Akcja

75 4 2
                                    

Benny nie dostrzegając dziwnych spojrzeń Sama i Arnolda, ruszył z drabiną na pomoc Normanowi. Co prawda płomienie jeszcze mu nie zagrażały, ale syn pani Price od zawsze był znany z tego, że jest panikarzem.

Gdy obok rozgrywała się akcja ratowania niesfornego chłopaka, reszta drużyny zajęła się gaszeniem pożaru. Gdy mieli już pewność, że zapanowali nad płomieniami szalejącymi na zewnątrz, Sam i Arnold założyli gogle noktowizyjne oraz stroje ochronne i ruszyli do wciąż objętego pożarem wnętrza. Zaraz za nimi podążała drużyna Elvisa i Ellie z wężem, polewających każde napotkane płomienie. Z zewnątrz Penny, stojąc na Yupiterze, utrzymywała w ryzach ogień za pomocą działka wodnego zamontowanego na jego szczycie. Jednocześnie podpowiadała kolegom gdzie są największe źródła ognia.

W tym czasie Benny skutecznie wspiął się do Normana i już miał go wciągnąć na drabinę, gdy w oknie pojawili się przyjaciele chłopaka. Strażak przeżył tak wielkie zaskoczenie ich pojawieniem się, że ześliznęła mu się noga i już po chwili leciał w kierunku ziemi. Na szczęście jego upadek, choć niebezpiecznie wyglądający, okazał się niegroźny i po otrzepaniu się z błota, znów ruszył do góry.

- Dlaczego przyprowadziłeś kolegów?! – Krzyknął, patrząc groźnie na rudzielca w okularach. – Ta gra była tylko dla ciebie! - Biedak nie wiedział, że dokładnie w tym momencie na chwilę ustały wszelkie działania drużyny strażaków z Pontypandy i nastała niemal całkowita cisza. Jak to często po poważnym pożarze. I wszyscy doskonale usłyszeli krzyk Benny'ego. Nagła cisza w końcu dotarła do niego i zaczął się rozglądać naokoło. Tylko po to, by zobaczyć zszokowane miny miejscowych strażaków oraz tych kilku gapiów jacy zawsze pojawiają się przy tego typu zdarzeniach. – K...a – Zaklął szpetnie, aż Norman skrzywił się, mimo że sam nie jest świętoszkiem.

Sam i Arnold, jedyni nie wtajemniczeni w wydarzenia na zewnątrz, wciąż przeszukiwali zadymione wnętrza.

- Mam coś! – Krzyknął Arnold i ruszył do pomieszczenia dopiero co miniętego przez Sama. – Tu jest pani Belli! – Dodał, pojawiając się w mrocznym korytarzu z gospodynią przerzuconą przez plecy na styl strażacki.

- Ja kontynuuję poszukiwania! – Odpowiedział mu Sam i ruszył dalej. Na szczęście okazało się, że nikogo więcej już w budynku nie było i mógł opuścić zadymione wnętrza. Jednak gdy wyszedł z jednej gęstej atmosfery, trafił w drugą, gęstą od ciężkich emocji. Jego przyjaciele wraz z nieodłącznymi gapiami, byli wyraźnie wrogo nastawieni do Benny'ego, który powoli cofał się w stronę stojących niedaleko samochodów. W pewnej chwili odwrócił się i porzucając sprzęt, ruszył biegiem do czarnego wozu sportowego, wsiadł do niego i zostawiając za sobą czarny dym, oddalił się na północ.

Strażak Sam - PodpalaczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz