Przyśpieszony rytm bicia serca. Wrażenie, że na moment czas się zatrzymał, a wszystkie dźwięki z zewnątrz ucichły. Łzy w oczach. Drżąca ręka. Emocje rozrywające klatkę piersiową od środka. Głęboki oddech, aby się uspokoić. Gdy ktoś, kogo imienia nie znał, podawał mu gitarę, Dean nie był pewien czy oby na pewno da radę na niej zagrać.
Przeżywał już coś podobnego. Znał historie innych muzyków, którzy kończyli karierę koncertem. Nie sądził, że uderzy to w niego aż tak bardzo. Może dlatego, że wierzył w to, że powrót sprowokowany przez Erica będzie tym, który pozwoli mu zestarzeć się razem z muzyką. Wyszło inaczej. Musiał zakończyć karierę, jeśli chciał chociaż mieć szanse na to, aby dożyć wieku swojego ojca. Owszem, anioły pewnie nie pozwoliłyby mu umrzeć na zawał przed pięćdziesiątką, ale co to zmieniało? Obiecali sobie z Castielem, że będą żyli tak, jakby tej nadprzyrodzonej części świata nie było, jakby nie istniała. Zakończenie kariery przy takim obrocie spraw było decyzją, którą podjąłby każdy rozsądny człowiek, który nie miał styczności ze światem nadprzyrodzonym. Dean nie był pierwszym ani ostatnim, który decydował się na taki krok przez zmiany na rynku muzycznym.
Wytwórnia proponowała trasę pożegnalną, ale po zobaczeniu jak to miałoby wyglądać, Dean odmówił. Nie byłby w stanie występować praktycznie dzień w dzień przez siedem miesięcy. Dlatego zorganizowali tylko jeden koncert. W Los Angeles. W arenie mieszczącej ponad dziewięćdziesiąt dwa tysiące ludzi. Fakt, że zabrakło niespełna tysiąca biletów do pełnego obłożenia sprawił, że Dean początkowo nieco żałował tej decyzji. Od dziesięciu lat nikt nie przebił pułapu dwudziestu tysięcy fanów na koncercie. Może powinien pomęczyć się chociaż te kilka lat? Potem jednak zdał sobie sprawę, że to był ostatni koncert – jeden jedyny, bez trasy pożegnalnej, a to sprawiało, że bilety kupowali ludzie nie tylko z Los Angeles, nie tylko z Kalifornii, a nawet nie tylko ze Stanów Zjednoczonych, a z całego świata. Dzisiaj na koncercie widział wiele różnych flag. Biorąc to pod uwagę, brak stuprocentowej sprzedaży biletów można było uznać za znak, że to jednak dobra decyzja. To było tylko dziewięćdziesiąt tysięcy ludzi ze świata, na którym żyły miliardy ludzi. To było prawie nic. Był wdzięczny tym ludziom za to, że się tu pojawili, ale wiedział, że jeśli naprawdę przy nim zostaną, będzie mógł tworzyć dla nich po swojemu – bez opinii wytwórni i producentów. Nikt nie zabroni mu nagrywać raz na jakiś czas nowych piosenek w domu. Nawet jeśli to równało się temu, że ostatecznie straci szansę na jakąkolwiek prestiżową nagrodę.
Wziął kolejny głęboki oddech i zaczął grać. To była piosenka z pierwszej solowej płyty po ostatecznym rozpadzie Angelic Bees. Napisał ją po tym, jak zapadła decyzja, że będzie kontynuował solową karierę, bez Casa obok. Utwór o tym, aby pożegnać przeszłość, wciąż iść przed siebie i szukać dla siebie własnej drogi. Mimo, że była to piosenka zapowiadająca solową karierę, można było interpretować ją na wiele sposobów. Wielu ludzi łączyło tą piosenkę z rozstaniem w związku, w którym przestawało się układać, bo ludzie zdali sobie sprawę, że do siebie nie pasują. Dean nigdy nie oceniał tego, jak ludzie interpretują jego utwory – zdawał sobie sprawę, że niektórzy potrzebowali innej interpretacji niż ta, którą miał na myśli pisząc jakąś piosenkę. Dlatego pozwalał na przeróżne interpretacje i mówił głośno, że te piosenki są dla ludzi i oni mają prawo interpretować jego utwory tak, jak chcą.
— Jeśli znacie tekst, śpiewajcie ze mną — zachęcił publiczność.
Dean zaśpiewał tylko pierwsze dwa wersy pierwszej zwrotki – resztę zaśpiewał wielotysięczny tłum fanów. Poczuł jak łzy spływają mu po policzku. Wcześniej czuł na twarzy pot, ale teraz to zdecydowanie były łzy. Płakał. To był dla niego zbyt emocjonalny moment. Ludzie z całego świata śpiewali jego piosenkę. Dziewięćdziesiąt tysięcy ludzi, nawet jeśli nie wszyscy śpiewali, znało ten tekst prawdopodobnie na pamięć. Nie czuł, aby zasługiwał na coś takiego. W dzieciństwie nawet nie marzył o tym, aby być piosenkarzem, a teraz stał tu, otoczony tysiącami ludzi i nie potrafił wydusić z siebie ani jednego wersu i zagrać na gitarze ani jednego akordu. W połowie refrenu ostatecznie odłożył instrument i po prostu patrzył na tych wszystkich ludzi, łapiąc się niedowierzająco za głowę.
CZYTASZ
Finish Line [Destiel AU]
FanfictionGdy Dean wyjeżdża w trasę koncertową, a Castiel zostaje sam w domu, obaj pierwszy raz muszą się zmagać z dłuższą rozłąką. Opowiadanie jest dodatkiem do trylogii "Anioła Stróża" z okazji pierwszej rocznicy ukończenia serii.