What if something go wrong?

949 40 33
                                    

!GORE WARNING!

=================================
Pisałam tooo- 2 miesiące? I guees, ale limit na teraz się już wyczerpał. Może coś kolejnego napiszę jak znajdę pomysł i za kolejne dwa miesiące? Mam w sumie pomysł na royala... ale to zobaczymy czy się rozwinie,
Dobra nevermind, ENJOY YOURSELF
=================================

Gregory westchnął i wysunął łokieć przez okno. Przetarł zaspane oczy i znudzony zatrzymał się na czerwonym świetle. Dzisiejszy dzień nie był nadzwyczajny. Pogoda niczym się nie różniła od kilku dni. Z nudów zaczął stukać opuszkami palców w kierownicę.

Poczuł zimno na ręce i spojrzał w tamtym kierunku. Westchnął zauważając coraz więcej kropel deszczu na skórze. Schował rękę do wnętrza pojazdu zirytowany pogodą i zamknął okno. Samotne patrole nigdy nie były jego faworytami. Wolał mieć obok siebie kogoś, z kim mógłby rozmawiać, a nie jeździć jedynie ze swoimi myślami. Mogli w taki sposób zabić trochę czasu. Z drugiej strony, jednak co jakiś czas nawet przyjemnie było wyjechać samemu. Przemyśleć parę spraw i odpocząć od innych. Nadmiar sprawiał, jednak nieprzyjemne skutki.

Ostatnie dni, mimo chęci patrolowania z innymi, nie mógł tego robić. Osób było mniej z powodu akademii. Przez to jednostki zostały rozdzielone pojedynczo, by były w stanie, w mniejszą ilość osób patrolować cały obszar. Montanha nie mógł się doczekać, aż ktoś zacznie napad na jubilera. Mimo, że był ze służb porządkowych, to dawało mu w jakiś sposób satysfakcję. Mógł się pościgać, co dodawało mu adrenaliny i było odskocznią od zwykłych nudnych patroli. Od kilku godzin niestety nie było żadnych napadów.

Głuchy odgłos deszczu zaczął go powoli usypiać. Krople tak idealnie uderzały o dach samochodu. Były naturalne i odgłos który im towarzyszył był relaksujący.
Pozbawiał Montamhe zmartwień, co jakoś pomoże mu w przetrwaniu tych kilku dni. Dlaczego właściwie nie został przydzielony do akademii? Może jakby poprosił to by go wzięli? A może stwierdzili, że jest zbyt gwałtowną osobą, lub że nie poradzi sobie z nauczaniem rekrutów.

Ręka zsunęła mu się z kierownicy, a oczy powoli zamykały się. Gdy zapaliło się zielone światło z ogromną niechęcią, chwycił kierownicę i przejechał przez skrzyżowanie.

- Dlaczego ta pierdolona akademia musi być teraz?! - warknął sam do siebie, głową uderzając o kierownice, co spowodowało głośny odgłos klaksonu.

Podniósł się natychmiast i jakby nigdy nic zwrócił swój wzrok na swoją torbę.

Drugą ręką wyciągnął swój telefon. Jest równa dwudziesta. Jeszcze tyle godzin patrolu przed nim... Westchnął ciężko i zaczął przeglądać swoje kontakty. Może do kogoś by zadzwonił i mógłby pogadać?

- Akademia... Alex... też pomaga w akademii. Nie pisał do mnie ani słowa o tym co tam robią... Nie. Jest zajęty, skoro nie dzwonił - westchnął i ominął numer swojego syna. - Akademia... Nie żyje... Akademia... O dziwo też akademia... Pastor... - zatrzymał się na jego numerze. -Nie. Po prostu nie - zacisnął zęby i przeleciał dalej.

- San...
Może nie jest na mnie wciąż zły?
Pokręciła głową i zjechał kawałek niżej. Westchnął i wrócił się do jego numeru. Nacisnął i przyłożył do ucha. Czekał kilka chwil, jednak mężczyzna nie odebrał.
- Pewnie wciąż jest na mnie zły - wzruszył ramionami i znowu wszedł w listę kontaktów.

Zerknął na jezdnię idealnie w momencie, gdy prawie wjechał na czołówkę, jakiegoś samochodu. Upuścił telefon i chwycił gwałtownie kierownicę. Skręcił agresywnie, dociskając wręcz hamulec, jak najbardziej się dało.

Ledwo zdołał uniknąć wypadku. To jego wina. Nie powinien patrzeć na telefon. Jakoś przeprosi, coś powie i pojedzie.

Westchnął i już miał wysiąść z pojazdu, gdy przypomniał sobie że znajduje się na drodze jednokierunkowej.

One Shots | 5cityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz