"Decyzje, decyzje." Louis prówował zdusić śmiech po rozmowie z Harry'm na temat universytetu, na który mógłby pójść. "Czemu nie masz nazwiska po mamie?" zapytał Louis, zmieniając temat rozmowy. Cały ten czas kiedy nie mogli się spotykać, poświęcili na rozmawianie przez telefon.
"Harry Cox? Lou, ty durniu." zachichotał Harry, co brzmiało bardziej szorstko niż zwykle, ponieważ Louis nie miał zbyt dobrego zasięgu w jego pokoju.
"Masz rację." zaśmiał się Louis, patrząc na zegarek 2:13 Oops.
Jednak, Louis nie przejmował się tym, że jest tak późno, a on nie śpi, jeśli oznacza to, że może rozmawiać z Harry'm. Może trochę za bardzo się do niego przywiązał, ale jak tu tego nie zrobić? Louis nie ma zbyt wielu przyjaciół, uciekają zazwyczaj gdy usłyszą słowo 'choroba'. Mógłby wymienić osoby, które uciekły kiedy odkryły jego chorobę. Liam tylko z nim został, ale nie rozmawiali od kąd Louis poznał Harry'ego. Louis pomyślał, że muso do niego jutro napisać - er, dzisiaj, przecież jest druga w nocy.
"Myślałeś kiedyś o tym jak fajnie byłoby, jakby bratnie dusze miały taki sam wisiorek na naszyjniku? Nie byłoby wtedy złamanych serc. Byłoby idealnie." powiedział Harry, myśląc, że Louis mógłby mieć ten wisiorek.
"Przeczytałeś to na Tumblr, prawda?" uśmiechnął się Louis, nawet wiedząc, że Harry go nie zobaczy.
"Może. I tak dalej, byłoby to fajne."
"Taa, a co jeśli twoja bratnia dusza byłaby psychicznym kannibalem?"
"To tak nie działa, Lou. Twoją bratnią duszą byłaby osoba którą lubisz."
"Nie koniecznie." uparcie twierdził Louis. "A co jeśli zawiedziesz się na tej osobie? I nie będzie nikogo wystarczającego dla ciebie na całym świecie i będziesz musiał się zestarzeć z kotami."
"Nie można zawieść się na swojej bratniej duszy, Lou." powiedział Harry.
"Cokolwiek. I tak nie wierzę w bratnie dusze." ziewnął Louis, kładąc głowę na poduszce.
"Dlaczego?"
"To jest zbyt słodkie, żeby było prawdziwe, wiesz? Gdzieś jest dla ciebie idealna osoba. Która przynosi tobie najlepsze, kiedy ty przynosisz najlepsze tej osobie. Nie sądzę, że mógłbym zrobić tak dla kogoś. To brzmi strasznie dziko. Po prostu, nie do końca wierzę, że będzie taka osoba, która będzie mnie zarówno kochać jak i nienawidzić i mnie nie opuści, ponieważ wszyscy to robią." gdy to mówił, głos Louis'a robił się coraz bardziej łagodny.
"Nie opuszcze cię."
"Opuścisz." opowiedział Louis, zamykając oczy.
"Skąd wiesz, że opuszcze?"
"A ty skąd wiesz, że nie?"
Gdy Harry chciał odpowiedzieć, rozmowa skończyła się, ponieważ Louis zasnął i przycisnął czerwoną słuchawkę kciukiem.
☆☆☆
"Kiedy one znikną?" jęknął Louis do dr. Cox, która oglądała jego żółte siniaki, które zrobił mu Harry jakiś tydzień temu. Harry po prostu chciał zarobić parę funtów. Bardzo dziwnym sposobem, no ale co na to mógł poradzić.
"Powinny zniknąć w ciągu 2 dni." powiedziała dr. Cox. "Ale mogą zniknąc już jutro."
"Wie pani, że pani syn nie jest sadstą, prawda?" palnął Louis, zanim zakrył usta dłonią.
"Tak wiem." odpowiedziała. "Ale nie może cie krzywdzić, bo tego nie czujesz. Nie wiem tylko kto mu powiedział, że to jest dobre. Nie jest osobą, która krzywdzi innych."
Louis zastanawiał się czy powiedzieć jej o zakładzie czy nie? Zdecydował, że nie. Mogłoby to spowodować, że byłoby jeszcze gorzej. Lepiej, żeby nie wiedziała.
"Możesz już iść. Chciałabym porozmawiać z twoją mamą."
"Nie przyszła ze mną." odpowiedział Louis. "Zapewne jest w pracy."
"Oh, mógłbyś jej powiedzieć, żeby tu wpadła. Muszę z nią porozmawiać. To ważne."
Louis nie zapytał czy była ta ważna 'rzecz'. Kiedyś to zrobił i nie otrzymał odpowiedzi. Powiedział ciche okay i koniec. Kiedy wychodził z gabinetu, nie spodziewał się tego, że ktoś zaciągnie go do łazienki. Podniósł głowę i uderzył nią w głowę osoby która go tu zaciągnęła. Kiedy usłyszał wysoki pisk, który był przeplatany głębokim jękiem, już wiedział kogo uderzył.
"Chciałem tylko powiedzieć hej, a ty od razu mnie atakujesz?" oburzył się Harry.
"Mogłeś powiedzieć hej, nie zaciągając mnie jak jakiś pedofil do łazienki." westchnął Louis, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
"Chciałem ci zrobić niespodziankę." wydął wargi Harry, przykładając ręcznik papierowy do nosa. Trochę krwawił, a Louis był z siebie dumny.
"To są -" przerwał Louis, gdy Harry wciągnął go do jednej z kabin. "Boże, Harry co jest z tobą nie tak?"
"Shhh." uciszył go Harry, gdy drzwi do łazienki się otworzyły, a Louis wywrócił oczami.
"Nie sądzę, że twoja mama weszłaby do toalety męskiej szukając nas." wyszeptał Louis do ucha Harry'ego.
"Zdziwił byś się. Shhh." powiedział Harry, a po chwili usłyszeli szpilki stukające o podłogę. Louis zmarszył brwi i popatrzał na Harry'ego, który teraz kuca na desce sedesowej, więc jakby jego mama popatrzała w dół nie miałaby żadnych podejrzeń.
"Louis?" głos dr. Cox rozbrzmiewał w całej łazience.
Louis oczyścił gardło. "Tak?"
"Zapomniałam sprawdzić twojego ciśnienia. Jak skończysz prosze przyjdź do mnie."
"Okej." odpowiedział Louis i spojrzał na Harry'ego, ktory miał wymalowaną ulgę na twarzy. Gdy usłyszeli, że drzwi się zamknęły, Harry zszedł z deski sedesowej.
"Zastanawiam się jak się domyśliła, żeby tu zajrzeć." powiedział Harry, drapiąc się po karku.
"Może widziała jak mnie tu zaciągasz?" zasugerował Louis. "Może usłyszała twój pisk jak uderzyłem cię w nos i domyśliła się, że się mszczę?" zaśmiał się.
"Pisk?"
"Mhmm." uśmiechnął się Louis, trącając nos Harry'ego. "Muszę iśc."
"Zadzwonisz wieczorem?"
"Oczywiście Harry."
Wesołych świąt ♡
~NoMoreFearNoMoreCry