- Czego chcesz? - mruknęłam niezadowolona, że ktoś mi przeszkadzał
- Chciałem pogadać - przewróciłam oczami
- Chyba dałam ci do zrozumienia, że ja nie chcę - zaśmiał się, przez co przeniosłam na niego wzrok
- Nie zastanowiłaś w ogóle nad tym. Jakbyś do nas dołączyła... - przerwałam mu
- Nie zastanowiłam się, bo nie musiałam. Nie chcę do was dołączać - podniosłam się - Dotarło, czy mam powtórzyć? - zacisnęłam pięści
- Zrozumiałem - skrzywił się. - Masz ostatnią szansę, żeby to przemyśleć.
- Nie chcę - zmrużyłam oczy i zeszłam o jeden schodek w dół - Daj mi spokój i nie przychodź tu więcej
Kiedy się ulotnił, wróciłam na swoje miejsce. Siedziałam na schodach przy mieszkaniu. Nienajlepsza dzielnica, ale było tu spokojnie. Dopóki się ktoś nie pojawił.
Weszłam do środka dopiero, kiedy zaczynało świtać. Usiadłam na kanapie i odchyliłam głowę do tyłu. Zamknęłam oczy i odleciałam.Wieczorem znowu usiadłam przed domem. Obawiałam się, że znowu ktoś się napatoczy, więc postanowiłam zmienić lokalizację. Poszłam niedaleko, do mojej szkoły. Była przerwa, więc nikt się tu nie zapuszczał. Może kilka pojedynczych osób, ale nie o takiej godzinie. Weszłam na dach. Było z niego widać część miasta. Usiadłam na barierce i wpatrywałam się w niebo, na którym tej nocy było widać dobrze gwiazdy i księżyc. Była pełnia. Powietrze było chłodne, może nawet mroźne. Byłam przyzwyczajona. Przymknęłam oczy i lekko odchyliłam głowę. Wdychałam powoli powietrze, nieco drażniąc tym zatoki, które lepiej poczuły temperaturę niż moja skóra.
- Hej, co ty robisz? - spojrzałam przez ramię na chłopaka, który do mnie podbiegł - Myślałem, że ty...
- Chcę skoczyć? - zaśmiałam się, chociaż nie było to zabawne. - Nie tym razem - w jego spojrzeniu krył się strach - Nie zamierzam tego robić - sprostowałam, uspokajając go
- Takie siedzenie nie jest zbyt bezpieczne - oparł się o barierkę obok mnie. Spojrzał na niebo.
- Póki nie skoczę, chyba nic mi nie będzie - wzruszyłam ramionami
- Hej! - zsunęłam się, stając na zewnętrznej części budynku. Gdybym się puściła, spadłabym, bo większą część stopy miałam nad przepaścią. Złapał mnie za nadgarstek.
- Naprawdę się boisz? - zaśmiałam się szczerze. Pierwszy raz od dłuższego czasu. Obróciłam się, stojąc przodem do niego, wciąż za barierką. Nie puścił mojej ręki. Nie ufał mi, że nie skoczę. - Nie znasz mnie.
- Dlatego miałbym pozwolić ci skoczyć? - zmarszczył brwi
- Powiedziałam już, że tego nie zrobię - obróciłam rękę, którą trzymał, tak, żeby móc złapać jego nadgarstek. Nie mocnym, ale stabilnym uściskiem. - Należysz do Tokyo Manji, co tu w ogóle robisz?
- Hm? Co masz na myśli? Skąd wiesz...? - zmarszczył brwi
- Może nie masz na sobie kurtki, ale twarzy nie zakrywacie. Widziałam was - wzruszyłam ramionami - I pytałam, co robisz w szkole o tej godzinie.
- Nie wyglądasz na zainteresowaną - parsknął, odwracając wzrok.
- Wiem - spojrzałam na nasze ręce i puściłam jego nadgarstek. Spojrzał na mnie niepewny - Spokojnie, chcę wrócić na drugą stronę - powoli mnie puscił, a ja przeskoczyłam barierkę, opierając się o nią łokciami.
- Nie jest ci zimno? Masz zimną rękę i... - urwał, kiedy na niego spojrzałam. Wytrzymał spojrzenie i nie odwrócił wzroku. Był pierwszy.
- Nie specjalnie czuję zimno - stwierdziłam