Maraton dzień II
*
- Jestem całkowicie poważny.
- O co ci tak naprawdę chodzi? Uczepiłeś się mnie.
Glave zbliżył się do niego, a ten cofnął się dwa kroki wpadając na komodę, a niebieski miś poturlał się po podłodze.
- Przypomnij sobie, Add.
Rzucił się w kierunku drzwi, szarpiąc za klamkę.
- Cholera - mężczyzna zabrał klucz. - Cokolwiek mam sobie przypomnieć sądzę, że to było traumatyczne przeżycie.
Może wcześniej zamykał go na klucz w pokoju? Zboczeniec. Trafił na zboczeńca.
- Jedyna trauma tutaj to twoja do drzwi, skarbie.
Podniósł brew z niezrozumieniem. Może to nie zboczeniec, a kosmita, bo mężczyzna ewidentnie żył w swoim świecie.
Glave przycisnął go do sosnowych drzwi, opierając dłonie z dwóch stron jego głowy. Mógłby zniszczyć te drzwi, ba, nawet całe mieszkanie, ale prawo zabraniało używania mocy poza walką z potworami czy zagrożeniem życia. Nie wolno było wyrządzić krzywdy zwykłym ludziom. Tak, miał w dupie prawo, ale naprawdę nie miał już za co spłacić kolejnych szkód. A użycie mocy w samoobronie przed zwykłym mieszkańcem? No tak, wszyscy na pewno mu uwierzą.
- Przypomnij sobie - powtórzył, pochylając się nad nim. Jego zielone oczy przepięknie iskrzyły przypominając mu znowu o jadeicie.
- Daj sobie siana.
- Nie odpuszczę nigdy, Add. Prędzej umrę, niż zrezygnuję z ciebie.
- Co ty za farmazony wygadujesz, bałwanie! - Plecy zaczęły go dokuczliwie boleć od coraz mocniejszego napierania na drzwi. - Jesteś stanowczo za blisko. Odsuń się! W tej chwili! Co ty robisz!
Dotknął jego twarzy i kciukiem przejechał po policzku w stronę jego ust.
Jego ciało zareagowało... Dziwne, specyficzne uczucie wyszło z ukrycia.- Ty też mnie kochasz, Add.
- Glave - wyszeptał cicho. - Jak mogłem zapomnieć...
- Nareszcie, dzieciaku.
Ich usta spotkały się w pocałunku. Jego usta zdawały się parzyć. Miękkie, wilgotne dotykały jego.
Ugryzł go, a po wargach starszego spłynęła krew. Nie miał czasu się temu przyglądać.
Podpuścił go.
To był jedyny sposób, by uciec, gdy starszy stracił kontrolę, a on wykorzystał okazję. Odepchnął go od siebie, nie oglądając się i ruszył biegiem w stronę okna. Do pokoju wdarł się mroźny wiatr, wspiął się na parapet i wyskoczył. Pod jego nogami pojawiły się dynama, które w tym momencie były jego ratunkiem.
- Add, zaczekaj.
- Zbo-czeniec - Wymamrotał. - Wiedziałem, od początku wiedziałem.
Jego ciało zdawało się tęsknić z każdym metrem coraz bardziej i bardziej. Nic z tego nie rozumiał. Dlaczego tak dusiło go w klatce? Dlaczego czuł ścisk, jakby ktoś chwycił bezlitośnie za jego serce? Stracił kontrolę, zbliżając się do ziemi. Przeturlał się parę dobrych metrów po śniegu, czemu towarzyszył mechaniczny brzęk dynam uderzających o ziemię.
- Jadeit... Raczej sam jad!
Bolało go w klatce piersiowej, oddech był nierówny, chaotyczny, serce waliło, a ciało było rozpalone, dlatego znacznie intensywniej odczuł panujący mróz. Zdał sobie sprawę, że wybiegł z jego mieszkania zostawiając całą odzież zimową. Jego ciało przeszło zimno, mimo to nie podniósł się. Ze spuszczoną głową, rękami opartymi na udach, klęcząc na śniegu z przemoczonymi od niego ubraniami, tkwił w miejscu. Po jego policzkach jedna za drugą spływały słone łzy.
CZYTASZ
Szukasz może zaczepki? Glave x Add [bxb] Elsword
Fanfiction"Może już się nawet spotkaliście, a jeżeli nie to przeznaczenie złączy wasze ścieżki. Czerwona nić prześladowała Adda od dnia, w którym spotkał wróżbitkę. Wiedział, ze na jego palcu też znajdowała się jedna z końcówek. Zniewoliła go. Im dłużej o...