Napisałam to w trochę innej formie, ale mam nadzieję, że nie będzie to bardzo przeszkadzać
♡
______________________Blondynka kręciła się po mieszkaniu bez większego celu. W pomieszczeniu obok znajdował się chłopak, którym się zajmowała. Był nieprzytomny od dłuższego czasu.
Wyjrzała za okno. Pogoda nie dopisywała. Od kilku tygodni było zimno i dużo padało, w dodatku słońce prawie w ogóle nie wychodziło zza chmur. Kiedy skończyła pić herbatę, którą zrobiła wcześniej, umyła po sobie kubek. Postanowiła wejść do pokoju, w którym był nieprzytomny. Nie wiedziała o nim zbyt wiele.
Był blondynem o dłuższych włosach, miał umięśnione ciało, ale wydawał się nie być specjalnie wysoki. Wydawał się jej delikatny, kiedy patrzyła na jego twarz. Poprawiła pościel, w której leżał. Kiedy kończyła z poduszką, chłopak otworzył oczy. Zaskoczył ją tym bardzo. Podniósł się szybko do siadu. Wbił w nią spojrzenie, które ją przeraziło. Nagle wydał jej się bardzo niebezpieczny. Cofnęła się dwa kroki, wpadając na komodę.- Gdzie jestem? I kim ty jesteś? - podniósł się szybko i podszedł w jej stronę, ale cofała się do drzwi.
Szybko przez nie uciekła. Kiedy była w salonie zobaczyła, że idzie z kijem bejsbolowym. Przełknęła głośno ślinę. Blondyn zadał jej kilka pytań, ale była zbyt przerażona, żeby się słowem odezwać. Uciekła w kierunku drzwi wejściowych. Kiedy ten był już blisko, drzwi się otworzyły. Weszła przez nie dziewczyna o wiśniowych włosach. Ubrana była w ciemne ubrania, choć nie eleganckie, to podobne wrażenie sprawiały. Spojrzała na tę dwójkę. Nie przejmując się chłopakiem, kucnęła przed blondynką. Uśmiechnęła się pokrzepiająco.
- Nic ci nie jest? - pokręciła głową - Nic ci nie zrobił? - odpowiedziała znowu niemo - To dobrze. Dziękuję ci za pomoc. Możesz iść do domu - pomogła jej wstać. Sięgnęła po kurtkę z wieszaka i jej podała - Przelałam ci pieniądze.
- Dziękuję - cicho pisnęła i się ukłoniła, a potem niemal wybiegła z mieszkania. Druga zamknęła drzwi i zaczęła zdejmować kurtkę i buty, patrząc na chłopaka
- Wystraszyłeś ją - powiedziała niezadowolona
- Co? - zmarszczył brwi - Kim jesteś?
•
- Właścicielką tego mieszkania - wyprostowałam się, gdy postawiłam buty równo.
- Co ja tu robię? - skierował na mnie kij, na co westchnęłam. Bez większego problemu udało mi się go zabrać
- Jesteś osłabiony. I to na tyle, że nie miałam problemu z zabraniem ci broni, chociaż się stawiałeś - zauważyłam - Wróć do łóżka.
Nie chciał tego zrobić. Był zdezorientowany i zdenerwowany, przez co spróbował mnie zaatakować. Unikałam jego ciosów i kierowałam się do pokoju. Kiedy się w nim znaleźliśmy, popchnęłam go na łóżko i usiadłam na jego biodrach, żeby uniemożliwić mu ruchy. Sapnął niezadowolony.
- Uspokój się, Mikey - syknęłam lekko rozdrażniona. - Jesteś w kiepskiej sytuacji, więc się nie stawiaj. Posłuchaj mnie teraz. Jesteś tutaj, ponieważ potrzebowałaleś opieki. W szpitalu nie mogli znaleźć nikogo odpowiedniego, więc jak cię tam znalazłam, to zabrałam tutaj. Nie wiem, czy pamiętasz, ale zostałeś zaatakowany. Dwa żebra ci się jeszcze zrastają, a reszta ran już w większości się zagoiła. Ale, żebyś nie myślał sobie, że to nic takiego. Kiedy trafiłeś do szpitala, lekarze dawali ci maksymalnie trzydzieści procent szans. Udało im się ciebie odratować, ale byłeś nieprzytomny naprawdę sporo czasu.
- Do czego zmierzasz? - mruknął. Pochyliłam się nad nim i lekko uśmiechnęłam, patrząc w oczy
- Ty mnie naprawdę nie pamiętasz? - zmarszczył brwi, a po chwili jakby go olśniło.