- Wiadomo coś? - Charles zapytał z nadzieją dyrektora zespołu siadając przy stole.
- Jest w śpiączce - odpowiedział smutno mężczyzna. - Przecież wiesz.
Kierowca domyślał się, czemu nikt nie chce nic powiedzieć. Każde słowo zaraz może trafić do prasy i zostać przekręcone, a tego zdecydowanie chcieli uniknąć.
- Niby tak, ale liczyłem na jakieś nowe wiadomości. A co z jego rodziną?
- Z tego co wiem, to z ojcem nie ma kontaktu, a matka nie ma, jak przylecieć. Brat powinien niedługo być, ale też nie wie, kiedy ani czy w ogóle. - Brunetowi zrobiło się smutno słysząc te wiadomości, jakby Pierre się obudził to będzie sam. Trudno to w ogóle nazwać rodziną.
- To przykre.
- Niestety. Charles wiem, że jesteście przyjaciółmi z Gasly'm, ale chciałbym żebyś pojechał w następnym wyścigu. - Mężczyzna spojrzał na niego znacząco, zależało mu na punktach i reputacji teamu. Sezon wielkimi krokami zbliżał się do końca, a Charles'owi szło wyjątkowo dobrze w ostatnich wyścigach. Z drugiej strony martwienie się o przyjaciela mogło źle wpłynąć na jego jazdę i były spore szanse, że nie pojechałby dobrze.
- Nie ruszę się, dopóki nie przyjedzie ktoś, kto z nim będzie - kierowca podniósł się gwałtownie od stolika. - Albo dopóki się nie obudzi. Chyba, że wcześniej będzie możliwość przewiezienia - mężczyzna pokręcił głową zrezygnowany.
- Zastanów się w jakim świetle stawiasz zespół.
- Kocham Ferrari całym sercem i dobrze o tym wiesz - ton Leclerc'a był stanowczy. - Ale nie mogę zostawić Pierre'a, jest dla mnie jak brat.
- Rozumiem.
Brunet wyszedł z restauracji i udał się prosto do pokoju drugiego kierowcy AlphaTauri. Chociaż reszta ruszyła już na swoje urlopy lub w kierunku kolejnego wyścigu, oni jeszcze tu byli. Zespół nie chciał zostawiać Pierre'a samego w szpitalu. Prędzej czy później będą musieli lecieć dalej, ale zgodnie odkładali to do najpóźniejszego możliwego terminu. Niektórzy musieli jechać, presja zespołu i tym podobne rzeczy, na przykład Daniel i Lando, ale co chwile dzwonili i pytali o stan Francuza.
Charles zapukał do drzwi, które należały do pokoju Tsunody. Przestępował z nogi na nogę czekając aż kierowca mu otworzy.
- Cześć Yuki - zaczął niepewnie. Nigdy nie rozmawiali jakoś dużo, ale wiedział, że Pierre miał z nim dobry kontakt.
- Hej, coś się stało?
- Wiesz przypadkiem, kto może mieć telefon Pierre'a? - Zapytał Charles od razu, Yuki zmarszczył brwi zdziwiony.
- Hm nie wiem, może Mark? Albo Nico - Japończyk wzruszył ramionami. - Po co Ci jego telefon?
- Poznałeś Mie? - Yuki skinął głową. - Powinna wiedzieć, a nie mam jej numeru.
- Szukaj w pokojach od dziewiątego do dwunastego chyba.
- Dzięki - Charles zbił piątkę z kierowcą i ruszył do podanych pokoi. Panowała dziwna atmosfera, niby nikt nie mówił tego głośno, ale wszyscy się martwili. A jednak w świecie Formuły wypadki były wliczone w poświęcenie kierowcy i każdy się z tym liczył. Jedne bolały bardziej, inne mniej – nikt nie miał na to wpływu.
Leclerc zawzięcie szedł przed siebie, dopóki z kimś się nie zderzył. Jego przeszkodą okazał się Carlos Sainz, kolega z teamu i przyjaciel jednocześnie.
- Gdzie tak pędzisz? - Spojrzał na niego uważnie.
- Szukam telefonu Pierre'a - odpowiedział od razu młodszy.
CZYTASZ
Black Butterflies |P.Gasly|
Fanfiction| Druga część "Beautiful Mistake". | Mia Abbott nigdy nie uważała poznania Pierre'a za błąd. Nigdy nie uważała, że ktoś pomylił się stawiając go na jej drodze. Nigdy nie nazwałaby Pierre'a błędem swojego życia. Nawet jeśli... To najpiękniejszym błę...