Serenity nie powinna tu być. W ogóle nie powinna wychodzić z Księżycowego pałacu. Ale podróż na Ziemię była jej największym marzeniem. Chciała choć jeden raz spojrzeć na ziemskie zwierzęta i rośliny. Pragnęła zobaczyć czym jest ten złoty piasek i zielona, miękka trawa. I marzyła, żeby przekonać się, jacy są Ziemianie. Czy naprawdę są tacy źli i okrutni? Czy potrafią kochać? Czuć? Czy rozumieją czym jest ból?
Ale gdy w końcu tu dotarła, zachwyciło ją zupełnie coś innego. Kwiaty, które były tak inne od tych księżycowych. Te były różnokolorowe i tak słodko pachniały. Zmąciły jej umysł, przez co nie potrafiła oderwać od nich wzroku. Najchętniej wzięłaby je, by móc rozkoszować się nimi jak najdłużej. Był tylko jeden problem. Te kwiaty do kogoś należały. Posadzone przez ludzkie dłonie w równych rzędach i najprawdopodobniej codziennie pielęgnowane. Nie mogła tak po prostu ich ukraść.
Serenity powoli rozejrzała się, sprawdzając czy nikogo nie ma w pobliżu, a potem przyklękła przy krzewie, na którym rosły najbardziej czerwone kwiaty, jakie w życiu widziała. I tak już złamała zakaz matki i odwiedziła Ziemię. Co się więc stanie, jeśli weźmie sobie jeden kwiat? Szybkim ruchem ułamała łodygę, zaraz ją jednak upuszczając. Poczuła pieczenie, więc przyłożyła palec do ust. Serenity spojrzała na kwiat i dopiero teraz zauważyła, że ma kolce. Księżniczka Księżyca zmarszczyła brwi, ponieważ na księżycu nie było roślin z kolcami, a ból był dla niej czymś rzadkim. Gdy pieczenie minęło, ostrożnie podniosła kwiat i powąchała go. Cudowny.
- Hej, ty! – ktoś za jej plecami krzyknął. – Co ty tu robisz?!
Serenity bardzo powoli odwróciła się, by ujrzeć przed sobą najprzystojniejszego mężczyznę jakiego widziała. Wszystko co zobaczyła do tej pory, zbladło. Jako jedyna spadkobierczyni Srebrnego Millenium była oczkiem w głowie matki, dlatego rzadko odwiedzała inne planety. Nie miała dużego porównania, ale mężczyzna wydał się jej nad wyraz przystojny. Męskie piękno w najczystszej postaci. Przynajmniej, dopóki mężczyzna znów się nie odezwał.
- Kim jesteś? Wieśniakiem? Mieszczaninem? Bo gdybyś był szlachcicem, nie chodziłbyś zasłonięty jak zabójca – Serenity w tym momencie nie wiedziała, czy jej szary płaszcz jest bardziej błogosławieństwem czy przekleństwem. W końcu została uznana za mężczyznę. I człowieka – Odzywaj się, kiedy twój książę zadaje ci pytanie.
Był zły. Zdecydowanie powinna szybko wymyślić wymówkę, jeżeli chce stąd uciec. Zaraz, czy on powiedział książę? Miała przechlapane. Powinna w tej chwili stąd zniknąć i udawać się, że nic się nie wydarzyło. Wrócić na księżyc i nigdy więcej nie odwiedzać Ziemi. Ale coś w zachowaniu księcia ją rozwścieczyło.
- Nie jesteś moim księciem – jeżeli jej kobiecy głos go zaskoczył, nie dał po sobie tego poznać – A ja nie jestem wieśniaczką. Mieszczanką też nie.
- Doprawdy? Raczej nie uwierzę, że jesteś damą. Damy nie skradają się niczym złodzieje po królewskich ogrodach.
- To w końcu zabójcy czy złodzieje? Powinieneś się zdecydować. – Venus miała rację, mówiąc że ma talent do irytowania ludzi – A tak poza tym, cóż ty panie wiesz o damach? – Gdy zadała to pytanie zwrócił na nią większą uwagę.
- Wiem, że nie kradną róż z królewskich ogrodów – no cóż, prawdopodobnie miał rację, ale ona nie była ziemską damą – Pójdziesz ze mną. Kunzite wymyśli co z tobą zrobić.
Chwycił ją za nadgarstek i pociągnął za sobą, ale Serenity wyrwała się. Cofnęła się kilka kroków i może udałoby się jej uciec, gdyby nie leżący na ziemi kamień. Potknęła się i upadła na plecy. Chcąc się podnieść, nadepnęła na koniec swojej peleryny, przez co spadł jej kaptur. Nie było dobrze.
Endymion ujrzał jej oblicze. Delikatna, okrągła twarz, jasna karnacja i duże, błękitne oczy migoczące srebrem. Jednak jego zafascynowanie dziewczyną zniknęło tak szybko jak jej zafascynowanie nim. Złoty półksiężyc na czole, jasno wskazywał jej pochodzenie. Była Lunarianką. Należała do rasy, której powinien nienawidzić.
Endymion cofnął się odruchowo, jednak spojrzał jej w oczy. Była przerażona, chociaż nie był pewny czym dokładnie. Nim? Tym, że się ujawniła? Może myślała, że młody książę ją zabije.
A potem wyszeptała jedno zdanie i uciekła. Ale w uszach Endymiona zdanie to rozbrzmiewało raz po raz, gdy przypominał sobie piękną i tajemniczą dziewczynę.
Przepraszam za różę.
***
Usagi obudziła się. W pamięci wciąż przewijały jej się sceny z dziwnego snu. Snu, który prawdopodobnie był wspomnieniem z jej poprzedniego życia. Czy to było pierwsze spotkanie jej i Endymiona? Nie była pewna. Nie dane było jej jednak o tym długo rozmyślać, ponieważ do dormitorium wparowała Makoto.
- Przyniosłam ci śniadanie Usagi–chan – powiedziała brunetka radośnie - Nie mogłam cię dobudzić, a śniadanie kończyło się o ósmej.
Usagi uśmiechnęła się. Makoto była cudowną osobą. Razem dawały sobie nadzieję i pomoc, ale nikt nie dbał o przyjaciół tak jak brunetka. Gotowa rozweselić swoich przyjaciół pysznym posiłkiem, porozmawiać o problemach przy kubku ciepłej herbaty i zniszczyć każdego kto ośmielił się grozić tym, których kochała. Zdecydowanie Makoto Kino, troszczyła się o ludzi bliskich jej sercu i którzy stali się dla niej prawdziwą rodziną.
- Dziękuję Mako-chan. Gdyby nie ty umarłabym z głodu – Usagi wzięła od dziewczyny tacę i zaczęła jeść, napychając sobie usta jajecznicą.
- Nie tak szybko Usagi-chan, to niezdrowe – roześmiała się Makoto.
- Hmpfpfmpm – wymamrotała Usagi, czym wywołała jeszcze większy chichot brunetki, która postanowiła spakować swoją torbę na zajęcia – Czy mogę ci zadać pytanie Mako – chan? – Usagi skończyła jeść i w jednym momencie spoważniała.
- Oczywiście Usagi – chan.
- Dlaczego jesteście tak niemiłe dla Winx?
- Hmmm... - Makoto zastanowiła się jakby chciała jak najostrożniej dobrać słowa – Nie szanują cię Usagi – chan. A my nie możemy szanować kogoś, kto nie szanuje ciebie. Jesteś naszą księżniczką. Umierałaś za nas i żyjesz dla naszej wspólnej przyszłości. A one przybyły po twój Srebrny Kryształ jakby im się należał. Uznały, że tylko one są na tyle silne i wyjątkowe, żeby użyć tak wielkiej mocy i zażądały jej.
- Chyba rozumiem Mako -chan. Ale proszę bądź dla nich miła. Myślę, że mają dużo więcej w sobie niż nam się wydaje.
CZYTASZ
Czarodziejka z Księżyca [WOLNO AKTUALIZOWANE]
FanficDawno, dawno temu Srebrne Imperium posiadało najcenniejszy skarb całego wszechświata, bronić go miało dziewięć strażniczek i był on pożądany przez wielu. Skarbem tym była księżniczka, spadkobierczyni rodziny królewskiej, ta która dzierżyć miała lege...