1

9.9K 346 55
                                    




Prolog

Danielle



Zbyt późno zrozumiałam, że zadane rany nigdy nie znikały. Owszem, zabliźniały się, przestawały boleć, ale nadal swędziały, nadal były widoczne. Boleśnie widoczne i nie pozwalały o sobie zapomnieć.

Karma zawsze wracała i teraz dopadła także mnie, bezlitośnie przypominając o złu, jakie stało się moim udziałem, jakie wydarzyło się za sprawą mojego milczącego przyzwolenia. Stałam się jedną z nich, stałam się osobą odpowiedzialną za krzywdę setek ludzi i ich rodzin. Jak mogłam z tym żyć? W moich żyłach płynęła ta sama krew i już samo to sprawiało, że czułam na sobie brzemię tej odpowiedzialności. Ból przenikał każdą komórkę mojego ciała i sprawiał, że chociaż przez chwilę przestałam czuć to obrzydzenie do samej siebie.

Z tej sytuacji nie było innego wyjścia, nie potrafiłam i nie mogłam z tym żyć. Zasługiwałam na to wszystko, co mnie spotkało. Nie powinnam uciekać, powinnam odpokutować swoje winy, spojrzeć w twarz Aleksandra i przyjąć z pokorą to wszystko, co dla mnie naszykował. Moje piekło na ziemi, mój mąż, moja zguba.

Nawet jeśli jeszcze kiedyś chciałam sprawić, żeby ten okrutny mężczyzna zmiękł jak plastelina pod wpływem mojego dotyku i dobra, które chciałam na niego przelać, podzielić się nim, pokazać mu wszystkie kolory tęczy...Już wiedziałam, że to było nierealne, to jakbym chciała dosięgnąć dłońmi Andromedy i sprawdzić jaka jest w dotyku...Pewne rzeczy były nieodwracalne, a krzywdy które zostały wyrządzone, nigdy nie będą mogły zostać wybaczone.

Zbyt późno to zrozumiałam, zbyt późno zdałam sobie sprawę, że pewne sprawy z góry skazane są na porażkę i ja byłam jedną z nich. Los zadrwił ze mnie okrutnie, skazał na wieczne potępienie.

Mój mąż popełnił jeden jedyny błąd– nie pociągnął za spust przy naszym pierwszym spotkaniu, a powinien to zrobić. To byłby akt miłosierdzia dla mojego udręczonego sumienia, ale Aleksander nie okazał się na tyle litościwy. Nie było w nim żadnych ludzkich uczuć, a ja byłam ostatnią osobą na świecie, której mój mąż okazałby miłosierdzie. Bo nie zasłużyłam na nie.

Aleksander pojawił się w moim życiu jako anioł zemsty. Przebił mydlaną bańkę, w której żyłam, czyniąc z mojego życia piekło. On był piekłem, czarną otchłanią, drogą bez powrotu.

Przymknęłam oczy, kiedy na mój policzek spadł pierwszy płatek śniegu. Pod wpływem ciepła, w jednej chwili zamienił się w krople i spłynął po moim policzku, zniknął. Tak jak ja zniknę za chwilę.

Nabrzeże o tej porze roku było opustoszałe, jedynie na moście w oddali widziałam jadące samochody. Życie innych toczyło się nadal, podczas gdy moje właśnie się kończyło. Taka była kolej rzeczy, prawda? Byłam nic nie znaczącą cząstką, materią we wszechświecie. Byłam częścią tego całego zła, które się wydarzyło. Byłam splamiona krwią ludzi, którzy zniszczyli setki istnień.

– Danielle.

Broń w mojej dłoni drgnęła niespodziewanie. Wiedziałam kto stał za moimi plecami. Wiedziałam, że kiedy tylko się odwrócę, napotkam to zimne i bezduszne spojrzenie niebieskich oczu. Wzrok bez cienia emocji, czy jakichkolwiek uczuć. Nie bałam się go już jednak, teraz, w tej chwili moje życie było w moich rękach.

Odwróciłam się w stronę głosu. Stał tam, wyprostowany, pewny siebie i mroczny. Wydawał się nie dostrzegać broni w mojej dłoni. To był błąd, bo miałam zamiar jej użyć.

– Nie pozwoliłem ci opuszczać domu, malyshka.

Przymknęłam oczy i lekko uniosłam broń, żeby pokazać mu czym dysponowałam. Nie zobaczyłam na jego twarzy zdziwienia, ani jakichkolwiek innych emocji. Stał kilkanaście metrów ode mnie, patrzył na mnie. Miał na sobie czarny płaszcz, który powiewał na wietrze. Blond włosy przystrzyżone na bokach, dłuższe na górze, miał zaczesane na bok, a usta zaciśnięte w wąską linię. Był pewny, że zapędził mnie w kozi róg, że mnie znalazł jak zawsze to robił, że mu nie ucieknę. Ale tym razem się mylił. Tym razem byłam krok od wolności, tylko krok.

Danielle -  premiera 2.11.2022🥳Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz