Gdy tylko Moon wyszła ze swojego domu z myślą, że już tu nie wróci przegryzła wnętrze policzka. Nie miała ochoty płakać, nie przy Theodorze, który zapewne by ją wyśmiał. W dłoni miała czerwoną smycz, a pod jej nogami leżał znudzony labrador. Kiedy jej brat otworzył drzwi od samochodu ta posadziła swojego psa na tylne siedzenia, a sama usiadła z przodu. Miała chorobę lokomocyjną, więc siedzenie z czteronożnym przyjacielem nie byłoby dobrym pomysłem.
- Sam sobie kupiłeś samochód?- wpaliła nagle.- Czy tatuś ci zafundował?- zapytała jakże ironicznym tonem gdy nastolatek nacisnął gaz. Ich rodzina była dość bogata, a Hans Shadow często to wykorzystywał do faworyzowania dzieci. Widać było to a pierwszy rzut oka, a idealnym przykładem jest to, że szatynka nigdy nie organizowała imprez urodzinowych. Zawsze robił to jej brat, a ona była zamknięta w swoim pokoju. A mama tej dwójki nie miała nic do powiedzenia.
Theodore prychnął pod nosem jednocześnie mamrocząc coś sam do siebie. Nie wyglądał jakby miał ochotę na prowadzenie jakiejkolwiek rozmowy, a tym bardziej tej dotyczącej rodziny. A żeby dać to do zrozumienia ciemnowłosej włączył dość głośno muzykę w radiu tym samym zagłuszając jej następne słowa.
Moon Shadow była osobą upartą i zawsze stawiała na swoim. Widząc, więc ten żałosny dla niej ruch brata ściszyła muzykę, patrząc na kierującego chłopaka wzrokiem pełnym pogardy i oczekiwania.
Przez biegłe dwie minuty rodzeństwo bawiło się muzyką, a z każdym naciśnięciem przycisku głośności, lub wyciszenia robili jeszcze dziwniejsze miny. W końcu Moon to zirytowało do tego stopnia, że wyjęła płytę głośno z radia głośno przy tym wzdychając.
- Jesteś bardziej żałosny niż myślałam- prychnęła, zapewne nawiązałaby z nim kontakt wzrokowy gdyby nie fakt, że szatyn musiał się skupić na drodze, aby przypadkiem nie przejechać jakiegoś człowieka, czy zwierzęcia. Młoda Shadow to w pełni rozumiała, choć ciężko ukryć jej podirytowanie tym faktem.- Odpowiesz na moje pytanie?
- Nie- rzucił jasno zaciskając mocniej dłonie, które trzymał na kierownicy.- Zapewne zaraz będziesz się zastanawiać dlaczego i znów zrobisz zbędną szopkę, więc pozwól, że ci opowiem- dodał, znał ją na tyle dobrze, że nie musiał patrzeć, aby wiedzieć, że ta otworzyła usta chcąc coś powiedzieć.- Przez ponad rok nie chciałaś mieć styczności ze mną, ojcem i wszystkimi rzeczami z nami związanymi.- przerwano mu.
- A dziwisz mi się?- zapytała kpiąco.- Oboje jesteście bezuczuciowymi idiotami dla, których miłość znaczy tyle co nic. Mam przypomnieć każdą najmniejszą kłótnie? Cokolwiek? W domu nie było spokojnie, bo rodzice ciągle się kłócili o jakieś psychiczną politykę ojca.
- Ale czemu ty wszystkich wrzucasz do jednego worka?- chłopak również był tym wszystkim zdenerwowany, a cała sytuacja nie szła mu na rękę co było widać.- Równie dobrze mógłbym to powiedzieć o tobie. Masz to samo nazwisko.
- Zaś moje czyny mówią co innego- zauważyła prostując się, aby wyglądać na bardziej pewną siebie.- Gdyby chociaż trochę ci zależało poszedłbyś ze mną do mamy i mieszkał z nią.
- Ona nie żyje! Pogódź się z tym! Jej nie ma i nie będzie!- wszystkie emocje Theodora Shadow'a się skumulowały tym samym tworząc wielką kulę nerwów. Te słowa sprawiły, że nastolatkę niemal wcięło w fotel. Nie miała już nawet ochoty prowadzić z chłopakiem konwersacji, odwróciła się w stronę okna będąc tym samym do niego tyłem i przegryzła wnętrze policzka.
Przegrała kłótnię, kompletne poniżenie.
Przez całą drogę było słychać tylko sapanie Alvina, czyli psa Moon. Ciężko stwierdzić czy było one spowodowane ekscytacją, a może czymś kompletnie innym. Nikt nie miał zamiaru się odezwać. Theodore nawet o tym nie myślał, zapomniał dość szybko o temacie sprzeczki, po prostu skupił się na drodze i piosenkach lecących z płyty, którą od razu włożył.
CZYTASZ
Materialne cierpienie
RomanceMoon Shade dowiaduje się o wstrząsającym wypadku, który zmusza ją do rozpoczęcia nowego życia. Tym samym sprawia, że kompletnie musi zmienić swoje wcześniejsze zachowanie i zapomnieć o radach jej rodzicielki. Boi się otworzyć przed kimkolwiek i czuj...