2

90 16 5
                                    

Znalezienie hobby nie należało do rzeczy łatwych. Castiel przeglądał właśnie obszerną listę możliwych zainteresowań, gdy ktoś zapukał do drzwi. Początkowo to zignorował, ale gdy ponownie usłyszał pukanie, zrozumiał, że jednak musi wstać z kanapy.  W drzwiach stał Josh, który był widocznie zaskoczony tym, w jakim stanie zastał Castiela.

— Nie obraź się, ale wyglądasz okropnie w tej brodzie — zaczął i pociągnął mocniej nosem, bo coś nie pasowało mu z zapachem. — Czemu tu śmierdzi?

— Czemu przyszedłeś? — zapytał Castiel.

— Nie odzywasz się, martwiłem się — stwierdził, wpraszając się do środka.

Castiel westchnął i zamknął za nim drzwi. Przez lata przyzwyczaił się, że w ich towarzystwie są trzy osoby, które zawsze go przejrzą i wyczują, gdy coś będzie nie tak – Milo, Bobby (który już nie bardzo miał na to siłę, bo był już seniorem w dość starszym wieku) i właśnie Josh. No i był też Eric, ale Castiel uznał, że to logiczne.

— Nic mi nie jest. Nie piję, jak widzisz — zaczął, gdy Josh rozglądał się po mieszkaniu.

— Alkohol to nie jedyny wyznacznik problemów — zauważył i spojrzał na Castiela poważnie. — A jak dla mnie nie wygląda to dobrze.

— Nic mi nie jest — odparł, starając się brzmieć pewnie. Nie bardzo mu się udało – Josh nie uwierzył mu nawet na ułamek sekundy, szczególnie, że dookoła miał masę dowodów na to, że z Castielem wcale nie było dobrze.

— Właśnie widzę — powiedział, nieco poddenerwowany, wskazując na zbierane od dłuższego czasu kartony po mrożonkach, które dawno nie mieściły się już w koszu, a Castiel z jakiegoś powodu układał je w idealną piramidę. To była kwestia czasu nim w końcu runą na podłogę. — Powiesz o co chodzi?

Castiel rozłożył ręce i niczego nie powiedział. Josh westchnął. Wystarczyło, aby podszedł do uruchomionego komputera i już wiedział, co się dzieje. Kiedyś przechodzili przez coś podobnego. Castiel nie wiedział, co ze sobą robić, gdy Deana nie było przy nim tak długo. Chciał wybadać, jak bardzo jest źle. Może się pokłócili? Może dlatego z Castielem było gorzej niż wszyscy przypuszczali, gdy zapadła decyzja, że Dean pojedzie w trasę bez niego?

— Czemu szukasz hobby?

— Bo samotność jest okropna.

— Nie jesteś samotny. Masz Deana.

— Którego tu nie ma.

Josh westchnął. Sytuacja była beznadziejna. Gdy rozmawiał z Deanem i Castielem przed trasą, wydawało się, że rozłąką dobrze im zrobi. Rzeczywistość okazała się inna. A jeśli Castiel chciał znaleźć hobby, aby trochę mniej cierpieć to Josh miał pomysł.

— Dobra, masz... — spojrzał na zegarek, aby upewnić się, która godzina — ... jakieś dwadzieścia minut, żeby doprowadzić się do porządku.

Castiel spojrzał na niego zrezygnowany, jakby nie do końca rozumiał, czemu Josh mu to robił. Obecnie bardziej widział w tym problem niż chęć pomocy.

— Ale po co?

— Zabieram cię gdzieś. Ruchy. Albo zadzwonię do Deana i powiem mu, że żyjesz jak jakiś pustelnik.

Castiel, mimo wszystko, nie chciał martwić Deana, więc postanowił nie kłócić się z Joshem. Wiedział, że było go stać na to, aby faktycznie zadzwonić do jego męża. Miał tylko nadzieję, że nie weźmie go do baru ani na karaoke, bo to na pewno by mu nie pomogło.

Josh nie miał jednak takiego zamiaru. Znając przeszłość Castiela, jego mocne strony i wszystko pozostałe, uznał, że znalezienie hobby dla byłego anioła wcale nie musi być ciężkie. Pod warunkiem, że Castiel polubi szachy.

Finish Line [Destiel AU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz