Rozdział 2 - po redakcji

34.2K 747 725
                                    

#mbmknapapierze

Gaia

Kiedy otworzyłam oczy i rozejrzałam się dookoła, dostrzegłam, że znajdowałam się w aucie. Po drugiej stronie tylnej kanapy z wywieszonym jęzorem leżał pies, a na przednich fotelach sa- mochodu siedziało dwóch mężczyzn. Jeden z nich kierował au- tem, a drugi przeglądał coś w telefonie. Wnętrze pojazdu wy- glądało bardzo ekskluzywnie. Białe, skórzane tapicerki były kontrastem dla czerni, która w nim dominowała.

Szukałam drogi ucieczki, ale szybko zorientowałam się, że na próżno – byłam przypięta pasami. Na ich klamrze założono blokadę, a żeby ją zdjąć, potrzebny był klucz, więc pasy mogła odpiąć jedynie osoba, która go posiadała.

Przełknęłam ślinę, gdy dostrzegłam broń leżącą na siedzeniu obok. Cholernie się bałam, ale wciąż liczyłam na to, że porywa- cze darują mi życie.
Nie wiedziałam, o co w tym wszystkim chodzi, ale zdawałam sobie sprawę, że to niebezpieczni ludzie, dlatego byłam gotowa na to, aby wykonywać ich wszystkie polecenia.

– Obudziła się – oznajmił kierowca.

Jeden z mężczyzn, brunet, obrócił się w moją stronę i popa- trzył na mnie przenikliwie, a ja, dygocąc ze strachu, spuściłam głowę.

– Spójrz na mnie. – Jego stanowczy głos sprawił, że jeszcze bardziej się zestresowałam, ale zrobiłam, co kazał. – Jak się na- zywasz?

– G-Gaia Roy – szepnęłam, patrząc w jego intensywnie brązowe oczy.

– Co robiłaś sama w środku lasu? – zapytał podejrzliwie.

– Byłam na spacerze – odpowiedziałam.
Zapadła długa cisza, której nie przerwało nawet ciche westchnienie.

Mężczyzna obrzucał mnie bezwstydnym spojrzeniem, a ja, speszona, zaczęłam bawić się swoimi palcami.

Ubrana byłam w starą, znoszoną koszulkę, bluzę oraz dresy z dość dużą dziurą na kolanie. Włosy miałam rozpuszczone i byłam pewna, że sterczały na wszystkie strony.

– Jesteś bezdomna czy o co chodzi? – Zmarszczył brwi, a ja poczułam nieprzyjemne ukłucie. Sprawił mi przykrość tym pytaniem.

Nawet jeśli to był mój przyszły morderca, nie miał prawa mówić takich rzeczy. Byłam zadbana na tyle, na ile mogłam sobie pozwolić.

Zaczęłam bawić się sznurkiem od kaptura bluzy, ignorując jego pytanie. Miałam nadzieję, że odpuści i nie będę musiała na nie odpowiadać, ale byłam w błędzie.

W tym momencie dowiedziałam się, że dla tego człowieka ignorancja była największym grzechem.

– Nie możesz mnie ignorować, rozumiemy się? – Posłał mi su- rowe spojrzenie, a gdy myślałam, że to był koniec pytań, auto zatrzymało się gwałtownie i mężczyzna z niego wysiadł.

Podszedł do drzwi, przy których siedziałam, i je otworzył.

To był ten moment, kiedy miałam umrzeć?
Ze zdziwieniem obserwowałam go, gdy wyciągnął z kieszeni swoich spodni kajdanki i skuł mi nimi nadgarstki. Mocno je zacisnął, sprawiając mi ból. Myślałam, że je poluzuje, ale gdy wrócił na miejsce obok kierowcy, zrozumiałam, że zrobił to specjalnie.

– To jest twoja kara. Od teraz słuchasz moich poleceń, rozumiesz? – rzucił przez zaciśnięte zęby, a ja ze łzami w oczach skinęłam posłusznie głową. – Teraz odpowiedz na moje pytanie.

– N-nie jestem bezdomna. – Pociągnęłam nosem.

– Więc czemu wyglądasz w ten sposób? – Uniósł brew.

My Brutal Mafia King | WYDANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz