Rozdział 4

197 22 15
                                    

— Zrobiłem coś złego, mamo — chłopak delikatnie czknął, przegryzając dolną wargę, gdy w roztargnieniu wepchnął twarz w jedną z poduszek Louisa. Wdychając, ziemisty zapach drzew sosnowych i lilii, które obmywały jego zmysły, pocieszając go od wewnątrz.

— Harry, co się stało? Powiedz co się wydarzyło, skarbie.

Harry lekko pociągnął nosem, jego umysł zbyt zamglony aby zauważyć, że wącha poduszkę Louisa, zatapiając w puszystą poduszkę swój własny zapach.

— Odezwałem się — odpowiedział krótko, całkowicie dobrze wiedząc, że jego głos nie był słyszany przez zakopaną twarz w miękkim przedmiocie.

— Harry. Nie mogę cię usłyszeć, możesz, proszę, mówić wyraźniej? — zielonooki chłopak sapnął, podnosząc się za pomocą łokci. Jak tylko usiadł na pośrodku ogromnego łóżka, pochylił się w kierunku wezgłowia łóżka aby zabrać poduszkę, którą nieświadomie wąchał. Harry umieścił ją na swoim torsie, kładąc brodę na jej szczycie z cichym westchnieniem, gdy owinął ramiona wokół chmury puszystości.

— Harry? — jego matka nakłaniała.

— Odezwałem się — powtórzył cicho, następnie pociągnął nosem.

— Możesz to rozwinąć?

Harry westchnął, niemniej jednak wyrzucając wszystko co miało miejsce odkąd postawił stopę w tym domu. Powiedział jej o pierwszej nocy, o tym jak Louis ignorował posiłki, które ugotował dla niego, o tym jak Louis nie rozmawiał z nim, dopóki nie dotyczyło to czegoś poważnego (jak, „Czy obiad jest gotowy?" lub „Czy znowu muszę jeść to gówno?" czy też „Możesz się zamknąć? Nie lubię twojego głosu, jest irytujący"), i pomimo tego, że ostatnie (lub wszystkie z nich) raniły jego serce, Harry nie mógł zmusić siebie do nienawidzenia Louisa. Nigdy by nie mógł, nawet jeśli chciałby. Mówienie Harry'emu aby nienawidził Louisa było jak otrzymanie dwóch głów i ogona po rzuceniu monetą: niemożliwym wydarzeniem, które nie mogło się zdarzyć, nigdy, nawet za kilka milionów lat.

Prawdopodobnie było tak przez fakt, że zostało mu to wygrawerowane w głowie zaraz po tym jak nauczył się chodzić i mówić. To było wyryte w jego myślach, że powinien kochać i służyć alfie, alfie, który nie wiedział nic poza jego imieniem. Mnóstwo ludzi dokuczało mu za bycie zaręczonym w tak młodym wieku, niektórzy nawet posuwali się do mówienia o nim jak o pionku w grze pomiędzy dwoma watahami, używając go do zawarcia pokoju i harmonii, zaś niektórzy wątpili w miłość, jaką darzył go ojciec. Po kilku latach ciągłego gnębienia, Harry w końcu ukończył szkołę średnią śpiewająco, mimo wszelkich przeciwności.

W przeciwieństwie do tego, co początkowo myślał, życie nie stało się w żaden sposób łatwiejsze dla niego. Zamiast otrzymania alfy, który szczerze by go pokochał, został obdarzony kimś, kto nawet nie lubił mieć go w pobliżu, nie mówiąc już o miłości. Kiedy dzieciaki ze szkoły gnębiły go, miał się czego trzymać, mały chłopiec spał z pluszową zabawką, marząc o tym jak jego alfa walczył ze wszystkimi złymi dzieciakami dla niego.

A teraz nie było dla niego nadziei, której mógł się uczepić. Bez wymarzonej alfy zmagającego się z jego demonami, była nicość. Wszystko, co pozostało, to rozbite małżeństwo i złamane serce, na które nie umiał zaradzić.

— Zrobiłeś właściwą rzecz, Harry. Nie ma nic złego w wyrażaniu swoich uczuć. I jestem bardzo dumna za to, że wstawiłeś się za sobą — twarz Harry'ego wykrzywiła się w całkowitym zdumieniu, sprzeczne słowa jego matki zamgliły jego i tak już przymglony mózg.

—Jak to? — wykrztusił surowym i chrapliwym głosem.

— Szanowanie alfy nie oznacza znieważania własnych uczuć. Harry, twoim jedynym celem w życiu nie jest usługiwanie Louisowi i doglądanie jego potrzeb. Jesteś jego omegą, nie jego służącym, znaj różnicę. Nie mam pojęcia czego uczyli cię na lekcjach etykiety na które wysłał cię ojciec, ale to nie to.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 02, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

lilac • larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz