XXX

45 9 12
                                    

Szukał charakterystycznej góry wyglądającej jak półksiężyc. Pamiętał ten widok z dzieciństwa ze swojego okna.

Pogoda na pustyni była zmienna, jak Glave. Tu mroczny Pan i Władca Czasoprzestrzeni, a z drugiej przeszczęśliwa osoba popijająca kawkę. Zerwała się istna wichura przynosząc ze sobą ulewny deszcz. Skrył się w napotkanej jaskini. Miał szczęście, bo po dosłownie paru minutach na dworze powstał prawdziwy Armagedon. Jaskinia była niewielka, ale akuratna, by mógł się położyć na jej długość. Długo błądził palcem w piasku. Bez magii czuł się odsłonięty i bezbronny. Nie mógł zapalić światła, więc siedział w całkowitych ciemnościach. Co za paradoks, że za dnia wylał siódme poty, a teraz drżał z zimna.

Z samego rana ruszył w dalszą podróż. Na horyzoncie widział coraz to wyższe góry. Trzy dni zajęło mu dotarcie do ich podnóża. Dopóki było jasno nie przestawał iść, zaś noce spędzał w jaskiniach. Ziewnął i przeciągnął się, miał nadzieję, że jest już blisko. Kolejna noc w jaskini, w której na szczęście szczelina wpuszczała światło księżyca. Widać było rozgwieżdżone niebo.

"- Gwiazdy przypominają mi czasoprzestrzeń- odezwał się do starszego.

- Przez ciebie będę musiał je znienawidzić." [Rozdział Przełom cz.1].

Czyżby Glave nienawidził swojej mocy? Tyle pytań pozostawało bez odpowiedzi. Władanie czasem wydawało mu się najpotężniejszą mocą jaka można posiąść. Wpatrywał się w gwiazdy, myśląc o nim. Zamknął oczy i próbował wyobrazić sobie łączącą ich nić. We wspomnieniach była ich stałym elementem, niebieska wiązka wychodząca z jego serca i łącząca się z Glave'em. Ale on poza retrospekcją nigdy jej nie widział. Dziwnie było mieć świadomość, że ona istnieje, ale jej nie widzieć. Skupił się. Wysunął rękę przed siebie tak, jakby chciał jej dotknąć. Coś jakby przelatywało mu przez palce. Otworzył oczy. Niebieska wiązka zawinęła się wokół jego dłoni i spiralnie wędrowała ku górze.

Trwało to z dwie sekundy. Ponownie jej nie widział.

Usłyszał dźwięk odbijającego się o kamień breloczka. Najwidoczniej odczepił mu się podczas przeciągania. Mięśnie paliły go niemiłosiernie od kolejnych godzin marszu. Gdy się odwrócił, zamarł.

- Dotarłem...

Wcale nie musiał szukać góry w kształcie półksiężyca. Znalazł to, co chciał. Ruiny wioski. Z większości domów pozostały tylko fundamenty, część z nich zniknęła całkowicie pod pokładami piasku. Wiedział, że to ta wioska. Spędził w niej zaledwie osiem lat, ale pamiętał układ wsi i krajobraz ją otaczający. Ruszył w stronę swojego domu. W końcu do niego dotarł. Schylił się i dotknął dwóch, ceglanych schodków. Tyle. Tyle zostało.

Trzy tygodnie zajęło mu dotarcie w to miejsce dla dwóch schodków. Wiedział, że nic tu nie będzie, mimo wszystko i tak chciał tu być. Jak starzec wracający w swoje ulubione miejsca, w które przychodził za dzieciaka. Przejechał po ceglanej, krzywej, oskubanej powierzchni. Zastygł.

- Co mam robić. Jestem taki bezradny.

Wszystko, co tłamsił w sobie przez trzy tygodnie od odejścia Glave'a, w tym momencie w nim pękło. Wcześniej grał, później zaś był nieobecny duchem. Był sam i nie zamierzał już udawać. Cierpiał, tak bardzo cierpiał bez Glave'a. Nie mógł czuć więcej do osoby, która zabiła tyle osób. To byłoby potworne. Mimo to nie mógł zapomnieć dni, w których Glave zasypiał na jego klatce piersiowej. Gdy go przytulał, całował. Chciał go. To wszystko wydawało się takie niewinne i szczere.

- Dlaczego?! Dlaczego! - Uderzył pięścią w kamienny schodek, który rozpadł się pod wpływem uderzenia. Poczuł na swojej twarzy chłód. Zimny powiew wiatru z wewnątrz ziemi? To oznaczało tylko jedno. Zaczął kopać rękoma, nie mógł wyciągnąć łopaty, w okolicy nie widział nic przydatnego. Rękami odrywał kawałki cegły, raniąc się przy tym oraz góry piasku, którego drobiny weszły w skaleczenia i pod paznokcie. Odkopał fragment piwniczki.

Szukasz może zaczepki? Glave x Add [bxb] ElswordOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz