1. there is hope

922 106 64
                                    

Wchodziłem na plac szkolny, niosąc w ręce deskę która tutaj przyjechałem.

Był zwykły dzień jak każdy inny, szkoła nie była dla mnie niczym strasznym ale też przyjemnym.

Wszedłem do budynku patrząc na najzwyklejszy i nudny obrazek, witający mnie tutaj od 3 miesięcy.

Moją pierwszą lekcja dzisiaj był angielski, lecz nie do końca chciało mi się na niego pójść więc udałem się w stronę drugiego piętra do mojej ulubionej toalety. Tak mam ulubiona toalete.

Wchodząc po schodach zauważyłem jakieś dziwne poruszenie przy jednej z sal.

Każdy człowiek jest ciekawy gdy coś sie dzieje w jego nudnej szkole prawda? Dlatego tak podszedłem.

-On jest jakiś dziwny! Zabierzcie go stąd i najlepiej wogóle ze szkoły- usłyszałem krzyk podchodząc coraz bliżej.

Na podłodze siedział skulony chłopak, wyglądał na nowego tutaj bo nigdy wcześniej go nie widziałem a mimo tego że nie mam zbyt wielu przyjaciół i raczej jestem cichy, wiem co w tej szkole świszczy.

-Wstawaj i sie wynoś! To nie jest normalne zachowanie.- ktoś kopnął chlopaka a gdy ten uniósł głowę jego przeciwnika odepchnęło niby magiczna siła.

-Co jest do jasnej.- szepnełem pod nosem do siebie bo to niemożliwe. Chyba że. Nie to tym bardziej niemożliwe.

Zatracony w własnych myślach, które połączyły się z wiedzą zaczerpnięta z mojej ulubionej legendy i zaraz zaczeły wytwarzać milion teori, nie zauważyłem że chłopiec odszedł i zaczął kierować sie w strone wyjścia ze szkoły.

-No to sobie dzisiaj odpuścimy lekcje.- wyszeptałem ponownie biegnąc za nim ale tak aby nikt nic nie podejrzewał.

Będąc na placu rozejrzałem sie i zauważyłem że chłopak już kieruje sie w stronę bramy więc podbiegłem do niego.

-Musimy porozmawiać.- powiedziałem zdyszany łapiąc go za ramie.

-Coś ty za jeden. Jeśli chcesz skomentować to co sie stało w szkole to nie ale podziekuje, ide do domu.- wyszeptał patrząc na mnie nieufnie.

Zauważyłem w jego oczach łzy.
Brązowych, ciemnych oczach. Coraz więcej elementów zaczęło sie łączyć.

-Chyba jesteś ziemia.- powiedziałem cicho zamykają oczy.

-Czym kurwa jestem.- popatrzył na mnie wzrokiem który mógłby wywiercić dziure gdyby tylko mógł.

-Ziemia. Dzieckiem ziemi.- wziełem go za rękę i zacząłem prowadzić w strone parku który był oddalony od szkoły o jakieś 10 minut.

Będąc już w wspominanym miejscu i usiadłem na ławce. Chłopak był w szoku więc sie nie odzywał lecz patrzył na mnie podejrzliwym wzrokiem.

-Opowiadaj?- odezwał sie po dłuższej chwili nadal będąc lekko spiętym.

"W roku potrzebnym dla całej ludzkości spotka sie 4 chłopców z zupełnie innych środowisk, zupełnie nic nie mających ze sobą wspólnego. Ogień, woda, ziemia i powietrze. Zawładna. Ogień i woda, ziemia i powietrze. Świat by bez tego nie istniał więc dzieci żywiołów - przybędą.
Przybędą i będą władać nami wszystkimi..." - wyrecytowałem dobrze znaną mi formułke.

-Ja jestem woda. Ty prawdopodobnie ziemia, rozumiesz? W końcu cie znalazłem. Okazałeś, tam w szkole zachowanie typowe dla dziecka ziemi. Odpychanie nie dotykając czegoś, bycie nadzwyczajnie silnym i wiele innych zachowań cie tym cechuje!- powiedziałem będąc tak podekscytowanym że ostatnie zdajie prawie wykczyczałem.

Przez kilka minut chłopak mierzył mnie wzrokiem lecz po chwili sie odezwał.

-Znam tą bajke. Nigdy nie wierzyłem w nią ale skoro tak mówisz. Inaczej tego nie wytłumaczę.

Uśmiechnęłem sie do niego wiedząc że mam już jeden z moich trzech pozostałych elementów.

I tak właśnie poznałem George'a. Ziemie.

children of the elements / karlnap (complete)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz