CHAPTER 1: Christopher idioto.

37 6 0
                                    

To już kolejny piątek, gdzie przyjaciele wylegują się na ogromnej i niesamowicie wygodnej kanapie państwa Blue. Nikogo nie dziwi to, że wokół nich jest mnóstwo papierków po przekąskach i puste butelki po soku pomarańczowym. Mimo, że jest dopiero 18, każdy z nich jest wykończony. Audrey Stolen, która siedziała obok Chrisa Grey'a zasypiała na jego ramieniu. Sky Blue, leżała wtulona w swojego chłopaka – Xaviera Candlera, który obejmował ją jedną ręką, a drugą zaś ułożył pod głową. Z każdą sekundą coraz bardziej oddawali się objęciom Morfeusza.

Następnego ranka zostali obudzeni przez krzyk Chrisa, który nie wiadomo, jakim sposobem, ale znalazł się na podłodze. Wszyscy, oprócz niego skwitowali to głośnym śmiechem. Ich rozbawienie przerwała Bethany Blue – matka Sky. Przyszła do nich, by zaproponować śniadanie. Kiedy przystanęli na jej propozycję, podnieśli się ze swoich aktualnych miejsc i udali się do kuchni, gdzie czekał na nich przygotowany już posiłek. Mieli do wyboru płatki, kanapki, a nawet naleśniki z dowolnymi dodatkami. Nie spieszyli się z jedzeniem, ponieważ nie mieli żadnych planów na słoneczną sobotę.

-Co wy na to, aby udać się nad jezioro? Jest naprawdę gorąco, a i tak nie mamy nic lepszego do robienia. – Odezwała się Audrey, przerywając ciszę, która była wyjątkowo przyjemna. Każdy uznał to za świetny pomysł, dlatego zaraz po skończeniu posiłku, poszli szykować się nad wodę.

-Christopher idioto, radzę ci wyjść z tej łazienki w ciągu najbliższych trzech sekund! Jeden...dwa... - głośny głos przyjaciółki Sky, dobiegający z łazienki, można było usłyszeć aż na dole.

-Nie wiedziałem, że tu jesteś! – Zaczął bronić się chłopak, wybiegając z pomieszczenia. Sky i Xavier spojrzeli na siebie, a już po chwili oboje śmiali się z przyjaciół. Po 10 minutach wszyscy byli już gotowi, by wyruszyć w drogę nad jezioro. Było to jedno z tych miejsc, do których chcieli wracać. Robili to. Wracali, tylko i wyłącznie w swoim towarzystwie.

Droga minęła im bardzo szybko, pewnie za sprawą prowadzenia rozmowy na temat koloru lustra. Tak, bardzo interesujące. Koniec końców, rozmowa nie przyniosła żadnych wniosków. Mimo, że Sky była zaangażowana w rozmowę z przyjaciółmi myślami była z dala od nich. Od jakiegoś czasu czuła niepokój. Czuła się tak, jakby był on związany z tym, co ma się niedługo wydarzyć. Coś na zasadzie przepowiedni, która nie jest dosłowna do odebrania. Miała przecież wszystko – przyjaciół, kochanego chłopaka, wspierających rodziców, w szkole radziła sobie dobrze. Co może się stać? Wyprowadzka, o której dowie się dzień przed wyjazdem? Nie. To nie w stylu jej rodziców. Xavier planuje z nią zerwać? Raczej to też odpada, przecież jeszcze wczoraj mówił jej, że ją kocha. A co jeśli udawał? Co jeśli wcale jej nie kocha, tylko udaje? Może rzeczywiście planuje z nią zerwać, bo poznał nową, lepszą, ładniejszą dziewczynę. Sky zaczęła lekko panikować przez swoje myśli, jednak nie sprawiło to, że odłączyła się od rozmowy. Wciąż prowadzili konwersację. Tym razem odnośnie miejsca, w którym mają odłożyć swoje rzeczy. Dziewczyna wskazała im miejsce, które było w oddali od ludzi, blisko wody i toalet. Był też cień, który padał z wysokiego drzewa.

Zdjęli swoje wierzchnie ubrania, rzucili je na rozłożony wcześniej koc i biegiem ruszyli do wody. Towarzyszyło im przy tym mnóstwo śmiechu. W wodzie nie szczędzili sobie zabaw. Zaczęli bezpiecznie – od ochlapywania się chłodną wodą, która w jakimś stopniu chłodziła ich rozgrzane ciała. Skończyli na podtapianiu siebie nawzajem. Na całe szczęście, nikt nie ucierpiał. No może oprócz ich gardeł. Czuli się naprawdę beztrosko. Był to jeden z ostatnich tak spokojnych, idealnych dni... To, co wydarzyło się w następnych dniach zmieniło ich życie, o co najmniej 180 stopni.

te amaré hasta el finalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz