Rozdział 3

7.5K 868 546
                                    

Royce


Patrzenie na Vafarę, która z niepohamowaną radością opowiadała o swoich pomysłach na kubeczki przypominało oglądanie erupcji wulkanu. Mówiła z taką mocą, szybkością i nieokiełznaniem, że momentami nie mogłem się połapać o którym projekcie mówiła.

Po wypiciu kawy i zjedzeniu pysznego ciasta zabrała mnie do mniejszego pomieszczenia oddzielonego od jej pracowni białym parawanem, gdzie na całej ścianie wisiały półki z poukładanymi na nich kubeczkami i talerzykami. Projektów było mnóstwo. Jedne były proste, gdzie najważniejsze było zdobienie wykonane pędzlem, kolejne były o nietypowych kształtach z drobnymi akcentami złota i jeszcze takie, które w środku kubka kryły jakiś prosty wzór. Miała całą serię poświęconą kamieniom szlachetnym, gdzie coś na kształt kryształka z simsów zdobiło dno. Miała je w kolorze zielonym, fioletowym, czerwonym, niebieskim, czarnym i planowała jeszcze biały oraz różowy. Jej kreatywność mnie wręcz osaczyła. Ilość jej pomysłów, jakość wykonania i jej nieokiełznana pasja były jak miód na moje serce. Miałem wrażenie, że patrząc na jej podekscytowanie i pracę, moje uczucia do niej jeszcze się pogłębiają.

Nie mogłem jednak zignorować faktu, że po naszym pocałunku w jej oczach jeden świetlik przygasł. Nadal była wesoła i pełna życia, ale coś ją gnębiło. A ja chciałem wiedzieć co to takiego.

— Chciałabym, żebyś poznał mojego szefa, ale on jest tutaj tylko raz w miesiącu. Jest milionerem i znawcą sztuki na emeryturze i tak sobie pomyślał, że fajnie byłoby zrobić coś nowego. Stwierdził, że Kirby spadła mu ze mną dosłownie jak z nieba. Bardzo mu się podobały moje wyroby.

— Są świetne i wcale mu się nie dziwię, że zaproponował ci roczny kontrakt na takie pieniądze. Jesteś w tym świetna.

— Te kubeczki, z których piliśmy kawę, te z motylkami — odwróciła się do mnie twarzą i pewnie złapała mnie za dłonie — one są tylko dla nas. Motyle kojarzą mi się z nami, z tym, jak dzięki tobie rozkwitłam, więc one nie będą w ofercie sklepiku mojego szefa. One są tylko nasze.

— Och, tak? — zapytałem, pochylając się nad nią. — I będziemy sobie w nich pić tylko ty i ja?

— Mhm. Poranne kawy... Herbatki... — Przygryzła wargę. — To mogłaby być nasza tradycja.

— Tradycja? — powtórzyłem. — Czy to znaczy, że... jesteśmy razem?

Na policzkach Vafary wykwitły krwiste rumieńce, a oczy rozbłysły. Przycisnąłem swoje czoło do jej i uchwyciłem jej zawstydzone spojrzenie. Na dosłownie sekundę mignął w nich ból, potem stały się tak przejrzyste i pełne miłości, że fizycznie poczułem jak coś ściska mnie za serce.

— A jaki związek ma tradycja picia w jednych kubkach z byciem razem?

Parsknąłem śmiechem na jej marną próbę grania niewzruszonej moją propozycją i puściłem jej dłonie. Pochyliłem się bardziej, złapałem ją pewnie za uda i podsadziłem, by oplotła mnie nogami w pasie. Nasze twarze zrównały się poziomem, więc uśmiechnąłem się szeroko i musnąłem jej nos swoim.

— Bardzo prosty kochanie — wyszeptałem. — Skoro picie razem porannej kawy stałoby się naszą tradycją, musielibyśmy spać razem a potem razem zaczynać dzień. Tak więc idąc tym tropem musielibyśmy też razem mieszkać. A skoro mielibyśmy razem mieszkać to wnioskuję, że musielibyśmy być w związku. Długim, bardzo długim związku.

Vafie przygryzła dolną wargę i ujęła w ciepłą, maleńką dłoń mój policzek.

— Jak długim? — zapytała prawie bezgłośnie.

Scars #2: Blizny zapisane w duszy - ZOSTANIE WYDANE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz