- Będziemy straszyć znajomych. Nie wystarczy ci ?
-A co to za frajda?Wrzuć na luz Nina!- powiedział i wyjął z kieszeni nóż.
-Po co ci nóż?!- prawie krzyknęłam
Nie wierzyłam własnym oczom.-Zobaczysz... - powiedział i podbiek do idącej grupki z naprzeciwka ulicy.
- Jest tu Georgie?Chce go oskalpować! -krzyknął
Złapałam się za głowę. Co on do cholery wyprawia?Podeszłam szybko do niego, chwyciłam za ręki i próbowałam odciągnąć.
- Idziemy! - syknęłam
- Przepraszam za niego- zwróciłam się do dzieciaków.
- Chyba za bardzo się wczuł w hallowenowy klimat.
- O nie!Dzisiaj ktoś ucierpi...iiii...to będziesz ty!- Joachim wycelował ostrzem w jednego z chłopców.
Zachowywał się jak psychopata.
- Spadaj z tym swoim scyzorykiem!- warknął tamten.
- Bo co ? - zapytał Joachim.
- Bo pożałujesz - wycedził przez zęby chłopak.
Zanim zdążyłam zareagować, Joachim uniósł nóż i drasnął go czubkiem w policzek. Tamten już się szykował do kontraktu, ale mój chłopak był szybszy.
Odskoczył od niego i wrzasnął.- Wiejemy !
Rzuciliśmy się do ucieczki,a grupka nastolatków natychmiast ruszyła za nami w pogoń. Początkowo biegliśmy przed siebie główna ulicą, musieliśmy jednak szybko coś wymyślić by ich zgubić, bo zaczynałam opadać z sił.
- Joachim...ja...już...nie mogę! - wysapałam.
- Zaraz...mnie...dogonią!
- Biegnijmy do lasu. Może odpuszczą.
Pociągnął mnie za rękę. Uważałam las za zły pomysł,bo było ciemno i mogliśmy się zgubić, ale nie mieliśmy dokąd uciekać. Wbiegliśmy do gęstwinę i skręciliśmy w lewo, by ich zmylić, w razie gdyby odważyli się za nami pobiec.Nogi odmawia mi posłuszeństwa; zatrzymałam się i próbowałam załapać oddec. Joachim również staną ale nie był tak zmęczony jak ja.
- Schowajmy się za tym drzewem, bo za bardzo rzucamy się w oczy.
-Okej...Niech...ci....będzie...
Staliśmy przez chwilę w ukryciu i nasłuchiwaliśmy, łapiąc oddech. Wokół absolutna cisza, więc przypuszczaliśmy, że zrezygnowali z dalszej pogoni. Poczułam ulgę.
- Dlaczego to zrobiłeś? - spytałam nagle
- Co ci odbiło?
Joachim nie odpowiedział. Stał, oparty bym o drzewo, wpatrywał się prawdopodobnie w księżyc, którego światło przebijało zza koron drzew. W przebraniu klauna wyglądał naprawdę przerażająco.
- Odpowiedz... - szepnęłam
- Chciałem by ten wieczór był pełen wrażeń, ale nie takich kontrolowanych. Chciałem, byśmy przeżyli prawdziwe zagrożenie. Nie czujesz tej adrenaliny buzującej w twoich żyłach? To wspaniałe uczucie! Przecież kochasz się bać...
Jego odpowiedź totalnie zbiła mnie z tropu. Nie tego się spodziewałam. Sądziłam, że miał jakieś porachunki z chłopakiem z tej bandy i dlatego napadł na niego z nożem w ręku, a jednak nie.
Zaatakował ich bez powodu.