Parę dni po ostatnim spotkaniu się braci, Ukai po raz kolejny odwiedził Katshiego. Siedzieli razem na kanapie, popijając herbatę. Jasnowłosy powoli godził się z tym, że jego narzeczony nie jest już przy nim, jednak dalej miewał ataki paniki w środku nocy przez jego przerażające sny, gdzie widział właśnie swojego narzeczonego, zmasakrowanego pod gruzami budynku, zapewne wysadzonego przez jakąś bombę. Miał ich już powoli dość i potrzebował od nich odpoczynku. Po tej dłuższej chwili cichych rozmyślań, Ukai wyszedł z inicjatywą.
- Hej... A może przeprowadzisz się do mnie na jakiś czas? Parę moich znajomych zawsze chciało cię poznać. Porozmawiasz trochę z nimi, a przy tym odpoczniesz w spokojnym miejscu. Co ty na to? - zapytał starszy, spoglądając z nadzieją na brata. Ten zastanawiał się dobre parę minut, mamrocząc coś przy tym. Na początku nie był pewny, czy to aby na pewno dobry pomysł, skoro ostatnio nie ma nawet wystarczająco siły by ruszyć się z łóżka, ale postanowił, że spróbuje to zmienić.
- Czemu nie... Jak mam o tym zapomnieć to powinienem stąd wyjechać... - odpowiedział w końcu Katashi i uśmiechnął się słabo do brata.
- I to ja rozumiem! No to pomogę ci się spakować i wyjedziemy jutro, dobrze? - młodszy pokiwał lekko głową na potwierdzenie. Ciemnowłosy wstał z kanapy i poszedł do sypialni brata, a ten od razu podążył za nim. Starszy wziął walizkę i położył ją na łóżku. Katashi przez chwilę się w nią wpatrywał. Przypominała mu ona o wyjeździe Heroku na wojnę. Także wziął parę rzeczy do walizki, przekroczył próg drzwi i już nigdy tutaj nie wrócił. Został gdzieś z dala od niego, nie mając możliwości powrotu.
- Ej Katashi... Wszystko dobrze? - Ukai położył dłoń na ramieniu brata i schylił się lekko by spojrzeć mu w oczy. Chłopak wydawał się nieobecny, przez co trochę się zmartwił. Młodszy wzdrygnął się lekko gdy ten go dotknął i słysząc pytanie tylko pokiwał głową na tak.
- Może to jeszcze za wcześnie żeby cię stąd zabierać...
- N-nie nie, spokojnie, tylko się zagapiłem, to nic takiego - odpowiedział szybko Katashi, starając się jakoś przekonać brata, że nic mu nie jest. Często tak małe rzeczy przypominały mu o wszystkim co najgorsze, jednak nie uważał tego za jakiś problem.
- Jasne... Wybierz sobie jakieś ubrania i przynieś potrzebne rzeczy, pomogę ci się spakować - młodszy wyciągnął kilka swoich ulubionych swetrów oraz innych ubrań z szafy i położył je na łóżku. Ukai od razu wziął się za ich składanie i wkładanie do walizki. Jasnowłosy wziął też parę innych potrzebnych mu rzeczy, jak ulubione książki, rzeczy do higieny osobistej oraz jakiś notes i długopis. Gdy już wszystko było gotowe, zamknęli walizkę, a Ukai postawił ją na podłodze obok łóżka.
- Wyjedziemy jutro o siódmej, dobrze? Muszę jeszcze przygotować ci jakieś miejsce do spania u mnie - stwierdził Ukai.
- Jasne... Dziękuje, że tak mi pomagasz z tym wszystkim - na twarzy Katashiego znów pojawił się delikatny uśmiech.
- Nie ma za co braciszku, to w pewnym sensie mój obowiązek by ci pomagać. W końcu jestem twoim starszym bratem, racja? - ciemnowłosy zaśmiał się i pogłaskał młodszego po głowie. Chłopak zaśmiał się cicho i lekko przytulił brata.
- W takim razie widzimy się jutro. Uważaj na siebie, jasne? Będę tutaj niedługo. Zjedz coś i wyśpij się porządnie. Do zobaczenia - pogłaskał znów Katashiego po głowie i poszedł do wyjścia. Ubrał buty oraz jego charakterystyczną zieloną kurtkę, po czym opuścił mieszkanie. Jasnowłosy usiadł na łóżku i spojrzał na szafkę obok łóżka. Leżał na niej nieśmiertelnik Heroku. Wziął blaszkę do rąk i zaczął się jej ponownie przyglądać. Po chwili założył nieśmiertelnik na szyję i włożył go pod sweter.
- Czas rozpocząć nowy rozdział w moim życiu... - powiedział do siebie cicho i spojrzał przez okno. Uśmiechnął się lekko i poszedł coś zjeść do kuchni.
CZYTASZ
- I Need To Move On -
Подростковая литератураTragiczne wydarzenie w życiu młodego Katashiego sprawia, że ponownie wracają do niego samobójcze myśli oraz chęć samookaleczania. Po tej jakże tragicznej zmianie jednak nadchodzi kolejna, która pomaga mu wyjść na prostą i polepszyć jego zdrowie psyc...