15

10.1K 754 91
                                    

Cholera.

Wszystko we mnie zaczyna płonąć, gdy propozycja wypływa z ust Joy. Próbuję udawać, że wcale nie chcę się z nią spotkać, jednak to tylko steki kłamstw.

Cholera.

Przygryzam wargę, spuszczając głowę w dół. Czuję, jak moje spodnie z każdą sekundą robią się coraz ciaśniejsze, przez co ból w moich jajach powraca ze zdwojoną siłą.

Ona chyba nie wie, co mi właśnie zrobiła.

Zaciskam lekko pięści, aby sprawić pozory opanowanego i podnoszę wzrok, łapiąc kontakt z oczami Joy.

Cholera.

Przełknąłem głośno ślinę.

- Dlaczego od razu randka? - pytam zbyt cicho, przez co zdradzam, że moje nerwy są już trochę postroszone.

- A czemu nie? To chyba dobra nagroda za pomaganie - uśmiecha się do mnie, jednak ja nie mam siły, aby wychylić moje kąciki ust chociażby kilka stopni w górę.

Jej słowa pojawiają się na nowo w mojej głowie.

- Nie powinniśmy się spotykać poza moją pracą - próbuję pokazać jej, że to zły pomysł, jednak w głębi duszy pragnę, aby nie ulegała moim namowom.

Patrzę na jej twarz i zaczynam karcić się w myślach za to, że poprzedniego dnia zachciało mi się jechać na jakąś akcję. Na początku widziałem w niej tylko ładną lalkę, która trochę zbyt dużo zaszalała na imprezie. Była irytująca i wkurzająca.

Pomimo tego mi się spodobała i to mnie najbardziej dołuje.

Powinienem jej nienawidzić za wykorzystywanie mojej osoby do swoich dziwnych i niewytłumaczonych celów, a zamiast tego pozwalam jej na wszystkie pogrywki skierowane w moją stronę.

Od kiedy jestem taką ciepłą kluchą?

Odchrząkam i od razu czuję, że zaczynam myśleć normalnie. Widzę przed sobą dziewczynę, która popełniła przestępstwo i to napawa mnie uczuciem zwycięstwa; kontrolą.

- Siedzisz tutaj ze mną, dlatego, że odsiadasz swoje spóźnienie. Nie musisz mi pomagać, bo świetnie radzę sobie z tym sam, a randka z tobą jest najmniej odpowiednią rzeczą, na którą mogę się teraz zgodzić - warczę w stronę Joy i sięgam po kartki, które dziewczyna zaczęła już uzupełniać. Biorę długopis do ręki i zagłębiam się w cyfrach.

- Lubię, jak jesteś taki ostry - kilkanaście minut później słyszę nad moim uchem cichy i uwodzący głos blondynki. Zerkam ukradkiem z nad papierów i karcę się w myślach, że w ogóle to zrobiłem. Joy stoi pochylona nad moim ciałem. Jej bluzka, na nieszczęście, ma duży dekolt, przez co mój wzrok ląduje na jej piersiach, które idealnie leżą w jej staniku.

Kurwa.

Łapię za jej biodra i szybko wstaję z krzesła, aby zacząć górować wzrostem nad dziewczyną. Przyciskam ją do mojego biurka, przez co mój rozporek idealnie wpina się w jej wzgórek łonowy.
Niewiele dłużej myśląc, zaczynam całować jej usta, które, z tej perspektywy, wyglądają jeszcze lepiej niż zwykle. Znowu czuję przenikliwy zapach jej osoby, przez co zaciągam się na chwilę, by przytrzymać to wszystko chwilę dłużej.

- Idziemy do mnie, czy do ciebie? - podczas jęków rozkoszy słyszę napalony głos Joy. Gryzę jej wargę i kładę jedną rękę na jej szyi.

Moje hormony buzują w całym moim ciele, ograniczając mi logiczne myślenie i zanim wymyślam coś odpowiedniego, słyszę swój zachrypnięty głos.

- Moje mieszkanie.

Dziękuję za wszystkie komentarze pod ostatnią notką. Myślę, że to przez nią znalazłam trochę siły, aby dokończyć dla was ten rozdział :D

Komentujcie, kochani, bo kocham czytać wasze przemyślenia

Policeman // h.s. 🔚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz