Rozdział 5

65 9 2
                                    

W środku nie było zbyt wielu ludzi, ponieważ był poniedziałek, jednak wszystko co tam było, było brudne. Brudne ściany, brudne krzesła, brudne narkotyki przekazywane w toaletach, brudni ludzie. Starałem się przejść jak najdalej od wszystkiego i wszystkich, tak jak obok całującej się pary gejów. Obrzydliwe. Tylko w przypadku tego jednego chłopca to nie było takie jakby można było sobie wyobrażać. Tylko on był wyjątkiem w mojej głowie. Minąłem hol i wszedłem na salę, gdzie od razu poczułem falę gorąca. Zdjąłem marynarkę i rozejrzałem się szczegółowo po każdym miejscu, ale szczególnie po scenie i przy rurach. Gdzie ty jeste... tutaj Cię mam. Uśmiechnąłem się zadziornie, sam nie wiedząc nawet czemu tak zareagowałem. Yeosang w skąpych ciuszkach tańczący na rurze, o taak. Chyba jednak zostanę chwilkę dłużej niż myślałem. Starając się nie oderwać wzroku od tego piękna, które było tak blisko podszedłem do baru.

-Co podać? - jestem samochodem, ale mogę wrócić najwyżej pieszo. Dobra barmanie, przekonałeś mnie.

-Dwie tequile- chłopak kiwnął głową i zabrał się do nalewania mi mojego ulubionego trunku, jedynego, który na mnie działa. Chociaż już nie tylko jedynego, drugim, a nawet mocniejszym był Yeosang, który w tej chwili beztrosko ocierał się o rurę, sprawiając, że faceci pod sceną zaczęli krzyczeć i rzucać pieniędzmi w jego stronę. Tak bardzo mi się to nie podobało, nie chciałem by inni tak na niego patrzyli i reagowali. Zacisnąłem pięści zupełnie nieświadomie, moje ciało samo tak na to reagowało. To jego praca, Hwa... dla niego te pieniądze są warte tego, by udawać dziewczynę i podniecać starych zboków. Może dla mnie to były tylko brudne papierki, ale w jego oczach mogła to być najważniejsza rzecz, dla której warto się tak poświęcać. Chciałem to zrozumieć i spróbować patrzeć na niego jak oni, jak ci wszyscy idioci, myślący o tym, że przed nimi tańczy półnaga dziewczyna. Wypiłem na raz obydwa kieliszki i dalej wpatrywałem się.

-Piękna prawda? Hyejin jest u nas najbardziej rozchwytywaną dziewczyną- odwróciłem się do barmana.

-Co to znaczy rozchwytywaną? - w głowie miałem już najgorsze scenariusze. Czy on się sprzedawał nie tylko na scenie? Ale jak, skoro tak naprawdę był chłopcem? Może miał stałych klientów, którzy również znali prawdę i ja nie jestem jedynym, który o tym wie?

-Jak wchodzi na scenę, najwięcej tych idiotów jest przy niej. Nie da się nie ulec jej urokowi- zaraz ci zedrę ten głupi uśmieszek z twarzy i dołączysz do tych jak sam to nazwałeś "idiotów". Pomyślałem sobie i uśmiechnąłem się do niego promiennie.

-To prawda... Nie da się ulec jej urokowi. Dodatkowo jest dobra w łóżku.

-Co?!

Powiedziałem na odchodne i ruszyłem w kierunku sceny, gdzie zamierzałem być jedynym dla Yeosanga. Miałem ochotę rozpętać piekło w tym syfie.

Drapieżnym wzrokiem skierowałem się w stronę parkietu, gdzie na podeście tańczył Yeosang. Nie myśląc zbyt wiele uderzyłem pierwszego lepszego napotkanego typa śliniącego się na moje powietrze pod przykrywką damskich ciuszków i makijażu. Poczułem od razu na policzku krople krwi przeciwnika, to było obrzydliwe, ale sprawiało, że chciałem jeszcze bardziej odpłacić się im za to co robią. W tle słychać było krzyki, po drugiej stronie sali, pod inną sceną, ludzie zaczęli dopingować mi. Nie rozumiałem tego. Nie wiedziałem dalej czemu tak bardzo chciałem by oni wszyscy zniknęli, bym został tylko ja i Yeosang. Powoli przedzierałem się pomiędzy nimi w kierunku sceny. To tak bardzo mnie napędzało. Wtedy ze sceny ujrzałem jego przerażone spojrzenie, jego drżące ze strachu dłonie, którymi zakrywał sobie usta. Stał nieruchomo i patrzył się na mnie. On się mnie bał...

Stanąłem w miejscu i zamarłem. W jego oczach widziałem strach i przerażenie, a po policzkach płynęły mu łzy. Moje serce zatrzymało się, a każda komórka mojego ciała zareagowała dreszczem pod wpływem jego wzroku. Nie potrafiłem się ruszyć, nawet choćbym chciał, nogi odmawiały mi posłuszeństwa, a poranione dłonie nie chciały już atakować. Poczułem uderzenie w policzek, a potem w brzuch. Zgiąłem się i zakasłałem, byłem taki żałosny. Nie chciałem by takiego mnie oglądał, ale czy miałem inne wyjście? Nie podobało mu się to, że zacząłem atakować, zostało tylko przyjęcie na siebie tego co sam zgotowałem.

Chwilę po tym przybiegli ochroniarze i zabrali napastujących mnie mężczyzn. Nie pozostałem jednak bez winy i o mały włos, a wylądowałbym na posterunku policji. Byłby to najgorszy scenariusz dla mnie i mojej firmy. Koniec końców, skończyło się na spaniu mnie i pouczeniu, więc skorzystaniu z chwili wymknąłem się z baru zgarniając marynarkę z podłogi i wsiadłem do samochodu, gdzie odpaliłem papierosa. Zaciągnąłem się dymem wspominając wyraz twarzy Yeosanga. Przymknąłem oczy i pozwoliłem sobie na chwilę słabości, bym zastanowił się nam tym co ja właściwie robię, co mi tak zaprząta myśli, i co chce dalej z tym zrobić. Zapomnieć?

Nagle usłyszałem, jak ktoś otwiera drzwi od strony pasażera. Szybko spojrzałem się obok siebie i zobaczyłem ostatnią osobę jaka mogła teraz wsiąść.

-Jedź- Powiedział Yeosang i zapiął pasy. Patrzyłem się na niego z szeroko otwartym oczami.

-Słyszałeś? Jedź- powtórzył. Otrząsnąłem się.

-Gdzie?

-Gdziekolwiek, musimy pogadać- zbliżył się do mnie, a mi zatrzymało się na chwilę serce. Wyraz twarzy miał skupiony i poważny, tylko ten czerwony odcień ust nie potrafił mnie złamać pod jego wpływem. On wciąż był ubrany w te skąpe, kobiece ciuszki, nie żeby mi się to nie podobało, tylko skutecznie odwracało mój wzrok. Yeosang widząc, gdzie się patrzę, szybko się zawstydził i wyjął mi papierosa z ust.

-Palant- zaciągnął się i wypuścił dym z płuc. - Jedź w końcu.

Tak jak powiedział, tak też zrobiłem. Dokładnie nie wiedziałem, gdzie mam się udać by nie było zbyt dziwnie. Domyślałem się, że raczej nie chce do mnie do domu, więc wybrałem miejsce z dala od ludzi, plażę. Widziałem jak oczy mu się świecą, spodobało mu się to co zobaczył. Zaparkowałem w pobliżu małej knajpki oferującej potrawy z owoców morza i czekałem na rozwój wydarzeń.

-Czy ja... mogę pożyczyć twoją marynarkę? - zapytał nieśmiało. Spojrzałem się na niego i mimowolnie moja twarz przybrała kolor czerwieni, za co dostałem z liścia. Oh, uroczy był. Nie mogłem powstrzymać śmiechu, który on wywołał.

-Zamknij się i dawaj.

-Już, już- zdjąłem moją marynarkę z ramion i dałem mu by się zakrył. Odczekałem chwilę, zanim znów przemówił.

-Dlaczego to ty? Dlaczego to musisz być ty?

-Hę?

Po chwili poczułem jak Yeosang przyciąga mnie do siebie i wpija się w moje usta, tak delikatnie i nieskazitelnie, że mógłbym przysiąść, że musnęło mnie powietrze.

Tequila /SeongsangOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz