-Frank!- krzyknęła moja mama. Jestem pewien, że większość sąsiadów miała pobudkę. Kiedy otworzyłem oczy zobaczyłem mojego kota śpiącego spokojnie na fotelu w rogu mojego pokoju.
-Szybciej, spóźnisz się do szkoły!- krzyknęła, tym razem znacznie ciszej.
-Już idę.- odpowiedziałem zaspanym głosem.
Ostatni dzień szkoły, lubiłem to. Było ciepło, dni były coraz dłuższe. Wyjrzałem za okno z ochotą na conajmniej wyskoczenie z niego. Zobaczyłem ulewę. Szkoda, że pokój był usadowiony przy samym ogrodzie i najwyżej rozdeptałbym kwiatki mojej mamy. W sumie to równałoby się ze śmiercią. Te myśli poprawiły mi trochę humor. Byłem kompletnie niewyspany i za oknem oczywiście padał deszcz. Wyglądało na to, że będzie burza.
-Zrobiłam naleśniki.- powiedziała mama wchodząca do mojego pokoju.
-Ok. A jest kawa?- zapytałem wiedząc, że obiecała kupić.
-O. Zapomniałam.
Wiedziałem, że tak będzie, ale już nic nie mówiłem. Spojrzałem na zegarek i miałem dwadzieścia minut na ogarnięcie się. Ubrałem spodnie i poszedłem na śniadanie.
Wyglądałem zwyczajnie, mam dosyć długie włosy i ciemne oczy, powinienem nosić okulary, ale ich nie lubię. Narazie jeszcze widzę. Zbiegłem ja dół jeszcze po telefon i z parasolką w ręku wyszedłem z domu.Wracałem ze szkoły muzycznej około godziny 20. Biegłem w deszczu, bo moja parasolka się rozpadła. Dotarłem na przystanek autobusowy cały zmachany. Usiadłem i zobaczyłem na drugim końcu dziewczynę. Siedziała w słuchawkach i kapturze, uśmiechała się, więc spojrzałem w jej telefon. Były to fotografie jakiegoś chłopaka. Po ponownym spojrzeniu na jej twarz, po uśmiechniętej buzi spłynęły łzy.
Nagle spojrzała się na mnie i jakby się wystraszyła. Przetarła łzy i zdjęła słuchawki.-Czy wszystko dobrze?- zapytałem z grzeczności.
-„Wszystko" to ogólne stwierdzenie. Coś może być dobrze, coś źle. U mnie coś i coś jest źle. Więc w sumie możemy stwierdzić, że wszystko.- odpowiedziała dziewczyna w sposób, jakby chciała mnie zlać. Nie zrozumiałem do końca tej wypowiedzi, ale udawałem, że rozumiem.- Nie patrz się tak na mnie. Mówię ci to, bo cię nie znam i raczej się nigdy więcej nie spotkamy, więc wyżalenie się chociaż trochę nic nie zmieni.- powiedziała widząc moją minę dziewczyna i lekko się uśmiechnęła.
-Ja...nie wiem co powiedzieć. Jak masz na imię?- po tych słowach poczułem, że palnąłem kompletną głupotę. Ona na pewno myśli, że jestem jakimś idiotą.
-Jane.- odpowiedziała obojętnie, tak jakby straciła nadzieję na pomoc.
-Ja jestem Frank.- ciągnąłem, bo kompletnie nie wiedziałem co robić w takiej sytuacji. W moim otoczeniu wypierano negatywne emocje, przypuśćmy smutek, rozpacz i reszta były dla mnie nowe. Płakałem z błahych powodów typu uderzenie się w kostkę, nie znałem innego cierpienia. Nie straciłem nikogo, nikt mnie nie skrzywdził. Moi rodzice bardzo próbowali mi wpoić, że świat nie ma wad i ja zamiast przejmować się tym, że ktoś cierpi zmieniałem temat lub po prostu się nie zagłębiałem. Nie umiałem na to reagować. Nikt mi nic nie wytłumaczył, a gdy wszedłem w świat nastoletniego życia robiłem najgłupszą rzecz jaką mogłem robić- uważanie czyichś problemów za coś nieważnego, wymyślonego.
-Co tutaj robisz sama?
-Posiedzieć przyszłam, ale muszę iść. Cześć.- powiedziała nagle dziewczyna wstając i znikając w ciemności. Nie zdążyłem się pożegnać. Akurat nadjechał mój autobus.
Po powrocie do domu postanowiłem znaleźć tajemniczą dziewczynę na Facebook'u. Przykuła moją uwagę, ale coś czuję, że po naszej rozmowie nie będzie chciała mieć ze mną kontaktu. Po długich poszukiwaniach udało się. Dziewczyna miała profilowe, za to nie miała prawie znajomych, tylko czterech i wszyscy o tym samym nazwisku- Johnson. Zadziwiające, ale też po pewnym względem przykre. Dodałem do znajomych i postanowiłem poczytać książkę.
Od razu dostałem powiadomienie, że przyjęła moje zaproszenie. Napisałem.
CZYTASZ
I'll show you eternity.
Teen Fictionksiążka o chłopaku, który nie widział drugiej strony życia do czasu, gdy nie spotkał pewnej dziewczyny.