1. Każdy dzień jest inny od poprzedniego

18.1K 760 145
                                    

Jak każdego dnia wstałem dziś wcześnie żeby nie spóźnić się na trening piłki nożnej. Kiedy już wziąłem prysznic, przebrałem się i spakowałem do sportowej torby zbiegłem do kuchni i zabrałem butelkę wody i kanapki. Stając przy drzwiach wyjściowych omiotłem wzrokiem dom, żeby upewnić się, że zabrałem wszystko. Nagle zza kanapy wyskoczyła mała biała kulka, skacząc i miałcząc dała znać o swojej obecności. Wziąłem Łapka pod pachę i wyszłem z domu, po drodze na trening wstąpiłem jeszcze do Jenny, (mojej najlepszej przyjaciółki, która mieszkała kilka domów dalej) stanąłem przed jej drzwiami i zadzwoniłem, po chwili wyszła Jenny w samej piżamie w różowe jeże (dedyk dra Roks xD) z potarganymi włosami i na boso. -Hej mała! -Uściskałem ją przyjaźnie aż pisnęła.
-Wpadłem ci podrzucić Łapka, a ja spadam na trening. Po czym wcisnąłem jej w ręce psotnego kotka, pocałowałem ją w policzek i pobiegłem ulicą w stronę hali sportowej.

***

Szedłem właśnie chodnikiem kiedy usłyszałem za sobą kroki, miałem się właśnie odwrócić kiedy coś do mnie dobiło z wielką siłą, upadłem twarzą na zimne kafelki chodnika i usłyszałem szczęk łamiącej się kości i ogromny ból. -Bardzo przepraszam, nie chciałem cię przewrócić, na prawdę przepraszam...
Usłyszałem nad sobą bardzo słodki głos, wciąż powtarzający słowo "przepraszam". Podniosłem się na rękach i spojrzałem swojemu winowajcy prosto w oczy, klęczał przy mnie z ręką na moich plecach i patrzył na mnie spojrzeniem pełnym troski. -O boże! Ty krwawisz! Strasznie mi przykro, to moja wina!
Pomógł mi wstać, po czym wyjął z kieszeni białą chusteczkę i przyłożył mi ją delikatnie do krwawiącego nosa. -Au! Boli! -Krzyknąłem i odsunąłem jego rękę.
-Chyba jest złamany, jeszcze raz przepraszam, nie chciałem, zaprowadzę cię do szpitala.
-Nie! Nigdzie nie idę, nie lubię szpitali. -Żuciłem przez zaciśnięte zęby, wciąż trzymając się za krwawiący nos. -To chodźmy do mnie, mieszkam kilka domów w stecz, opatrze cię, nastawię nos i jak już wszystko będzie dobrze odwiozę cię do domu. Pasuje ci taki układ? -winowajca uśmiechnął się lekko do mnie po czym chwycił swoją torbę i ruszył w przeciwną stronę niż wcześniej. Ruszyłem za nim, doganiając go rzuciłem z szyderczym uśmiechem -Przecież spieszyłeś się gdzieś blondasku.
-Już nie ważne, jutro pójdę bo teraz już za późno.
-Czyżbyś z mojego powodu zmienił plany? -uśmiechnąłem się do niego.
-Raczej z mojego powodu bo to przecież z mojej winy wyglądasz tak, (Wskazał dłonią moją twatrz i zakrwawioną koszule) już jesteśmy. Otworzył drzwi i puścił mnie przodem. Dom był mały, przytulny i w nowoczesnym stylu. -Usiądź w slonie a ja pójdę po apteczkę. -Powiedział blondyn i ruszył w stronę kuchni. Usiadłem na kanapie w salonie i zacząłem przyglądać się jak chłopak szykuje plastry i opatrunki. Wpatrywałem się w niego przez dłuższy czas, chłopak był niższy ode mnie o głowę, jego czarna koszulka opinała jego delikatne ciało. Nie potrafiłem oderwać od niego wzroku, kiedy mój wzrok zjechał niżej, na jego tyłek. -taki słodki tyłeczek. -wymcnęło mi sie a ja dopiero teraz zauwarzyłem, że powiedziałem to głośno. Blondyn się zarumienił i zignorował moją uwagę. Zbliżył się do mnie i zaczął zakładać mi opatrunek.

***

wszystko zaczęło się od piłki (yaoi)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz