcie, a Aria postanowiła oddać chłopca do sierocińca. Niestety przeznaczenie skrzyżowało ich drogę jeszcze raz i ich dzieci z postanowiły się pobrać.

-Czyli dobrze rozumiem, że mój pradziadek od strony dziadka spotkał prababcię od strony mamy po tym jak ich dzieci, których nie stworzyli razem się pobrały?

-Tak dokładnie - na mój telefon przyszło powiadomienie o SMS-ie od Betty.

-Wujku muszę już iść, spotkamy się później i dogadamy szczegóły pogrzebu - wyszłam z domu staruszka przed, którym czekali na mnie Buhgead - Powiedział mi wszystko, znaczy szukamy człowieka zapewne spokrewnionego z Chris'em Evans'em, wszystko wyjaśnię wam później.

-Czekaj Evans? - spytał Jug.

-Tak. Znasz jakiegoś?

-Może nie osobiście, ale Pop opowiadał mi kiedyś o jakimś koledze bodajże jego taty, który miał tak na nazwisko - nie odezwałam się, ale w milczeniu i pośpiechu wsiadłam na motor i ruszyłam do Pop's. Jughead wsiadł na motor ze swoją dziewczyną i pojechał za mną.

***********************************************

Ogólnie chciałam dodać to jak najszybciej, ale coś mi zdecydowanie nie wyszło, więc od razu wam mówię, że moje "daily" przy tej ilości nauki nie wypali więc postaram się do tygodnia dodać następny rozdział.



Choni Popatrz pod innym kątemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz