iv. how beauty met the beast.

13.1K 997 52
                                    

I knew you were trouble when you walked in.

 

       Słodki sen przerwały ciemnowłosej dziewczynie dziwne odgłosy dochodzące z przedpokoju. Podniosła się gwałtownie z łóżka. Cicho przeszła z pokoju do kuchni i chwyciła za pierwszą rzecz, jaka była pod ręką. Z dużą patelnią skierowała się w stronę źródła dziwnych dźwięków.

       Stając w  ciemnym przedpokoju zauważyła kałużę krwi, oświetloną przez blask księżyca. Jej serce zatrzymało się w miejscu. Gdy podniosła wzrok zauważyła jego. Chwiejącego się, podpierającego ściany młodego mężczyznę z sąsiedniego mieszkania. Roztrzepany, pobity i zakrwawiony, ze skupioną miną próbować złapać równowagę. Był kompletnie pijany. Wyciągnął rękę, by czegoś się złapać. Potrącił wysoki, stojący niedaleko kwiat. Do niej wciąż nie dochodziło, co się tak właściwie dzieje. Podniósł wzrok, spoglądając na ciemnowłosą rozbieganymi oczami. Skrzywił się i otworzył usta, ale jedynym dźwiękiem jaki się z nich wydobył, był niezrozumiały bełkot.

- Co ty tu robisz? – Spytała w końcu, siląc się na pewny siebie ton.

- O to samo chciałem spytać. – Odpowiedział z kilkusekundowym opóźnieniem.

- Um, mieszkam? To mój dom. – Stwierdziła, robiąc krok w przód, wcześniej odkładając trzymaną patelnię i skrzyżowała ręce na piersiach

- Nie, to mój dom. – Podniósł gwałtownie głowę, mrużąc oczy. Rozejrzał się, a jego mina zrzedła. – No dobra. Mała wpadka. – Zrobił krok w stronę dziewczyny. momentalnie zgiął się w pół, a na jego twarzy pojawił się widoczny ból.

- Co ci się stało? – Kontynuowała, zbliżając się powoli do młodego mężczyzny.

- Wszystko świetnie.

- Widzę. – Zwilżyła wargi i podeszła jeszcze bliżej. – Pomogę ci. – Chwyciła go ostrożnie pod rękę. Wyrwał się, spoglądając na dziewczynę z wyrzutem.

- Nie potrzebuje niczyjej pomocy. – Wysyczał przez zęby, próbując się odwrócić.

- Nie zachowuj się jak dziecko.  Chodź. – Chwyciła go pod ramię i skupiając w sobie całą siłę, zaprowadziła na stojącą niedaleko kanapę. Zapaliła pobliską lampkę i stanęła tuż przed mężczyzną, prostując się.  Dopiero, gdy nikłe światło padło na jego twarz, przeraziła się. Posiniaczona twarz,  rozcięta brew i warga. Biała koszulka przesiąkała czerwonym kolorem krwi. Jego niewyraźna mina i rozbiegane, błyszczące niebieskie oczy. Nachyliła się. On nie odrywał od niej wzroku i wciąż siedział w milczeniu.

- Trzeba zadzwonić po karetkę, bo..

- Nie. – Przerwał dziewczynie, widząc jak sięga po telefon. – Nie ma potrzeby. Nic się przecież nie stało. – Wybełkotał, poprawiając się na miejscu.

- Przecież widzę. To nie jest zwykła rana. Jesteś postrzelony. – Uniosła brwi, wpatrując się w ciemnowłosego chłopaka. On jedynie wzruszył ramionami. Zachowywał się tak, jak gdyby to wszystko było dla niego chlebem powszednim.  Nie czekając na odpowiedź, wyciągnęła rękę w stronę ramienia. W ostatniej chwili złapał jej nadgarstek, zaciskając na nim palce. Spojrzała na mężczyznę z wyrzutem i zdziwieniem.

- Nie potrzebuje twojej pomocy. – Jego wyjątkowo niski głos zabrzmiał w jej uszach. Odepchnął ją lekko i oparłwszy dłonie o zieloną kanapę, spróbował się podnieść.

- Chyba jednak potrzebujesz. Zaczekaj. – Obdarowała niebieskookiego stanowczym spojrzeniem i zniknęła w łazience.   

        Wróciła kilka sekund później, w dłoniach trzymając apteczkę. Chłopak rozglądał się po całym mieszkaniu. Jego biała koszulka była już całkowicie czerwona, a siniaki na twarzy wyglądały coraz gorzej. On jednak nic sobie z tego nie robiąc, zwilżał wargę i omiatał wzrokiem mieszkanie sąsiadki.

        Ostrożnie ściągnęła jego skórzaną kurtkę i jeszcze ostrożniej przesunęła materiał koszulki. Przygryzając wargę, kucnęła i wyciągnęła z małej apteczki wodę utlenioną i waciki. Przez cały ten czas czuła na sobie cholernie przeszywający wzrok młodego mężczyzny. Gdy przytknęła wilgotny kawałek waty do jego rany, syknął z bólu, poruszając się niespokojnie. Uniosła wzrok. Jego mina nie zmieniła się ani na moment. Żadnego grymasu niezadowolenia, czy bólu. Założyła niesforny kosmyk ciemnych włosów za ucho i skupiła się na czynności, przemywając ranę jak najdokładniej. Ale czuła się nieswojo. Bo on ani na moment nie skierował wzroku w inną stronę niż jej skupiona twarz.

- Czemu się tak gapisz? – Spytała w końcu, chwytając za kolejny, czysty wacik.

- Louis. – Wyciągnął w jej stronę dłoń.

- Ever. – Przedstawiła się cicho, ściskając delikatnie jego chłodne dłonie.

- Masz uroczą piżamę. – Stwierdził, unosząc szarmancko jeden kącik ust. Prychnęła, kręcąc głową i dyskretnie spojrzała w dół, na swoją różową koszulkę wypełnioną serduszkami.

- Co ci się właściwie stało? – Zmieniła temat, mrużąc oczy i starając się nie zwracać uwagi na jego spojrzenie.

- To nie jest twoja sprawa.

- A może jednak? To nie jest skaleczenie. – Uniosła wzrok, spotkawszy się z jego niebieskimi oczami. Przez chwilę zapanowała między nimi cisza. W powietrzu unosił się zapach tajemnicy, której ona nigdy nie powinna poznać.  – Powinieneś iść na policję i..

- Nie ma mowy. – Przerwał ciemnowłosej dziewczynie, podnosząc się gwałtownie. W ostatniej chwili złapała równowagę i wyprostowała się. – Dzięki za pomoc, ale na mnie już czas. – Stwierdził, przeczesując niedbale włosy, zwilżając jednocześnie wargę.

      Dwa pierwsze kroki były pewne, ale zaraz potem stracił równowagę i w ostatniej chwili chwycił się ściany. Łapiąc się za lewe ramię, zacisnął wargi. Nie mógł pozwolić dać pokonać się. To nie było w jego stylu. To był zwykły, fizyczny ból. Przyglądała się mężczyźnie bez słowa, wciąż pozostając w tym samym miejscu. Z jednej strony odczuwała potrzebę, by mu pomóc. Z drugiej jednak strony, jakaś głęboka cząstka jej samej podpowiadała, by nie pakowała się w żadną znajomość właśnie z tym chłopakiem. Coś podpowiadało jej, że wyniknął z tego same kłopoty. Ale troska i dobre serce Pięknej miały zdecydowaną przewagę. A Bestia wciąż udawała, że nie potrzebuje do życia niczego więcej prócz adrenaliny i niezobowiązującego seksu.

       Podbiegła do ciemnowłosego chłopaka i chwyciwszy go pod ramię, zaprowadziła do drzwi wyjściowych. Nie odezwał się. Obserwował ją kątem oka. Gdy znalazł się na korytarzu, z trudem wyszukał klucze, które jakimś cudem znalazły się w jego tylnej kieszeni. Z wielkim hukiem i przy akompaniamencie mnóstwa niecenzuralnych słów, dostał się do mieszkania. Tej nocy w głowie Pięknej narodziło się mnóstwo pytań, a jej ciekawość okazała się być zgubną. Tej nocy Bestia po raz pierwszy poczuła w sobie łowcę. Bo nigdy nie musiał ubiegać się o względy kobiet. Ale ona była inna. Intrygująca. Stała się jego ofiarą.

       

Perilous • bad tomlinson  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz