Jak się okazało dostałam jedynie nakaz wejścia do samolotu. Jedyne co zdążyłam to pożegnać się z Peggy, Howardem i bratem. Gdy weszłam na pokład okazało się że jedyną załogą jestem ja i dwójka pilotów. Na chwilę wszedł jeszcze do nas oficer Philips objaśnił mi jeszcze raz wszystko dokładnie i życzył powodzenia. Prosił mnie o ostrożność i pocieszał że wszystko będzie w porządku. Obiecał też że w razie czego nie zakatują mi tutaj Stevie'go. I jak się umówiliśmy wszystkie listy do mnie będą czekały na mnie w moim namiocie chyba że przekroczą pięć worków w tedy wozić je będą pod adres Steve'go. Była jeszcze umowa że sekretarki czytają i odpisują na wszystkie po za tymi Jamesa.
Usiadłam wygodnie na miejscu. Przyszedł do mnie jeden z pilotów i wyjaśnił mi że lecieć będziemy około dnia gdyż do do celu mamy około 15 godzin. Troche przytłoczyła mnie ilość w powietrzu i w sumie brak jakichkolwiek zajęć. Postanowiłam poczyścić bronie. Jak się okazało nie będzie żadnych przerw czy lądowań. W sumie maszyna nie jest największych rozmiarów. A i dowiedziałam się jeszcze że mnie nie wysadzają w dokładnym miejscu. Wysadzą a raczej rzucą mnie 10 kilometrów od miejsca docelowego, na wszelki wypadek, Philips nie chce mieć zgonów. Zebrałam i przetrawiłam wszystkie informacje. Nie zostało mi więc nic innego jak chociaż na chwilę położyć sie i pospać. Zacisnęłam rękę na nieśmiertelniku Jamesa. Tak cholernie za nim tęsknie, ucałowałam kawałek blaszki z jego nazwiskiem i wyobrażając sobie że jestem w jego objęciach zasnęłam.
Minęło już 5 godzin lotu. Zostało jeszcze około 10. Nudzi mi się jak nie wiem co. Przed chwilą zjadłam kolację. Dostałam GPS i dane co do obozów i bezpiecznych dla mnie miejsc. Ah i w końcu dowiedziałam się że lecimy na Syberię do Rosji. Więc będzie ciekawie. W szczególności że strój który kazano mi ubrać nie wydawał się najcieplejszy. Obcisły długi czarny kostium. Długie do pół piszczela czarne buty. Mnóstwo kabur, paseczków i kieszonek. Oczywiście wyładowanych po brzegi bronią amunicją i innymi potrzebnymi pierdołami. Przed chwilą od Christopher'a jednego z pilotów dostałam słuchawkę którą nakazał mi wsadzić do ucha. Tak też zrobiłam umieściłam ją u siebie w uchu.
Postanowiłam że przebadam plecak który dali mi na misję. Parę paczek z racjami żywnościowymi. Kilka pudełek z amunicją do pistoletów i kilka do karabinu. Ostrzałka do noża. I jeszcze dwa noże na wszelki wypadek. Garota, linki, metalowy łańcuch i sznurek. Noktowizja. Śpiwór, karimata. Apteczka i polowy zestaw kuchenny. Kilka dymnych granatów oraz laserowy wskaźnik do karabinu. Posprawdzałam jeszcze kieszenie w stroju aby w razie czego wszystko odruchowo zabrać. W pierwszej kieszeni u lewej nogi miałam schowany nóż, w kolejnych trzech pełne magazynki do karabinu. Na lewym udzie miałam jeszcze kaburę z Magnum'em i w kieszonkach kastet oraz wytrych. U prawej nogi sytuacja wyglądała podobnie. W niższych kieszeniach były pełne magazynki. W kaburze znajdował się pistolet z tłumikiem. W kieszeniach na prawym udzie znajdowała się jeszcze jedna garota oraz nóż motylkowy. Na biodrach do paska przyczepione były dwa pistolety i kieszonki z pełnymi magazynkami. Na klatce piersiowej w kieszonkach było kilka granatów i nigdy nie uwierzycie, tak magazynki. Na plecach miałam dwa karabiny. Czy było mi ciężko? W cholerę ale przyzwyczaiłam się już do dźwigania tego wszystkiego. Usłyszałam szelest w słuchawce. A po chwili czyjś głos.
-Hallo? Victoria?- usłyszałam Phillipsa
-Oficerze- odpowiedziałam uśmiechnięta
-Jak mija podróż?- spytał
-Bardzo dobrze jesteśmy dobę od celu- odpowiedziałam
-Carter i twój brat bardzo się o ciebie martwią agentko Rogers- usłyszałam ciche potwierdzenie
-Ja też się o nich martwię- zaśmiałam się-Ale spokojnie nie cały miesiąc i się widzimy
-Właśnie- odpowiedział w miarę entuzjastycznie jak na niego- Wiadomo coś o jednostce Jamesa?- spytałam
-Tak, wszystko w z nią w porządku. Nie mamy wielu ofiar a rannych jest garstka. Zachwalają Barnes'a i mówią że bardzo ich wspiera. Sierżant Barnes natomiast mówi że oni bardzo wspierają jego. W ostatnim raporcie prosił aby wyściskać cię od niego- usłyszałam ciepły i szczery śmiech
-Ile ja bym dała żeby jego wyściskać- westchnęłam- Odpowiem za 5 godzin jak idzie podróż i przed samym zrzutem też się odezwę czy wszystko jest w porządku- zasalutowałam mimo że i tak wiem że tego nie zauważył
-Jasne, będziemy czekali. Ta misja jest dla nas bardzo ważna. Więc możesz zgłaszać się o każdej godzinie od dzisiaj aż po dzień gdy wrócisz mamy całodobowe dyżury.- oznajmił
-Do usłyszenia oficerze- powiedziałam
-Do usłyszenia, bez odbioru- odpowiedział
Oparłam się o oparcie w samolocie i ponownie zamknęłam oczy postanawiając się przespać. Poprosiłam pilota by w razie czego obudził mnie za pięć godzin. Szczerzę wątpię że prześpię aż tyle ale nigdy nic nie wiadomo. Zamknęłam oczy i zasnęłam.
Poczułam jak ktoś mnie szturcha. Leniwie otworzyłam oczy i zobaczyłam nad sobą Chrisa. Oznajmił iż minęło pięć godzin od kąt prosiłam go aby mnie obudził. Kliknęłam guzik na słuchawce i połączyłam się z oficerem.
-Dzień Dobry- wyjrzałam za okno
-Dobry wieczór -odpowiedział mi
-Wszystko idzie w porządku oficerze- odpowiedziałam z uśmiechem
-Cieszymy się bardzo- odpowiedział
-My?- spytałam
-Tak ilekroć się zgłaszasz jest tutaj Margaret (Peggy) Howard i Steven- wytłumaczył
-Pozdrów ich ode mnie- odpowiedziałam
-Oh ale oni cię słyszą, pół jednostki pani słyszy- odpowiedział- Wszyscy którzy znają szczegóły misji są z nami i słuchają postępów. Twoja jednostka nie zna szczegółów ale gdy gadamy o niczym szczególnym też słyszą co mówisz-dokończył
-O matko- zakaszlałam- Trzeba było mówić!- krzyknęłam
-Ale przecież cię nie widzą- odpowiedział
-No tak- zaśmiałam się- Mój błąd- odpowiedziałam
-Nudzisz się już prawda?- usłyszałam głos Howarda
-Oh nawet nie wiesz jak- mruknęłam
-Współczuję ale to tylko 15 godzin w samolocie- zaśmiał się
-Nudne 15 godzin- sprostowałam i usłyszałam jak coś strzeliło- Chłopaki co to?!- krzyknęłam do pilotów
-Nie wiemy!- odkrzyknęli a maszyną nagle strasznie zaczęło rzucać- Agent Rogers prosimy usiąść i zapiąć się!- odpowiedzieli
-Już- powiedziałam i wykonałam polecenie
-Rogers cholera słyszysz nas?!- krzyknął
-Tak słyszę- odpowiedziałam
-Melduj co się dzieje- powiedział
-Maszyną strasznie rzuca! Słuchać strzały- zameldowałam
-Wlecieliśmy na granicę Moskwy!- krzyknął jeden z pilotów- Strzelają do nas- dodał
-Jesteśmy pod ostrzałem- odpowiedziałam
-Za 16 kilometrów mamy las strzały powinny ustać- powiedział Chris
-Jasne- odpowiedziałam
-Rogers jak wygląda sytuacja?- spytał Phillips
-Nie jest źle, maszyną już tak nie rzuca. Ostrzał gaśnie- odpowiedziałam
-Bogu dziękować- usłyszałam Stevie'go
-Cześć Brcisz- usłyszałam wybuch i poczułam jak samolot z ogromną prędkością leci w dół
-Rogers! Rogers! Odpowiedz!- wrzeszczał Phillips
-Spadamy!- odpowiedziałam gdy poczułam zapach dymu- Samolot płonie- dodałam
-Cholera!- usłyszałam słowa Phillipsa
-Oficerze, w razie czego służyć dla pana to był zaszczyt! Przekażcie Jamesowi że go kocham bar- urwałam gdy maszyna uderzyła z niewiarygodną siłą o ziemie.
CZYTASZ
Projekt 20| Bucky Barnes
FanfictionCzęść pierwsza z czterech Po śmierci państwa Rogers ich dzieci trafiają do sierocińca, którego właścicielem jest stary i dobry przyjaciel rodziny. Traktuje dzieciaki jak własne a one go jak wujka. Victoria i jej o 2 lata starszy brat Steve trzymają...