4. Simpujemy świnkę Peppe?

19 1 22
                                    

Mazikeen's pov

Nadzieja. Czym jest? Moją nadzieją jest Luisa. Każda sekunda spędzona z moją przyjaciółką pokazuje mi jak mogłoby wyglądać normalne życie, ze zdrową rodziną. Kiedyś, w przyszłości założę taką rodzinę, zdrową i bezpieczną. Przynajmniej bym chciała. To właśnie moja nadzieja.

Czy jest szkodliwa? Być może. W końcu, nie wiem jak będzie. Nie wiem nawet czy dożyje jutra. Kiedy każdy dzień przepełniony jest strachem. Trudno zachować nadzieję, ale myślę, że warto ją mieć. Bez względu na to jak można później cierpieć. A można, bardzo. Właśnie z jej winy pojawia się tyle cierpienia. Mamy nadzieję, że ktoś bliski wyzdrowieje, że chłopak, którego lubimy lubi nas tak samo jak my jego, że ludzie w klasie przestaną być wredni. Choć często wcale się tak nie dzieje. Ludzie nie zdrowieją, chłopaki nie odwzajemniają uczuć, a rówieśnicy pozostają okrutni.

Mimo to, miałam nadzieję. Gdyby nie moja przyjaciółka pewnie dawno bym się załamała i nie podniosła. Jednak Luisa jest. I będzie. Nie mam co do tego wątpliwości. Odkąd się poznałyśmy w podstawówce jesteśmy razem nierozłączne. Dokładnie od momentu, gdy jakiś chłopak wyśmiał mojego siniaka na nadgarstku, którego nie zakryłam. Ona mnie zaczęła bronić mówiąc, że wygląda cool. Nigdy nie pytała. Nie wiedziała skąd się biorą te ślady. Do momentu, gdy nie zobaczyła Taylora w akcji. Nie odwróciła się ode mnie po każdej dramie, a miałyśmy ich dużo. Każda kłótnia kończyła się maksymalnie po 3 dniach, bo tyle umiałyśmy bez siebie wytrzymać.

Nigdy nie zwątpie, że nasza przyjaźń nie przetrwa. Jakby to się skończyło to cały świat by się skończył.

Obudziłam się rano spocona i ze łzami w oczach. Miałam sen, że będąc na imprezie przyszedł na nią Taylor. Nie pobił tylko mnie, nie wytrzymał ataku agresji i zrobił krzywdę mojej przyjaciółce. Jak i wszystkim innym znajomym.

Bałam się myśleć, że byłoby tak naprawdę. Mój brat nikogo innego by nie uderzył. Wiem to. Tak został wychowany. Jedyną osobą, na której może się wyżyć jestem ja. Przyzwyczaiłam się do tego. Mimo to dalej uważam go za swój koszmar i potwora. Nawet jeśli inni przy tym nie cierpią.

Gdy się uspokoiłam niechętnie wstałam z łóżka. Od razu poszłam do łazienki. Niektóre ślady zbladły przez noc. Łatwiej będzie je zakryć. Weszłam pod prysznic, żeby podświadomie zmyć z siebie wspomnienia koszmaru. Po dłuższym czasie stania w kabinie prysznicowej pod ciepłym strumieniem, w końcu wyszłam. Uderzył we mnie chłód, więc szybko nałożyłam na siebie przygotowane ubrania. Nie chciałam malować za dużo na szyi, dlatego ubrałam golf. Pomalowałam twarz i miejsca, w których ślady były zbyt widoczne.

Ogarnięta czułam się dużo lepiej. Wyszłam z łazienki, a następnie z pokoju. Taylor siedział w kuchni.

- Zrób śniadanie.

Bez słowa zaczęłam przygotowywać jajecznicę. W ciszy nałożyłam na dwa talerze i usiadłam do stołu kładąc na przeciwko jego porcję.

- Smacznego. - Mruknęłam cicho. Nie odpowiedział. Nic nowego. Zaczęłam jeść, mój brat również. Wyjątkowo nie narzekał, co trochę mnie zdziwiło.

- Wychodzę, masz siedzieć w domu. Masz areszt domowy. - Przypomniał mi. Pewnie nie napisze kiedy będzie wracał, więc naprawdę muszę siedzieć w domu, żeby nie robić sobie problemów. Jak tylko zjadł wstał od stołu nie sprzątając po sobie. Ja jeszcze jadłam, ale widziałam, że zaczął się zbierać do wyjścia.

- Nie próbuj wychodzić. - Ostrzegł tylko, a następnie opuścił budynek.

Zjadłam do końca, więc wstałam od stołu i zaczęłam sprzątać po sobie i bracie. Umyłam naczynia. Nie posiadaliśmy zmywarki, bo Taylor stwierdził, że "szkoda hajsu, skoro Mazikeen może myć". Dlatego jestem jego osobistą zmywarką. Kiedy skończyłam usłyszałam dzwoniący telefon. Podniosłam go z blatu i nie patrząc na wyświetlacz odebrałam. Już po chwili uslyszalam głos Luisy.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 12, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Give Me LightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz