Jakimś cudem doleciałem strasznie obitym samolotem do bazy. Paliwa starczyło dosłownie na styk, bo gdy tylko się zatrzymałem na końcu pasa dławiący się już silnik sam z siebie zgasł. W baku nie było już nic. Dowódcę zabrali do szpitala. Nie wiadomo czy będzie żyć. Stracił dużo krwi i ma przebite płuco. Tylko ja wróciłem cały. Pozostali zginęli gdzieś nad Pacyfikiem.
Siedziałem w swoim namiocie, myśląc o tym, czy może nie zrezygnować z lotnictwa i wrócić do domu, gdy wtem do namiotu wszedł jakiś człowiek. Był ubrany w bogaty mundur, wnioskuję, że ktoś wysoko postawiony.
- Co się wydarzyło tam nad Pacyfikiem? – spytał.
- Zostaliśmy zaskoczeni, sir – odpowiedziałem.
- Wyleciały cztery maszyny. Wróciła jedna, do tego mocno poobijana. Nie wiadomo czy drugi pilot w ogóle przeżyje. Wiecie jak bardzo drogie są eksperymentalne maszyny? Tak czy siak, tracimy ich bardzo dużo. Prawdopodobnie nie wejdą do służby, przez takie właśnie wybryki jak ten wasz.
- Przepraszam, sir, ale umiejętności dowódcze pana Tannera są na wysokim poziomie. Zostaliśmy pokonani, bo Japończyków było może dwa razy więcej. Nie mamy szans w walce kołowej latając w tak małych grupach – zdenerwowałem się – Proszę o jeszcze jedną szansę.
Gość zamyślił się, ale po chwili powiedział:
- Ehhh... jeden lot bojowy. Eskorta B-29, za miesiąc. Macie się przygotować. Dostaniecie osiem maszyn i piętnastu nowych pilotów. Są to świeżacy. Waszym zadaniem będzie nauczyć ich latania tymi maszynami i wysłanie ich na bitwę.
- Ale... ja nawet nie mam umiejętności przywódczych. Nauczyciel ze mnie jeszcze gorszy – próbowałem się wykręcić.
- Musimy iść na kompromisy. Jeśli nie pokażemy rządzącym, że F-82 nadają się do walki, nigdy nie wejdą do służby. Przemyślcie tą kwestię. Jutro chcę was widzieć u siebie w biurze – po czym wyszedł.
Stałem patrząc się na wejście do namiotu. Co mam teraz zrobić? Z jednej strony chcę wrócić do domu, a z drugiej strony uwielbiam te maszyny. Mają w sobie coś, czego nie mają inne samoloty. Tak... Chyba zostanę tutaj. Trzeba tylko trochę poćwiczyć.
Jeszcze tego samego dnia udałem się do biura tego gościa. Na drzwiach była plakietka z napisem ,,Generał Bo...''. Reszta z jakiegoś powodu była zarysowana. Poprawiłem kołnierz w mundurze, zapukałem i wszedłem pewny siebie.
- Panie generale, podjąłem decyzję. Chcę wciąż latać – powiedziałem starając się wyglądać jak najpoważniej.
- To świetnie! Właśnie wystartował samolot z pańskimi rekrutami. Będzie tu tej nocy – odpowiedział mi.
- A co z maszynami? – spytałem szybko.
- Będą za trzy dni. Pierwszy lot treningowy wykonacie P-40.
- Jasne, dziękuję, sir – odpowiedziałem, starając się ukryć niezadowolenie. P-40 to stare złomy, służące od prawie samego początku wojny. Gdy weszły do służby były potężnymi samolotami, ale z czasem jak Niemcy, Włosi i Japończycy zaczęli wprowadzać nowe wersje ich myśliwców, owy P-40 nie był już tak silny. Zastąpić miał go P-51 i zrobił to fenomenalnie. Szybszy, większa siła ognia, lepsze skręcanie i przede wszystkim lepszy widok z kabiny. Ciężko będzie nowym rekrutom przestawić się na XF-82, które będzie od nich wymagać kooperacji.
* * * * *
Nie mogłem spać tej nocy. Było około trzeciej rano usłyszałem warkot silników. Niedługo potem zobaczyłem na niebie światła wielkiego samolotu pasażerskiego. Podchodził powoli, a moje emocje jeszcze bardziej wydłużały ten czas. Wreszcie dotknął pasa. Zatrzymał się bardzo blisko mnie, dosłownie przede mną były drzwi wyjściowe. Czekałem chwilę, gdy w końcu się otworzyły. Obsługa lotniska postawiła schody pod drzwi. W końcu pokazali się rekruci. Było gorzej niż sobie wyobrażałem. Mieli może po 23 lata, a zachowywali się jak banda dzieciaków. Krzyczeli i śmiali się głośno. Jeśli ryk silników nie obudził całego obozu, to te ,,dzieciaki'' już na pewno. Niechętnie do nich podszedłem chcąc sprawiać wrażenie kogoś, kogo mogli by się bać.
- Dobry wieczór, eskadra. Będę dowódcą waszej eskadry i... - nie dałem rady dokończyć.
- Chwila, chwila. Jesteś naszym wodzem? – spytała jedna dziewczyna z niedowierzaniem.
- Emm... dowódcą. I tak, jestem – odpowiedziałem zażenowany.
- W ogóle to ile masz lat. Wyglądasz na naszego rówieśnika – wykrzyczał jakiś chłopak.
- Mam dwadzieścia pięć lat, a uprzedzając pytania – uciszyłem jeszcze innego chłopaka – mam więcej doświadczenia w locie niż wy w życiu.
- Ohoho! Jakie teksty – zaśmiała się dziewczyna.
- DOBRA JUŻ! – nie wytrzymałem – Do koszar! To tamte drewniane domki. I cisza! Wszyscy próbują spać, a wy im nie pozwalacie.
Odeszli wciąż śmiejąc między sobą. Już wtedy wiedziałem, że nie pożyją za długo. Ale nie ważne. Chce się po prostu wyspać.
CZYTASZ
Wysoko nad Pacyfikiem
Ficción históricaMłody pilot - James - staje przed trudnym zadaniem. Musi przewodzić jeszcze młodszym pilotom i nie może pozwolić im zginąć.