Rozdział II: nowa rola

11 3 0
                                    


Jakimś cudem doleciałem strasznie obitym samolotem do bazy. Paliwa starczyło dosłownie na styk, bo gdy tylko się zatrzymałem na końcu pasa dławiący się już silnik sam z siebie zgasł. W baku nie było już nic. Dowódcę zabrali do szpitala. Nie wiadomo czy będzie żyć. Stracił dużo krwi i ma przebite płuco. Tylko ja wróciłem cały. Pozostali zginęli gdzieś nad Pacyfikiem.

Siedziałem w swoim namiocie, myśląc o tym, czy może nie zrezygnować z lotnictwa i wrócić do domu, gdy wtem do namiotu wszedł jakiś człowiek. Był ubrany w bogaty mundur, wnioskuję, że ktoś wysoko postawiony.

- Co się wydarzyło tam nad Pacyfikiem? – spytał.

- Zostaliśmy zaskoczeni, sir – odpowiedziałem.

- Wyleciały cztery maszyny. Wróciła jedna, do tego mocno poobijana. Nie wiadomo czy drugi pilot w ogóle przeżyje. Wiecie jak bardzo drogie są eksperymentalne maszyny? Tak czy siak, tracimy ich bardzo dużo. Prawdopodobnie nie wejdą do służby, przez takie właśnie wybryki jak ten wasz.

- Przepraszam, sir, ale umiejętności dowódcze pana Tannera są na wysokim poziomie. Zostaliśmy pokonani, bo Japończyków było może dwa razy więcej. Nie mamy szans w walce kołowej latając w tak małych grupach – zdenerwowałem się – Proszę o jeszcze jedną szansę.

Gość zamyślił się, ale po chwili powiedział:

- Ehhh... jeden lot bojowy. Eskorta B-29, za miesiąc. Macie się przygotować. Dostaniecie osiem maszyn i piętnastu nowych pilotów. Są to świeżacy. Waszym zadaniem będzie nauczyć ich latania tymi maszynami i wysłanie ich na bitwę.

- Ale... ja nawet nie mam umiejętności przywódczych. Nauczyciel ze mnie jeszcze gorszy – próbowałem się wykręcić.

- Musimy iść na kompromisy. Jeśli nie pokażemy rządzącym, że F-82 nadają się do walki, nigdy nie wejdą do służby. Przemyślcie tą kwestię. Jutro chcę was widzieć u siebie w biurze – po czym wyszedł.

Stałem patrząc się na wejście do namiotu. Co mam teraz zrobić? Z jednej strony chcę wrócić do domu, a z drugiej strony uwielbiam te maszyny. Mają w sobie coś, czego nie mają inne samoloty. Tak... Chyba zostanę tutaj. Trzeba tylko trochę poćwiczyć.

Jeszcze tego samego dnia udałem się do biura tego gościa. Na drzwiach była plakietka z napisem ,,Generał Bo...''. Reszta z jakiegoś powodu była zarysowana. Poprawiłem kołnierz w mundurze, zapukałem i wszedłem pewny siebie.

- Panie generale, podjąłem decyzję. Chcę wciąż latać – powiedziałem starając się wyglądać jak najpoważniej.

- To świetnie! Właśnie wystartował samolot z pańskimi rekrutami. Będzie tu tej nocy – odpowiedział mi.

- A co z maszynami? – spytałem szybko.

- Będą za trzy dni. Pierwszy lot treningowy wykonacie P-40.

- Jasne, dziękuję, sir – odpowiedziałem, starając się ukryć niezadowolenie. P-40 to stare złomy, służące od prawie samego początku wojny. Gdy weszły do służby były potężnymi samolotami, ale z czasem jak Niemcy, Włosi i Japończycy zaczęli wprowadzać nowe wersje ich myśliwców, owy P-40 nie był już tak silny. Zastąpić miał go P-51 i zrobił to fenomenalnie. Szybszy, większa siła ognia, lepsze skręcanie i przede wszystkim lepszy widok z kabiny. Ciężko będzie nowym rekrutom przestawić się na XF-82, które będzie od nich wymagać kooperacji.

* * * * *

Nie mogłem spać tej nocy. Było około trzeciej rano usłyszałem warkot silników. Niedługo potem zobaczyłem na niebie światła wielkiego samolotu pasażerskiego. Podchodził powoli, a moje emocje jeszcze bardziej wydłużały ten czas. Wreszcie dotknął pasa. Zatrzymał się bardzo blisko mnie, dosłownie przede mną były drzwi wyjściowe. Czekałem chwilę, gdy w końcu się otworzyły. Obsługa lotniska postawiła schody pod drzwi. W końcu pokazali się rekruci. Było gorzej niż sobie wyobrażałem. Mieli może po 23 lata, a zachowywali się jak banda dzieciaków. Krzyczeli i śmiali się głośno. Jeśli ryk silników nie obudził całego obozu, to te ,,dzieciaki'' już na pewno. Niechętnie do nich podszedłem chcąc sprawiać wrażenie kogoś, kogo mogli by się bać.

- Dobry wieczór, eskadra. Będę dowódcą waszej eskadry i... - nie dałem rady dokończyć.

- Chwila, chwila. Jesteś naszym wodzem? – spytała jedna dziewczyna z niedowierzaniem.

- Emm... dowódcą. I tak, jestem – odpowiedziałem zażenowany.

- W ogóle to ile masz lat. Wyglądasz na naszego rówieśnika – wykrzyczał jakiś chłopak.

- Mam dwadzieścia pięć lat, a uprzedzając pytania – uciszyłem jeszcze innego chłopaka – mam więcej doświadczenia w locie niż wy w życiu.

- Ohoho! Jakie teksty – zaśmiała się dziewczyna.

- DOBRA JUŻ! – nie wytrzymałem – Do koszar! To tamte drewniane domki. I cisza! Wszyscy próbują spać, a wy im nie pozwalacie.

Odeszli wciąż śmiejąc między sobą. Już wtedy wiedziałem, że nie pożyją za długo. Ale nie ważne. Chce się po prostu wyspać.

Wysoko nad PacyfikiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz