Harry
Otwieram oczy.
Patrzę w sufit, gdy obraz nabiera ostrości, zupełnie jak moje ciało po operacji.
Louis.
Próbuję się rozejrzeć, ale jestem za słaby. W pokoju są inni ludzie, ale ich nie widzę. Usiłuję coś powiedzieć, lecz przeszkadza mi w tym respirator.
Kieruję wzrok na mamę, która trzyma coś w ręce.
- Harry, kochanie - mówi szeptem mama i podaje mi tą rzecz - To dla ciebie.
Prezent? Dziwne.
Mocuję się z papierem, jednak brakuje mi na to siły. Mama pochyla się natychmiast, aby pomóc mi rozpakować czarny szkicownik. Tytuł na okładce brzmi: "TRZY KROKI OD SIEBIE".
To od Louisa.
Przerzucam strony, oglądam rysunki ilustrujace historie naszej znajomości. Są pełne kolorów. Na jednym przytulam swoją pluszową pandę, na innym stoimy z Louisem po obu końcach kija bilardowego. Dryfujemy pod wodą, siedzimy przy urodzinowym stole, ślizgamy się po stawie, rozmawiamy przez WhatsAppa...
Na Ostatniej Stronie widzę nas dwoje. Trzymam w swojej ręce balonik. Jest przebity na górze i ulatują z niego setki gwiazd, które płyną na drugi koniec kartki, do serca Louisa.
On trzyma w ręce długopis i papier z nagłówkiem: "Lista zadań LT".
Pod spodem znajduje się tylko jeden punkt: #1 Kochać Harry'ego Stylesa do końca świata.
Uśmiecham się i patrzę na twarze dookoła mnie. Dlaczego go tu nie ma?
Liam robi krok naprzód i kładzie mi na kolanach iPoda. Marszczę brwi, nie do końca rozumiejąc, o co chodzi. Liam naciska PLAY.
- Mój śliczny, apodyktyczny Loczku - rozlega się głos Louisa, a jego twarz pojawia się na ekranie. Jego karmelowe włosy jak zwykle są w artystycznym nieładzie, grzywka opada miękko na czoło, a oczy błyszczą wesołymi iskierkami - To chyba prawda, co piszą w książkach. Dla duszy nie istnieje pojęcie czasu. Bo ostatnie kilka tygodni będzie trwało dla mnie wiecznie - bierze głęboki wdech, przewracając tymi swoimi niebieskimi oczami - Żałuję jedynie, że nie udało nam się w końcu zobaczyć tej świątecznej iluminacji.
Zaskoczony unoszę głowę znad ekranu, bo światło w moim pokoju właśnie zgasło. Widzę Liama stojącego przy włączniku.
Nagle dziedziniec za oknem rozbłyskuje - zalewa go blask mrugających, świątecznych lampek, takich samych jak w parku, oplecionych wokół latarni i drzew. Cały mój pokój jest zalany kolorowym światłem. Wzdycham oczarowany. James i Liam zwalniają blokadę mojego łóżka i pchają je pod samo okno, abym mógł mieć jak najlepszy widok.
Za szybką, pod baldachimem tych pięknych lampek, stoi Louis. Otwieram szeroko oczy, kiedy nareszcie dociera do mnie, co się dzieje - Louis odchodzi. Chwytam się kurczowo prześcieradła, gdy ogarnia mnie nowy rodzaj bólu.
Louis uśmiecha się i wyjmuje swój telefon. Za moimi plecami rozlega się dzwonek. Liam podaje mi komórkę i przełącza na tryb głośnomówiący. Otwieram usta, żeby coś powiedzieć, prosić go, nie, błagać, aby został, ale słowa więzną mi w gardle.
Słychać tylko syk rurki respiratora.
Próbuję mu zakomunikować wyrazem twarzy, że go potrzebuję. I żeby nie odchodził. Louis uśmiecha się blado, widzę łzy w jego niebieskich oczach.
- Nareszcie cię zatkało na mój widok, co? - słyszę dobiegający z głośnika telefonu jego głos.
Unosi dłoń i przyciska ją do szyby. Ja też z wysiłkiem unoszę moją i dotykam szyby w tym samym miejscu. Dzieli nas teraz tylko szkło.
Chce mi się wrzeszczeć.
Chce, żeby został.
- W filmach często mówią: "Trzeba naprawdę kogoś kochać, aby pozwolić mu odejść" - potrząsa głową, przełyka ślinę i mówi dalej - Ja zawsze sądziłem, że to brednie. Ale gdy prawie umarłeś na moich oczach...
Głos mu się urywa, a ja zaciskam pieści. Mam ochotę rozbić tę szybę, lecz udaje mi się zaledwie lekko w nią stuknąć.
- W tamtej chwili nic się dla mnie nie liczyło, Harreh. Nic. Tylko, żebyś przeżył.
On też mocniej przyciska rękę do szyby. Głos mu drży, gdy kontynuuje:
- Pragnę tylko jednego, Loczku. Być z tobą. Ale zalezmi mi także na twoim bezpieczeństwie. A ze mną nie jesteś bezpieczny.
Widać, że walczy sam ze sobą, łzy płyną mu po policzkach.
- Nie chcę cię opuszczać, ale za bardzo cię kocham, aby zostać - śmieje się przez łzy i potrząsa głową - Kurczę, czyli jednak wszystkie te filmowe bzdury okazały się prawdą!
Opiera czoło o szybę w miejscu, gdzie trzymam dłoń. Czuję go nawet przez szkło. Naprawdę go czuję.
- Zawsze będę cię kochał - mówi, unosząc głowę.
Stoimy przed sobą twarzą w twarz. Oboje widzimy w swoich oczach tej sam ból. Na moim sercu pod świeżą blizną pojawia się nowe pęknięcie.
Mój oddech tworzy obłoczek pary na szybie. Jeszcze raz unoszę palec, żeby narysować krzywe serce.
- Zamkniesz oczy, Harreh? - pyta Louis załamującym się głosem - Nie jestem w stanie od ciebie odejść wiedząc, że na mnie patrzysz.
Nie ma mowy. Widząc moją upartą minę, Lou unosi wyżej głowę. Zaskakuje mnie determinacja widoczna doskonale na jego twarzy.
- Nie martw się o mnie, Loczku - uśmiecha się zapłakany - Nawet, jeśli już jutro miałbym przestać oddychać, nie zmieniłbym ani sekundy.
Kocham go. Ale on znika z mojego życia właśnie po to, abym mógł dalej to robić.
Jeszcze przez chwilę się mu przyglądam, chcąc zapamiętać każdy centymetr jego twarzy. W końcu zmuszam się, by zacisnąć powieki. Wstrząsają mną spazmy płaczu i dławię się nawet pomimo respiratora.
Odszedł.
Louis ode mnie odszedł.
Kiedy otworzę oczy jego już nie będzie.
Zalewam się łzami i fizycznie czuję, jak sztyn się oddala. Dzięki nas już o wiele więcej niż dwa kroki, na jakie się umawialiśmy. Jakie zawsze przy nas były.
Wolno otwieram oczy. Wciąż mam cień nadziei, że jednak zobaczę go tuż za szybą. Ale widzę jedynie migoczące na dziedzińcu lampki i limuzynę, która znika daleko w ciemności.
Unoszę drżące palce i dotykam odciśniętego na szynie śladu ust.
Jego pożegnalnego pocałunku.
CZYTASZ
3 Kroki Od Siebie || Larry Stylinson
FanfictionHarry i Louis wiedzą, że powinni trzymać się od siebie z daleka. Wystarczy jeden oddech, jeden pocałunek, a jedno z nich zarazi drugie. Oboje są świadomi, że mogą umrzeć. Ale im więcej czasu spędzają razem na szpitalnych korytarzach, tym bardziej na...