━━━━━ 🔪 ━━━━━
ɪ ʜᴀᴛᴇ ᴀʟʟ ᴍᴇɴ | THREE
━━━━━ 🔪 ━━━━━
Nie od wczoraj było wiadomo, że kobieta w męskim świecie miała dwa razy więcej pracy. Nie tylko musiała wypełniać swoje obowiązki, ale na każdym kroku udowadniać, że była godna powierzonym jej zadaniom i w dodatku nie dać się sprowokować jakimś seksistowskim tekstom czy przepychankom słownym, jakie serwowali koledzy z pracy. Dla Red był to już chleb powszedni. Na początku jeszcze bardzo ją to irytowało, bo jako przedstawicielka płci pięknej, domagała się należnego jej szacunku i uznania, ale im częściej wdawała się w kłótnie, tym gorzej po tym na tym wychodziła, bo czysto teoretycznie bezstronny przełożony jednak wolał wierzyć swoim agentom, a nie pracownicy. Tak więc Red wycofała się, ale wcale nie opuściła gardy. Głośne sprzeczki zamieniły się na wyszukane dogryzki. Reagowanie na śmiech czy komentarze wobec figury komentowała tylko lodowatym spojrzeniem, który ścierał uśmiech z twarzy najbardziej rozbawionej osobie w całym pomieszczeniu, a frustrację związaną z przebywaniem wokół bandy półgłówków pięć dni w tygodniu w urzędowych godzinach pracy wyładowywała na boksie czy judo, na które zapisała się jakiś czas temu. W ten sposób stała się jeszcze bardziej zdeterminowana, a jej wyniki niekiedy bywały najlepsze w całym zespole.
Tamtego dnia nie było inaczej. Brunetka zaraz po wróceniu z terenu i zostawieniu służbowego Forda na miejscu parkingowym, weszła do nowojorskiego wydziału FBI, a następnie udała się na odpowiednie piętro. Winda zawiozła ją na górę, po czym wysiadła z niej i z aktami w dłoni udała się prosto do swojego biurka, nie przejmując się tym, że rozmowy ucichły, gdy się znalazła na horyzoncie. Cóż, bycie jedyną kobietą w zespole miało swoje plusy, ale zdecydowanie miało więcej minusów. Red musiała sama zapewniać sobie miejsce w tym wszystkim czy zwracać na siebie uwagę, bo wiele agentów potrafiło wciąż, pomimo dwudziestego pierwszego wieku traktować ją jakby była niewidzialna.
Kiedy minęła dwóch stojących przy dystrybutorze na wodę, a zarazem tych, których nienawidziła w głębi duszy z całego serca, mimowolnie się wyprostowała i zacisnęła palce na teczce, przechodząc obok z kamienną miną. Był to Jack Thompson i Daniel Sousa, który nie tylko byli swoimi partnerami, ale także mieli ten niepisany pakt pomiędzy sobą, komentowania i nieustannego próbowania wyprowowadzania brunetki z równowagi. Na szczęście byli tylko małymi chłopcami, a takich jak oni, Red nauczyłą się już dawno traktować w sposób, w jaki się zachowywali. Nie robili na niej absolutnie żadnego wrażenia.
— Nie powinnaś się zajmować przepisywaniem raportów, złotko? — Zawołał za nią blondyn, wymieniając się przy okazji głupią miną z kumplem, który tylko czekał na swoją kolej. — Akcja w terenie to nie jest miejsce dla takiej dziewczynki!
— Jeśli masz problem z alfabetem, agencie Thompson, mogę cię go nauczyć. Możemy zacząć od słów zaczynających się na literę "A" — przyznała przez ramię, mierząc go swoim wzrokiem, a następnie oddaliła się, nie przejmując się już żadnymi spojrzeniami czy przyciszonymi rozmowami, gdy akurat przechodziła obok.
Gdy znalazła się przy swoim biurku, pobierznie zerknęła na wszystkie tam zostawione rzeczy, szukając tylko jakiegoś nieśmiesznego żartu ze strony kolegów z pracy, ale na szczęście chyba przeszli już do końca przez etap zostawiania jej niesmacznych przedmiotów czy liścików albo propozycji wszędzie gdzie tylko popadnie i zadowolona wzięła się do pracy. W biurze, w którym czasami, a raczej praktycznie zawsze było jak w ulu, bywało ciężko o możliwość skupienia się, ale akurat Red przez całe swoje życie borykała się z hałasem i dorastanie przy stacji metra nauczyło ją najpierw nauki, a następnie pracy w trudnych warunkach, więc rozmowy, pracujące ksero czy czajniki z gotującą się wodą na kawę nie były dla niej niczym nowym albo wybijajcym z rytmu.
Zajęła się czytaniem akt sprawy od samego początku do samego końca. Chciała przebrnąć przez to wszystko sama, bez niczyjej pomocy na karku albo słuchania opinii na temat każdego z morderstw. A już na pewno bez pomocy kolegów z wydziału, którzy skomentowaliby całą sprawę machnięciem ręki i tekstem w stylu kobiety nie nadają się do pracy w agencji rządowej czy ja i tak poprowadziłbym tę sprawę lepiej niż ty, złotko. Red odgoniła od siebie jednak te myśli, nie mając na nie czasu ani tym bardziej ochoty. Każdego dnia borykała się z seksizmem w swojej pracy i każdego jednego dnia uświadamiała wszystkich naokoło, że była godna swojej posady i nie zamierzała dawać nikomu żadnej satysfakcji. A jeśli oznaczało to pracowanie przynajmniej dwa razy ciężej i to w dodatku w butach na wysokim obcasie, była gotowa zapytać o to jak wysoki ten obcas ma być i co trzeba zrobić.
Sprawa była na tyle nietypowa, że Red nie do końca wiedziała od której strony się za to zabrać. Morderca zabił już kilka razy, ale dwa z pięciu morderstw wykluczono od razu, bo uznano je za próbę naśladowania, a nie faktyczne sprawy wpisujące się w kanon. Na pierwszy rzut oka nie było w tym nic podejrzanego czy zaskakującego. Ofiary znajdowano nad rzeką Hudson w mniej czy bardziej zjawiskowych miejscach. Można by było śmiało stwierdzić, że jednak ten kto zabijał, miał trochę oleju w głowie. Szczególnie jeśli pozbywano się ciał zimą, w dodatku mroźną, jak tamtego roku. Woda zmywała wszelkie ślady i sprawiała, że ciało robiło się nieprzyjemnie nabrzmiałe, przez co patolog robiący sekcję musiał się później porządnie natrudzić, aby cokolwiek znaleźć. Raporty jednak mówiły wyraźnie, że ofiary nie zginęły na skutek utonięcia ale uduszenia. W dodatku bardzo prawdopodobne było to, że w ich organizmach znajdowała się pewnego rodzaju trucizna, której nie dało się wykryć w zwyczajny sposób. Stężenia wszystkich substancji w organizmach ofiar były jednak na tyle alarmujące, że dalsze, o wiele bardziej zaawansowane analizy miały w końcu coś ujawnić. A przynajmniej łudzono się tak przez większość czasu. Poza tym nie było żadnych śladów biologicznych, nie wspominając o innych ważnych. Na miejscu zbrodni nie było żadnych śladów, nie licząć tych zrobionych przez gapiów, a wszyscy przesłuchani do tej pory świadkowie nie wnieśli do śledztwa niczego nowego. Można było więc zakładać, że morderca pozostawał bezkarny. I że igrał sobie z policją, bawiąc się z nimi w kotka i myszkę, ale prawdziwa zabawa zaczynała się dopiero wtedy, kiedy okazało się, że niedługo przed pojawieniem się pierwszego morderstwa premierę miała pewnego rodzaju książka. Red o niej słyszała, bo od czasu do czasu zdarzało jej się spędzać wieczór z winem i książką, ale akurat tamtej nie miała przyjemności czytać. Tytuł nie brzmiał zbyt optymistycznie, a tak naprawdę brunetka nie pamiętała wtedy jak się nazywała dokładnie, ale był to jedyny poważny jak do tamtej pory trop i zamierzała go zbadać od samego początku do samego końca.
Kiedy brunetka dotarła do końca, wykonując w tak zwanym międzyczasie kilka telefonów, aby móc cokolwiek jeszcze zrobić tamtego dnia, zdążyła już rozboleć ją głowa, co oznaczało tylko tyle, że potrzebowała dawki kofeiny, dlatego niechętnie zostawiła akta, zamykająć wcześniej teczkę i udała się w stronę pokoju socjalnego z kubkiem w ręcę. Musiała trzymać go w szufladzie biurka, bo już kilka razy zdarzyło się tak, że wykorzystwano go do różnych dziwnych rzeczy, a ona nie miała ochoty za każdym razem inwestować w coś nowego, bo nie miała nawet za bardzo czasu na to, aby biegać po mieście i sklepach z wyposażeniem do domu.
W pokoju socjalnym o dziwko nikogo nie zastała, przez co odetchnęła z ulgą, bo nie chciała wybijać się z rytmu analizowania szczegółów, więc spokojnie odczekała, aż woda w czajniku elektrycznym się zagotuje, po czym wykonała swój mały rytuał jeśli chodziło o kawę i z parującym kubkiem wróciła do biurka. Nie było się bez głupich komentarzy po drodze dotyczących jej figury, a w szczególności pośladków, ale zbyła je tylko efektywnym upiciem napoju z kubka i zasiadła od nowa do biurka, mając nadzieje, że wcześniejsze telefony wykonane w sprawie z załatwieniem nakazu przeszukania czym zaowocują i w najbliższym czasie będzie mogła się wykazać, ścierając tym samym te głupkowate uśmiechy z męskich twarzy jakie otaczały ją w biurze wydziału.
━━━━━ 🔪 ━━━━━
credit to my beloved peggy carter za ten tekścik<3
CZYTASZ
[soon] trupy w rzece hudson • clifford
Fanfiction❝brak wyobraźni predysponuje do zbrodni.❞ ━ a.christie Ktoś zaczął zabijać i zostawiać ludzkie w zwłoki w pobliżu rzeki Hudson. Dziwnym trafem morderstwa są łudząco podobne do tych, które w swojej najnowszej książce opisał Michael Clifford - gwiazda...