*~Prologue~*

48 7 0
                                    

George czekał na autobus na przystanku. 17-sto latek miał ciężki dzień w szkole i chciał jak najprędzej wrócić do domu. Woda spływała po brązowych włosach chłopaka, mijając jego żywe niebieskie oczy. George spojrzał na zegarek, autobus spóźniał się już jakieś 10 minut, co było dosyć normalne w jego okolicy. Chyba nigdy nie zdażyło się, żeby autobus przyjechał na czas.

Jedyną osobą która również czekała na autobus był siedzący w kącie ławki mężczyzna. Było to dość rzadkie, brunet zazwyczaj jeździł autobusem sam. Mężczyzna musiał nie mieć ze sobą parasola, ponieważ jego krótkie czarne włosy całe  ociekały wodą. Miał brązowe oczy, zapatrzone w nieokreślony punkt na niebie. Na brodzie miał delikatny zarost, wyglądał na jakieś 21, góra 30 lat. Jedyną niepokojącą cechą w  jego wyglądzie, była blizna przecinająca w poprzek nos mężczyzny, wyglądająca jakby ktoś kiedyś zadał ją nożem, co wyglądało bardzo niepokojąco. Gdyby nie ta blizna, Mężczyzne można by było określić jako przystojnego.

W pewnym momencie czarnowłosy przeniósł wzrok na Georga, patrząc mu na sekundę, głęboko w oczy. Chłopak szybko odwócił wzrok. Nie podobało mu się to jak mężczyzna na niego patrzył-jego oczy miały dziwny, wręcz brutalny wyraz, nadający mężczyźnie nieprzyjemne wrażenie. Wyglądał jakby przez tą sekundę chciał ocenić chłopaka, jak najlepiej zapamiętać jego wygląd.

George wzdrygnął się.

On naprawdę wygląda jak psychopata. Z jego zamyśleń wyrwał go dźwięk nadjeżdżającego autobusu.

Wreszcie. Chłopak wstał chwytając za swój plecak i parasol i podbiegł do autobusu. Dał kierowcy bilet i skierował się w stronę najbliższego wolnego miejsca. Chwilę po nim do autobusu wsiadł czarno włosy. Mężczyzna zajął miejsce kawałek za Georgem.

Autobus ruszył, brnąc przez kałuże na ulicy. Chłopak oparł głowę o szybę. Rozmyślał nad swoim życiem. A raczej egzystencją. Trudno było inaczej to nazwać, cała jego rutyna opierała się na chodzeniu do szkoły, wkuwania i rozmyślaniu nad wszystkim, nad czym się dało. Czasem zdażały mu się problemy z policją, raz prawie na jaw wyszło to, że jego rodzice nie żyją, a George mieszka sam. Czasami trudno było z płaceniem podatków, owszem rodzice George'a zostawili po sobie dość spory spadek, ale i tak to nie wystarczało, a chłopak musiał dorabiać na boku.

Z zamyśleń wyrwało go lekkie poruszenie w autobusie, gdy inni pasażerowie wysiadali. George również wstał i też pokierował się do wyjścia. Wychodząc spojrzał jeszcze przelotnie na mężczyzne który razem z nim czekał na przystanku. Czarnowłosy pochwycił wzrok chłopaka, powoli drapieżnie się uśmiechając.

Kurwa- Pomyślał George i szybko wyszedł z autobusu. Ta sytuacja mu się nie podobała. Bardzo nie podobała. Brunet przyszpieszył i nie patrząc się więcej za siebie, skierował się do swojego mieszkania.

Jego blok znajdował się w dość ciemnej uliczce, z dala od centrum miasta. Taki stan rzeczy czasem był dobry, ponieważ był odizolowany od miejskiego zgiełku, ale też zły ponieważ musiał pokonywać dość długą drogę do szkoły.

George wszedł do klatki i rozpoczął wspinaczkę po schodach. Dochodząc do drzwi mieszkania wyjął klucze, przekręcił zamek i wszedł do środka. Nie zamknął za sobą drzwi na klucz, co miał w zwyczaju robić-jego okolica była pełna przysłowiowych ,,Sebków" i meneli.

Chłopak rzucił swoje rzeczy na podłoge i skierował się do kuchni aby zrobić sobie coś do jedzenia. Padło na zupkę chińską. Brunet nastawił wodę i wsypał makaron do miski. Czekając aż woda się zagotuje, usiadł na blacie.

Przez szum czajnika usłyszał skrzypnięcie drzwi. Jego mózg z automatu to zignorował-takie dźwięki często się zdażały, mieszkanie miało swoje lata, tak samo jak wszystkie rzeczy które się w nim znajdują, przecież i tak zamknął drzwi na kl...

Cholera, wcale nie zamknąłem- zbeształ się w myśli chłopak. Usłyszał kroki w mieszkaniu. Szybko sięgnął po nóż który leżał na blacie. Podświadomie wiedział kto jest w jego domu. To była jedyna opcja.

George powoli przesunął się pod ścianę, z automatu zasłaniając się nożem.

Usłyszał skrzypnięcie podłogi i śmiech. Ten skurwysyn zaczął się śmiać. Nawet zanim usłyszął dźwięk przeładowywanego pistoletu, wiedział że to jego koniec. Mógł tylko stać pod ścianą i modlić się o bezbolesną śmierć.

-Lepiej to odłóż chłopczyku-powiedział wciąż uśmiechnięty mężczyzna. Ten sam który czekał na przystanku autobusowym razem z Georgem, teraz mierzył do niego z pistoletu.

-Odłóż, bo jeszcze się skaleczysz-zaśmiał się czarnowłosy.

George posłusznie odłożył nóż na szafkę. I tak nie mógł mu się przydać w starciu z mężczyzną uzbrojonym w nóż.Z oczu pociekły mu łzy, spływając po policzkach chłopaka. Wiedział że spierdolił, że gdyby tylko nie był tak głupi i zamknął drzwi, najpewniej nic takiego by się nie stało.

-Grzeczny chłopiec.-powiedział mężczyzna podchodząc do chłopaka-Nie ruszaj się, a wujek Sapnap nic ci nie zrobi.

Psychopata wyjmując z kieszeni spodni szmatkę, dalej zbliżał się do Georga. Chłopak stał jak wryty, czując jedynie łzy spływające mu po policzkach.

Strach wypełniał całe jego ciało, nie pozwalając mu na jakąkolwiek reakcje, trzymając go w swoich szponach, które zaciskał coraz bardziej gdy mężczyzna krok za krokiem, zbliżał się do Georga. Chłopak nie mógł ruszyć żadną częścią ciała, patrzył tylko w oczy czarnowłosego, który przedstawił się imieniem ,,Sapnap".

Mężczyzna w jednej ręce trzymał pistolet, a drugą trzymającą szmatkę zaczął powoli przysuwać do twarzy bruneta. Szybkim ruchem złapał chłopaka od tyłu, przykładając mu pistolet do skroni. George jedyne co robił, to patrzył z przerażeniem na twarz mężczyzny.

-Grzeczny chłopiec-zaśmiał się pod nosem Sapnap, przysuwając szmatkę do ust i nosa Georga.

W ostatnim akcie desperacji, chłopak kekko się szarpnął, ale gdy poczuł szmatkę na twarzy, od razu poczuł się senny.

Środki nasenne, mogłem się tego domyślić- pomyślał smutno chłopak. Nie zostanie odrazu  zamordowany. Pewnie jeszcze go zgwałci, a później w najlepszym scenariuszy go zabije, a w najgorszym sprzeda do burdelu. Mężczyzna wciąż przyciskał materiał do twarzy Georga którego oczy już zaczynały się zamykać.

Ostatnie co zobaczył, to uśmiechnięta twarz Sapnapa. Potem widział tylko ciemność, zagarniającą w błyskawicznym tempie przestrzeń przed jego oczami.

Zanim udeżył głową w podłogę, George był już nieprzytomny.

    *~○~*~○~*~○~*~○~*~○~*~○~*

1000 słów
Hej! Mam nadzieję że rozdział się podoba. Jak zauważycie jakieś błedy ortograficzne, interpunkcyjne czy jakie kolwiek, nie bójcie się napisać, chętnie przyjmę lekko krytykę i postaram się poprawić błędy.

Z góry dziękuję za wszystkie gwiazdki, pijcie wodę, dbajcie o siebie i do następnego!

I don't want to go back home/DNFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz