Rozdział 3 - po redakcji

34.6K 729 885
                                    

#mbmknapapierze

Gaia

– Ostrożnie – powiedziała kobieta, gdy wychodziłyśmy z pomieszczenia.

Szłam, czując się jak marionetka, którą można było sterować, jak tylko się chce.

Przerażało mnie to, że nie wiedziałam, czy kiedykolwiek mnie ktoś stąd wypuści. Każdy mój ruch musiał być dokładnie prze- myślany. Nie mogłam pozwolić sobie na żadne przewinienie.

Stukot szpilek odbijał się echem, kiedy szłam przez długi korytarz. Podłoga była błyszcząca i śliska, a wysokie buty nie uła- twiały mi chodzenia – przez nie kostka bolała mnie coraz bar- dziej. Obawiałam się, że mogła być skręcona. Wtedy nie byłoby dobrze.
Marzyłam tylko o tym, aby usiąść. Gdziekolwiek.

W pewnym momencie dotarłyśmy do ogromnej sali, gdzie było pełno ludzi.

To była według niego rodzinna kolacja? Wyglądało to jak jakiś cholerny bal.

Kobieta zostawiła mnie w wejściu, a ja nerwowo postawiłam pierwsze kroki i przeszłam przez drzwi. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i napotkałam wzrok dwóch ochroniarzy, którzy mierzyli mnie bacznym spojrzeniem. Nie wiedziałam, jak powinnam się zachować, więc usiadłam na krześle, które stało przy ścianie. Obserwowałam ludzi, którzy się tutaj zjawili. Jedni rozmawiali, drudzy śmiali się i tańczyli, wyglądając przy tym beztrosko.

Ewidentnie nie pasowałam do tego miejsca. Jak na mój gust sala była przesadnie wystrojona. Wszędzie znajdowały się złote dekoracje, a w oknach wisiały tiulowe firanki ze srebrnymi zdo- bieniami.
Westchnęłam i oparłam łokieć na udzie, chciałam wrócić do pokoju, w którym teraz mieszkałam.

– Witaj, Gaio – usłyszałam ostry jak brzytwa głos, który od razu sprowadził mnie na ziemię.
Nie miałam odwagi spojrzeć w jego oczy. Nie po tym, jak mnie potraktował.

– Jasno i wyraźnie powiedziałem coś na temat ignorowania mnie, czyż nie? – Stanął naprzeciwko, dotykając moich butów czubkami swoich.

– T-tak – wyszeptałam, wciąż patrząc w dół.

– Więc czemu nadal to robisz?

Nie chciałam go wkurzyć, dlatego uniosłam nieśmiało głowę i utkwiłam swoje wystraszone spojrzenie w jego oczach. Patrzył na mnie kpiąco, jakby był zadowolony z tego, że się go panicznie bałam. Już po chwili nie mogłam wytrzymać napięcia, więc mój wzrok znów skierował się w stronę podłogi.

– Wstań – powiedział władczo, a moje ciało automatycznie to zrobiło. – Zapraszam. – Wskazał ręką na stół, wokół którego za- częli się wszyscy gromadzić.

Zachowywał się, jakby wczoraj nic złego nie zaszło. Ale stało się – porwał mnie i uwięził, więc byłam zdana na jego łaskę.

– Długo mam czekać? – zapytał, a ja, nie chcąc go dłużej złościć, ustąpiłam.

Usiadłam przy długim stole, przy którym gosposia zaczęła serwować dania. Po chwili on zajął miejsce obok mnie.

Właściwie nie wiedziałam, po co musiałam tu być, ale nie miałam zamiaru narzekać, ponieważ strasznie się bałam.

Pobladłam, gdy mężczyzna skierował na mnie swój wzrok. Czułam, jak swoim spojrzeniem wywierca we mnie dziurę, ale jedyne, na co było mnie stać, to patrzenie przez cały czas przed siebie. Nie miałam pojęcia, czy nie wpadnie znowu na nowy sposób sprawiania mi bólu.

Gosposia postawiła przede mną talerz z jedzeniem, ale nie mogłam nic przełknąć, bo on wciąż świdrował mnie spojrzeniem. Wszystko stało się dla mnie niewyraźne. Kiedy tak patrzył, czu- łam, że mnie osądza. Domyślałam się, że nie miał o mnie dobre- go zdania, jednak byłam tu z jakiegoś powodu, którego najprawdopodobniej nigdy nie poznam.

My Brutal Mafia King | WYDANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz