千|尺丂ㄒ

23 4 4
                                    

- Tuuuuut - dźwięk trąbki rozległ się po pokoju pełnym ludzi. Wszyscy byli w doskonałym nastroju. Właśnie skończyli śpiewać 'Sto lat' jedenastoletniemu chłopcu i wzięli się do krojenia ogromnego, trzypiętrowego tortu o smaku zielonej herbaty. Gdy każdy uczestnik przyjęcia dostał swój kawałek, rozpoczęli spokojnie zajadać.

Chwilę potem dało się słyszeć głośne stukanie w szybę. Jak się okazało - była to śnieżnobiała sowa. Ten bialutki ptaszek trzymał w dziobie jakiś majestatycznie wyglądający list. Wysoka, blondwłosa kobieta podeszła do okna i zabrała kopertę z krwistoczerwoną pieczęcią od zwierzęcia i uśmiechnęła się pod nosem. Doskonale wiedziała, od kogo jest ten list. Każdy już wiedział.

Ledwie kobieta zdążyła odebrać pocztę, mały blondynek o szmaragdowozielonych oczach był już obok niej. Złapał za list i przyjrzał się chwilę pieczęci. Było to logo Hogwartu. Arthur - bo tak chłopiec miał na imię - oglądał pieczęć z wielkim zainteresowaniem, co jego mama skomentowała cichym śmiechem.

- To nie tak, że się cieszę, bo doskonale zdawałem sobie sprawę od zawsze, że go dzisiaj dostanę. Po prostu... Należy chociaż udać zainteresowanie dla czegoś tak ważnego, jak Hogwart... - powiedział, starając się przekonać resztę rodziny i samego siebie. Nie zamierzał pokazywać, jak wielkie wrażenie wywarła na nim ta chwila. W końcu był czarodziejem czystej krwi, to było oczywiste od zawsze, że tego dnia przyślą do niego list z Hogwartu.

Mimo wszystko właśnie spełniło się jego marzenie. W końcu od zawsze zamierzał czarować. Niekiedy nawet wmawiał sobie i innym, że właśnie to robi. Zazwyczaj można było odnieść wrażenie, iż chłopiec wierzył, że wróżki, miętowe skrzydlate króliczki, jednorożce i inne nadprzyrodzone istoty naprawdę istnieją. Arthur nigdy nie mógł zrozumieć, dlaczego nikt oprócz niego nie jest w stanie dostrzec jego magicznych 'przyjaciół' z którymi to cały czas żywo konwersuje.

꧁✯꧂

- Dalej, Alfred, dalej pospiesz się skarbie, przecież musimy kupić wszystko, co potrzeba! - a to nie było takie proste w miejscu, gdzie tłumy młodych czarodziejów muszą zrobić zakupy - Przecież nie ty jeden idziesz do szkoły! - fuknęła młoda kobieta o iście amerykańskim akcencie. Miała na sobie kwadratowe okulary, szary dres i trampki. Jej włosy ułożone były w luźny kok, który nie wiadomo dlaczego jeszcze się nie rozpadł.

- Mamo, ja jestem superbohaterem, nie czarodziejem... - odburknął niezadowolony chłopak w przebraniu superbohatera z balu przebierańców w mugolskiej podstawówce. Swoją drogą przez swój strój oraz wieczne krzyki, ściągał na siebie wzrok wielu czarodziejów i czarownic. Ujrzenie kogoś ubranego w ten sposób, było bardzo niecodziennym zjawiskiem, stąd też ich ciekawość.

Matka chłopaka słysząc to załamała się wewnętrznie, nie chciała jednak dać po sobie tego poznać. Z kolei prawie identycznie wyglądający chłopiec - brat bliźniak chłopaka, o którego istnieniu Alfred nieraz zupełnie zapomina - uderzył się w czoło z otwartej dłoni.

- Alfred, czy ty zawsze musisz stawiać na swoim nawet, gdy wygadujesz totalne bzdury...? - spytał Matthew zmęczony zachowaniem brata - Zobacz, byłeś zwykłym nastolatkiem, a okazuje się że możesz czarować. To ci nie wystarczy?

- W sumie... - zamyślił się chwilę Alfred - dzięki magii mogę również kogoś ocalić! - wykrzyknął uradowany tym faktem chłopak. - Chodźmy szybko, przecież musimy mieć różdżki!

꧁✯꧂

Rodzina stanęła przed staromodnym sklepem z napisem 'Olivanders'. Po bokach znajdowały się zaokrąglone wystawy wysunięte na przód. Było tam pokazane kilka modeli różdżek. Pomiędzy nimi było umiejscowione jednoskrzydłowe wejście do sklepu.

- Matthew, patrz, zaraz będziemy mieć różdżki! - wykrzyczał przeszczęśliwy Alfred. Wspomniany Matthew jedynie mruknął coś niezrozumiałego i przytulił swojego misia polarnego.

- Może po prostu wejdźmy...? - powiedział cichutko, uroczo pociągając noskiem.

Niemal od razu po wejściu uderzył w nich zapach staroci, którym mógłby poszczycić się niejeden antykwariat. (Tak na dobrą sprawę sprzedawca tego sklepu gdyby nie był człowiekiem, spokojnie mógłby w antykwariacie się znaleźć.) We wnętrzu budynku panował straszliwy bałagan - wszędzie były porozrzucane pudełka, różdżki, kartki, pióra i inne bliżej niezidentyfikowane dla przeciętnego mugola przedmioty.

- Oh, dzień dobry - przemówił staruszek całkiem miłym tonem - przyszliście po różdżki zgadza się?

Matthew tylko w ciszy kiwnął głową, jednak jego brat odpowiedział za nich dwóch wystarczająco głośno.

- Tak jest! - Olivander (właściciel i sprzedawca) słysząc odpowiedź podszedł do półki i wyjął z niej małe pudełeczko, po czym podał znajdującą się w środku różdżkę do Alfreda, który widać było, że nie wie, co zrobić z tym przedmiotem.

- No, machnij! - ponaglił go sprzedawca, a ten od razu wykonał polecenie, rozwalając przy tym większość znajdującego się na bliższych półkach towaru. - Nie, nie, nie i jeszcze raz nie! - dało się słyszeć zdecydowany głos Olivandera, który wziął się już za szukanie kolejnej różdżki, a tą pierwszą kazał wypróbować tym czasem bratu chłopca. Jak się okazało, różdżka momentalnie go 'wybrała'.

Niestety w przypadku głośniejszego z braci każde kolejne różdżki nie działały jak powinny, przez co chłopiec zaczął już tracić nadzieję, a jego bliscy cierpliwość.

Wtem do pomieszczenia weszli kolejni klienci, którzy widząc bałagan zrobiony przez Alfreda, byli okropnie zszokowani.

- Co tu się stało?! - wykrzyknęła wysoka blondynka - przyszliśmy tu kupić różdżkę, nie na śmietnik - powiedziała zniesmaczona.

Olivander szybko przeprosił za bałagan i spojrzał na zielonookiego chłopca z ogromnymi brwiami.

- Ty też przyszedłeś po różdżkę, prawda? - zapytał miło staruszek, na co blondyn ironicznie odpowiedział 'nie no, po kociołek' i wywrócił oczami. Sprzedawca poszedł więc szukać kolejnych różdżek ignorując zachowanie Arthura, lecz niestety potknął się o jakieś pudełko. 'Przeklęty bałagan!' - pomyślał, po czym spojrzał na owe pudełko. Było ono większe od innych, gdyż znajdowały się tam dwie identyczne różdżki. Zastanowił się chwilę po czym wręczył każdemu z chłopców po jednej z nich. Okazało się to trafnym wyborem, co bardzo ucieszyło zarówno sprzedawcę, jak i klientów. Jedyną zagadką pozostawało pytanie, dlaczego obydwaj chłopcy mają identyczną rożdżkę...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 03, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Magiczne spotkanie // UsUkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz