Zamówił* QAvrill na priv
To będzie mój headcanon, zapraszam!
Pov. Kokichi
Stałem nad martwym ciałem chłopaka, został przygnieciony przez akwarium niegdyś stojącym na półce. Wokół było pełno rozlanej wody, w jego ciele były kawałki szkła, niektóre wręcz cholernie duże. Krwi nie było prawie wcale, głównie przez rozlaną wodę jednak ubrania były całe we krwi
"Ding dong! Bing Bong!" Po pokoju rozległ się głośny komunikat "Czas na śledztwo się zakończył! Wszyscy uczniowie skierujcie się-! Phuhuhu! Sami wiecie gdzie!" Zacisnąłem pięści. CHOLERA! Nie mam pojęcia kto jest mordercą! Inni też mają z tym nie mały problem... Co mam robić?!
— Kokichi — Usłyszałem ciepły głos obok mojego ucha oraz rękę leżącą na czubku mojej głowy — Nie martw się, będzie dobrze, zawsze udawało się nam wygrać więc tym razem nie będzie inaczej
— Wiem, Amami! Wygramy! Tylko boje się że któreś z nas stanie się ofiarami — Nie skłamałem, to też chodziło mi po głowie i nie chciało przestać. Jak my trafiliśmy do tej porąbanej sytuacji... — Chodźmy już, zamierzam złapać zabójcę!
Chłopak zabrał rękę z mojej głowy jednak splątał nasze palce ze sobą. Zawsze tak robił gdy wiedział że coś mnie dręczy. Ostatni raz spojrzałem na miejsce zbrodni, przyspieszonym tempem ruszyliśmy do miejsca z windą która zabierze nas na salę rozpraw. Rantaro cały czas mnie uspokajał. A raczej próbował... W pewnym momencie nawet mnie przytulił i pocałował w czoło. Nie powiem... To było miłe, jednak... Zgaduje że to dla niego normalne przez liczną ilość sióstr. Wciąż trzymając się za ręce weszliśmy do windy, stanęliśmy na samym tyle opierając się. Co teraz? Rozejrzałem się po "ocalałych" ludziach. Które z nich mogło zabić? I... Dlaczego wciąż myślałem że nie będziemy się już mordować? Przecież to było oczywiste... Ścisnąłem jego dłoń kiedy winda się zatrzymała. Wyszliśmy na sam przód, kiedy tylko drzwi się otworzyły stanęliśmy na swoich miejscach obok siebie. Czas zaczął zabójczy osąd.
Miały godziny na sali a my wciąż nie mieliśmy nic na zabójcę... I wtedy mnie olśniło.
— Już wiem! Już wiem! — Kawałek materiału! — Ja i Aghirie* znaleźliśmy kawałek materiału zaczepione o okno z którego zabójca najwidoczniej skorzystał by uciec z miejsca zbrodni!
— Zgadza się, to jakiś mały skrawek materiału w paski, jak... —
— Granatowy swe...! ...Ter... — Wtedy mój umysł po prostu się zatrzymał, ciało dostało paraliżu, nie mogłem nic powiedzieć zaczynając łączyć wszystkie fakty— W... Ja... Jasne... Pas...Ki
Wszyscy spojrzeli na Rantaro, w tym po paru sekundach ja. On tego nie zrobił... To czysty... Przypadek...
— No Rantaro. Ten dowód wskazuje na ciebie, na dodatek masz rozdarty sweterek a materiał pasuje idealnie do rozdarcia —
— Nie! Nie! Nie! Nie! Rantaro tego nie zrobił! Ma zbyt dobre serce! — Zaczęła się kłótnia oraz wymiana dowodów. Ja kontra reszta, Rantaro nie mógł zabić... Zielonowłosy chłopak stał nic nie mówiąc. Zacząłem już krzyczeć ostatnie słowa które miały zakończyć tą kłótnie jednak... Ktoś mi przerwał
— Daj spokój, Kokichi... To prawda. Zabiłem... Zabiłem go... — Poczułem jak spadam w jakąś czarną dziurę która nie ma końca... To żart... Jakiś... Cholerny żart! On... On tego nie zrobił... Mój... Mój przyjaciel... On-! Zginie przez egzekucję! Nie pozwolę na to!
— Ran... Ale... Dlaczego... — Tyle mogłem z siebie wydobyć. Nie rozumiem... Jasna cholera! Czemu on go zabił?!
— Monokuma powiedział... Że jeśli zabije i uda mi się was oszukać... Wypuści cię stąd, Kokichi... Tak bardzo chciałem żebyś to ty mógłbyć wolny... Już kij ze mną i innymi... Byłeś, jesteś i będziesz zawsze najdroższą osobą w moim sercu... Zawsze było tam specjalne miejsce dla ciebie... Ale teraz... To wszystko legnie w gruzach przez moją głupotę... Mogłem tego nie robić, znaleźlibyśmy inny sposób a ja... Zrobiłem to. Przepraszam Kokichi, nie znienawidź mnie! — Pierwsza łza spłynęła po moim policzku. On to zrobił... Poczułem jak ktoś ściera moje łzy — Nie płacz, Oma-kun. Wszystko jakoś się ułoży. Dasz radę... Wygraj tę grę, będę obok ciebie i w twoim sercu, do samego końca
— Rantar-... —
— Kokichi, po prostu głosujecie. Musimy — Wszyscy jednogłośnie postawiliśmy na Rantaro. Kiedy Monokuma powiedział że to on zabił... Myślałem że nie wytrzymam...
— Amami! Do cholery! Dlaczego! —
— Mówiłem... Zrobiłem to dla ciebie... Jednak nie udało mi się — Metalowy łańcuch zatrzasnął się na szyi Rantaro, on...! Zaraz pójdzie na egzekucję! Nie! Nie zgodzę się na to! Szybko pobiegłem w jego stronę, łańcuch zaczął zabierać go do góry a ja wyciągnąłem rękę w jego stronę co również uczynił i on, widziałem ten strach w jego oczach... Nie zostawię go... Złapałem jego rękę, łańcuch pociągnął obojga nas na egzekucję... Zamknąłem oczy trzymająca się Rantaro. Więc to tak się wszystko zakończy. Momentalnie zaczęliśmy spadać w dół i... Znaleźliśmy się w... Sali gimnastycznej! Tej samej sali gimnastycznej! Zaczęli zbierać się tu ludzie, było ich coraz więcej aż wreszcie pojawiła się blondynka i granatowowłosy.
Ja i Rantaro szliśmy korytarzem. Trafiliśmy do kolejnej zabójczej gry. To jest nasza egzekucja. Kolejna gra na śmierć i życie.
— Musimy coś wymyślić żeby uratować tych ludzi... Musimy Kokichi —
— Wiem to, Amami! — I tak stojąc w ukrytym miejscu zaczęliśmy planować jak ich stąd wyciągnąć, nawet własnym kosztem. Czas mijał nie ubłaganie a pierwsza śmierć może zdarzyć się już niedługo...
— Tak właściwie Kokichi, muszę ci coś powiedzieć, zanim to wszystko się zakończy — Patrzyłem w jego oczy pytająco. Chłopak podszedł do mnie z życzliwym uśmiechem i... — Kocham cię, Kokichi
Zamarłem. Chłopak tylko przytulił mnie cicho podśmiechując. Te wszystkie gesty i momenty spędzone z nim... Uświadomiły mnie, że ja też czuję do niego coś więcej niż tylko przyjaźń. Odsunąłem się tak by spojrzeć w jego oczy i złożyłem delikatny pocałunek na jego ustach który chłopak natychmiast oddał
— Też cię kocham, Rantaro... Tym razem wygramy... Obiecuję że nie ważne co, uda nam się — Złożyliśmy obietnice, której zamierzam dotrzymać
~~~~~~~~
Otworzyłem oczy budząc się ze snu. Wczoraj znaleźliśmy martwego Rantaro, była też egzekucja Kaede. Czemu akurat ten moment musiał mi się przyśnić? A teraz z każdą minutą czuję coraz bardziej te przyjemne ciepło na ustach po naszym pierwszym i jedynym pocałunku. Czuję ból w sercu... Czy może być jeszcze gorzej? Co będzie dalej? Co mam robić? Nie! To akurat proste pytanie! Dotrzymać obietnicy, pytanie pozostaję... Jak?
— Rantaro... Zamierzam dotrzymać obietnicy... Wygram... Wygramy tę grę... Mam nadzieję że teraz stoisz obok mnie i dajesz mi wsparcie — Powiedziałem tak, jakby Amami stał obok mnie. Obiecałem mu to! Więc każdym kosztem, nawet własnym życiem, zaryzykuję by to się zakończyło.
|||||||
Prawdopodobnie będzie tego rozdziału korekta milion razy ale
ZDARZA SIĘ
A WIĘC! CIESZ SIĘ ŻE TO NAPISAŁEM PRZYJACIELU
Jak ktoś nie czai hc można pytać w komentarzach
CZYTASZ
Danganronpa/FNaF One-Shots
RandomJak nie zamówisz, nie będzie rozdziałów, nie będzie co czytać. CHODŹ TU KURNA Tutaj będą różne one-shoty!