15- wigilia

400 19 11
                                    

pov: y/n 

10 dni kwarantanny minęły dosyć szybko. Przez ten cały czas, chłopaki się mną czule opiekowali. kiedy wreszcie mogliśmy wychodzić z domu, jak najszybciej kupiliśmy bilety na powrót do Wielkiej Brytanii. Lot mieliśmy 23 grudnia, więc idealnie zdążymy na Wigilie.

~time skip, po powrocie do Wielkiej Brytanii

Od samego rana w domu panowała ciepła atmosfera.  Ale nie powiem, lekko nerwowa. O 17.30 mieli przyjść na Wigilie nasi przyjaciele. Była dopiero 9, więc mieliśmy czasu jak marasu.

S- PRZECIEŻ TU NIE MA MARASU. SPRZĄTAŁEM TU JESZCZE WCZORAJ!-

D- Ale to tylko powiedzenie- 

S- od kiedy?!- patrzyłam na sprzeczającą się dwójkę, z uśmiechem na twarzy i założonymi rękami.

K- od zawsze- w tym samym momencie z głośników zaczęła wydobywać się świąteczna muzyka, puszczona przez Karla. 

G- Ej, ale wy wiecie że mamy jeszcze do udekorowania pierniki?-

- CO PROSZĘ?!- bardzo mnie to zdziwiło, ponieważ była przekonana że pierniki już dawno udekorowaliśmy

S- no to na co jeszcze czekacie? przynieście te pierniki i z y/n je udekorujemy- my poszliśmy do kuchni i usiedliśmy do stołu. przez ten czas Karl dał nam pudełko z piernikami, a ranboo wyciągnął wszystkie potrzebne rzeczy do ozdoby pierniczków. 

- no to zaczynamy- Wzięłam do ręki pierwszego piernika i zaczęłam go ozdabiać. i tak kolejny, i kolejny. Chwilę ciszy, i moje małe zamyślenie przerwał głos Nick'a.

S- zakład że udekoruje od ciebie więcej pierników w ciągu 10 min?- po chwili zastanowienia odpowiedziałam

- zakład. A o co?-

S- o honor nasz, i pierniczków- zawołaliśmy resztę, żeby pilnowali czasu i nam dopingowali. 

R- dobra. Pamiętajcie, że nie liczy się ilość zrobionych pierniczków, ale i też ich wygląd. START ZA..3...2...1!- przyjaciel puścił stoper, a my zabraliśmy się za robienie pierników. 

Szło mi nawet dobrze. minęło dopiero parę minut, a mam już z 10 pierników. W jednym momencie, poczułam że coś spadło na mój policzek. od razu zorientowałam się że to lukier. gdy podniosłam wzrok, ujrzałam zadowolonego Sapnap'a trzymającego łyżkę z jeszcze małą odrobiną lukru. 

- OSZ TY!- wzięłam swoją łyżkę i nabrałam trochę lukru. Tak idealnie wycelowałam, że cały lukier idealnie trafił w sam środek czoła Nick'a. W tym momencie zaczęła się istna wojna. Pociski od Sapnap'a nie ustawały. Ale ja nie poddałam się tak szybko, i każdy strzał we mnie oddawałam ze zdwojoną siłą.

w pewnym momencie okazało się że i mi, i Nick'owi skończył się lukier. 

S- no to co... remis- gdy popatrzyliśmy na siebie, okazało się że nasze całe twarze i ubrana są pokryte lukrem. Zaczęliśmy się głośno śmiać, przez to do kuchni przybiegli nasi przyjaciele. (którzy podczas naszej wojny, poszli do siebie) Gdy reszta nas zobaczyła, wpadła w jeszcze większy śmiech.

 Nie wiem nawet kiedy podszedł do mnie ranboo do mnie, i zdjął palcem trochę lukru. Wtedy zrobiło ni się tak gorąco, i byłam przekonana że miałam wielkie rumieńce.

- n-no c-hłopaki ja... ten, idę się ogarnąć. przecież nie mogę być cała w lukrze!- wyszłam z kuchni pośpiesznym krokiem, i poszłam do mojego pokoju po ubrania. 

~time skip godzina

Przez ten czas wszyscy się ogarnęliśmy się, i przyszykowaliśmy cały świąteczny stół.

W jednym momencie usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. 

D- ocho! nasi goście już są- Dream poszedł otworzyć drzwi a my przez ten czas donieśliśmy jeszcze parę rzeczy na nasz stół. Po przywitaniu naszych gości usiedliśmy do stołu, i zaczęliśmy zajadać się potrawami. 

cały wieczór minął bardzo szybko, i w ciepłej, rodzinnej atmosferze. A najpiękniejsze było w tym wszystkim to, że mogliśmy te święta spędzić razem.

==========================

WITAJCIE KOCHANI! nie spodziewałam się że wrzucę jeszcze rozdział przed Wigilią, ale jak widać udało się.  Jeszcze raz życzę wam WESOŁYCH ŚWIĄT!! widzimy się w następnym rozdziale 

To coś więcej niż przyjaźń || ranboo x y/nOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz