Rozdział XI

166 13 0
                                    

Nie wiedziałam co mam zrobić. Zaczął się łapać za głowę I kręcić. Nie wiedziałam co mu jest... Kiedy złagodził się ból spojrzał na mnie I otworzył usta próbując coś powiedzieć.

-Odpocznij... później mi powiesz co się stało.- powiedziałam I przykryłam go kocem, bo zaczął się trząść, patrzył nieobecnym wzrokiem na wszystko wokół niego. Po chwili zasnął... wyglądał jak anioł, kiedy spał. Merlinie, Mazikeen Riddle! O czym ty myślisz?!

Odwróciłam się I tak jak wcześniej mój ojciec stał w tym samym miejscu. Spojrzałam na niego I ruszyłam do fotela stojącego za nim. Usiadłam, a on sie odwrócił w moją stronę.

-Widzisz, Ojcze, możesz mi mówić, że jest jak Malfoy'owie, ale to nigdy nie będzie prawdą. - zaczęłam, a ten spojrzał na Draco, a później ponownie na mnie. Westchnął i usiadł naprzeciw mnie. Myślał.

-Mazikeen, jeżeli okaże się, że on jest taki sam jak jego tchórzliwy ojciec będziesz samą za to płacić. Ja ci w tym nie pomogę. - oznajmił stanowczo, a z mojego serca spadł wielki kamień.

***

DRACO MALFOY:

Przebudziłem się i leżałem w jakimś miękkim łóżku. Moją pamięć sięga najwyżej jak może i nie pamiętam, abym wchodził do jakiegoś pokoju. Otworzyłem oczy i rozejrzałem się. Ciemne ściany, meble, dużo półek I książek. Byłem ubrany w dresy i koszulkę, a z tego co pamiętam jeszcze niedawno miałem garnitur. Kto mnie przebrał? Spojrzałem na drzwi z których było słychać lecącą wodę. Podszedłem do półek z literaturą, która mnie bardzo zaciekawiła. Palcami sunąłem po grzbietach książek. Drzwi się gwałtownie otworzyły, a z nich wyszła w samym ręczniku Mazikeen. Patrzyłem na nią jak w obraz i nie mogłem oderwać wzroku.

-Hej! Bo się jeszcze zakochasz! - zachichotała, a ja spaliłem się ze wstydu wiedząc, że mnie przyłapała.

- Czyżbyś się zarumienił, Draconie? - zapytała powoli do mnie podchodząc. Moje mięśnie powoli się zaczęły napinać, a oczy błądziły po jej twarzy. Była taka idealna... Dlaczego nie moja?

-Nie.- powiedziałem stanowczo, lecz nadal utrzymując kontakt wzrokowy. Uśmiechnęła się do mnie I podeszła do szafy.

Wyjęła rzeczy w które miala się ubrać i zrobiła coś czego się nie spodziewałem... Opuściła ręcznik tak że spadł na podłogę. Stała do mnie tyłem, całkowicie naga... Na żywo jest jeszcze piękniejsza niż z opowiadań. Nott codziennie mówił co to z nią robił. W ogóle dlaczego byli razem skoro nic do niego nie czuła?

Ubrała bieliznę I za dużą koszulkę odwróciła się i uśmiechnęła szeroko.

-Mam dużo książek, a wiem, że lubisz czytać, więc wybrałam kilka specjalnych.- powiedziała, a ja zaniemówiłem.

-Nie musiałaś...

-Oczywiście, że nie musiałam. Ja nic nie muszę, ale bardzo chciałam sprawdzić twoją reakcję. - wyjaśniła, a mi się trochę smutno zrobiło, ponieważ właśnie sobie uświadomiłem, że ona nigdy nic nie poczuje. Z za myślenia usiadłam na łóżku za to ona zaczęła mi się przyglądać.

- A jeszcze tak na marginesie. Nie mogę Ci dać wolnego pokoju, bo albo go nie ma, albo nie są do użytku, więc będziesz spał ze mną lub na łóżku, a ja coś wymyślę. - powiedziala i uśmiechnęła się pięknie.

- Czemu nie mogę wrócić do domu? - spytałem, a jej mina odrazu zbladła i uśmiech znikł. Odwróciła się i powiedziała:

-Nie wrócisz do twojego tak zwanego ,,domu" ponieważ nie jesteś tam bezpieczny, a potrzebny mi jesteś żywy, a nie martwy. - oznajmiła, ja zacząłem rozmyślać.

Panna Riddle [KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz