Przepychałem się przez tłum by stanąć jak najbliżej całego wydarzenia. Obok mnie stanął jakiś wysoki brunet w staromodnym stroju oraz z długą kitką. Był wyższy ode mnie o ponad pół głowy i lepiej zbudowany, na pierwszy rzut oka wyglądał na kogoś silnego. Na tyle płaszcza widniała wizja geo. Nie zastanawiając się dłużej nad wyglądem mężczyzny skierowałem swój wzrok po ludziach stojących w około aż w końcu na kobietę stojącą na środku placu. Odziana była w ciemnobrązową suknię z białymi i złotymi elementami , buty tego samego koloru i rękawice przedłużające jej palce na kształt pazurów. Jej długie za pas białe włosy były częściowo spięte u góry w nieco nierówny kok. Zanim zacząłem się jej dokładniej przyglądać odezwała się miękkim nieco kryształowym w swym brzmieniu głosem.
- A więc, rozpoczynamy rytuał zstąpienia wielkiego Rex Lapisa, boga Liyue, geo archona jaki i naszego obrońcy i bohatera. - wcześniej wspomniana kobieta zaczęła wykonywać dłońmi jakieś skomplikowane pieczęcie. Złote kryształy zawirowały w powietrzu, rozstąpiły się chmury na niebie a z między promieni słońca spadło na ziemię masywne ciało. Był to brązowo-złoty smok o potężnym ogonie, długim i masywnym cielsku i błyszczących lekko rogach. Całe jego ciało pokryte było łuskami i gdzieniegdzie kolcami na kształt kamieni wystających z gleby. Wśród ludzi zapadło poruszenie, czyżby ten ich sławny bóg właśnie leżał na roztrzaskanym ołtarzu martwy lub umierający?
Strach zawitał w oczach kobiety ze środka jak i wszystkich w około. Chyba tylko trzy osoby zachowały spokój, ja, jakaś blondynka z nadpobudliwym latającym chochlikiem i ten facet koło mnie. Reszta zaś zakrywała usta z niedowierzania. Czyli to jednak był ten ich bóg. Natychmiast przeanalizowałem sytuację, najlepiej będzie teraz usunąć się z miejsca zdarzenia ponieważ zaczną przesłuchiwać każdego kto wyda im się podejrzany. Straże Liyue zostaną postawione do pionu i będą bez wytchnienia szukać sprawcy całego tego bagna.
Jak pomyślałem tak zrobiłem, po chwili znajdując się na wysokim i dość gęstym drzewie zza którego liści miałem świetny widok na całe miejsce zdarzenia. Siedziałem tak więc w ciszy obserwując patrolujących teren strażników i starając się obmyślić jakiś sensowny plan na zdobycie gnosis.
W tym momencie jednak uświadomiłem sobie, że w zasadzie nie specjalnie wiem jak ten przedmiot wygląda. Klepnąłem się z całej siły w czoło i zacząłem żałować, iż wcześniej nie spytałem o to Signory. Ona przecież widziała gnosis anemo archona, może nie wyglądają tak samo ale miałbym przynajmniej jakiekolwiek pojęcie czego szukam. Tak zamyślony nawet nie zauważyłem kiedy pod drzewo na którym się chowałem podszedł ten sam mężczyzna o długich brązowych włosach i wizji geo.
- Co robi pan na drzewie w tak burzliwy dzień? - Jego głos był melodyjny, głęboki i miękki. Jak go słuchałem miałem wrażenie, że sam bóg Liuye pobłogosławił go mądrością oraz tak pięknym głosem.
- Siedzę nie widać? - Odparłem niezbyt inteligentnie zasłuchany w tym jednym zdaniu.
- A więc w jakim celu pan tam tak siedzi? Chyba nie chce pan ukraść ciała wielkiego Liyuańskiego boga? - Niezbyt się pomyliłeś.
- Jak sobie wyobrażasz żebym niósł to wielgachne spasione cielsko. - zaśmiałem się lekko z mężczyzny po czym już chciałem zsunąć się w dół po gałęzi i zeskoczyć na ziemię ale powstrzymał mnie gest wskazujący bym siedział na swoim miejscu. Zostałem więc przyglądając się dalszym poczynaniom mężczyzny w ciszy. Nagle zza muru z drugiej strony drzewa wyłonił się strażnik, podszedł do brązowowłosego i jakby nigdy nic się z nim przywitał.- Witam panie Zhongli, jak się pan czuję w związku ze śmiercią Rex Lapisa? - A więc to tak ma na imię. Zhongli ładne, spokojne i delikatne.
- Dziękuję za pytanie, czuję się dobrze choć ogromnie smuci mnie śmierć naszego Boga./
- Nie widział pan może jakiś intruzów czy podejrzanych osób? - wstrzymałem oddech na to pytanie. Jeśli mnie wyda, zapewne koniecznością będzie pozbycie się i jego i strażnika. Odetchnąłem jednak z ulgą gdy ten cały Zhongli odpowiedział przecząco. Czyli mnie nie wydał, ale jaki ma cel w kryciu mnie? Może on też chce obrabować z czegoś ciało smoka. Nie wygląda mi na takiego, ale pozory mogą mylić. Zanim jednak porządnie zagłębiłem się w rozmyślaniach na temat motywów mężczyzny, ten pokazał mi gestem żebym zszedł do niego na ziemię. Rozejrzałem się po okolicy, żaden ze strażników nie był blisko oraz żaden nie patrzył się w naszą stronę. Zsunąłem się więc w dół na niższą gałąź po czym zaskoczyłem najciszej jak mogłem na porośniętą trawą ziemię.- Dla czego mnie nie wydałeś? - spytałem ostrożnie z powodu rany na brzuchu stając koło mężczyzny. Mimo iż nie przeszkadza mi sam w sobie ból to jednak muszę uważać żeby nie pękły szwy innaczej mój strój był by cały w czerwonej cieczy.
- A co miałbym z wydania cię? Bardziej by mi się opłacało zawrzeć z tobą kontrakt, ponieważ wiem po co przybyłeś i mogę dostarczyć ci wiedzy przydatnej do celu twojej misji.
- Interesujące, a co będziesz chciał w zamian? W końcu im ważniejsze informacje tym wyższa ich cena.
- Może szczegóły naszej umowy dogadamy w nieco innym miejscu? Na przykład w Wangsheng Funeral Parlot?
- Jak się już domyślasz nie pochodzę z Liyue więc wyjaśnisz mi może gdzie idziemy?
- Zakład pogrzebowy i moje miejsce pracy my udamy się jednak do kawiarenki obok. Pasuje panu to miejsce?
- Znowu ktoś będzie mnie naciągał na kupno trumny? Aż tak źle wyglądam... - wypowiedziałem to zdanie bardzo cicho, pod nosem jednak ten cały Zhongli zdawał się doskonale usłyszeć każde słowo.
- A więc spotkał już pan panienkę Hu Tao. - Z dawało mi się czy pierwszy raz od kąt go zobaczyłem na ceremonii jego wargi wyrażały coś więcej niż idealnie prostą linie? Tym razem miał minimalnie uniesione kąciki ust jednak zaraz znów powróciły do poziomej kreski.
- Hu Tao? A więc tak ma na imię ta nadpobudliwa dziewczyna w czarnym stroju.
- Rzeczywiście ma ona niezwykle dużo energii. A więc proszę za mną, mam nadzieję na owocny kontrakt.
CZYTASZ
ChildLi One-shot [Genshin Impact]
FanfictionKilkurozdziałowy one-shot z shipem Childe x Zhongli !może zawierać spojlery!